Rozdział XII

148 6 0
                                    

Rok 1996.

- Wszystkiego najlepszego młodej parze! - wołali goście, wychodzący z kościoła.
Panna młoda w bielutkiej sukni wyglądała przepięknie. Długie, czarne włosy, spięte w skomplikowaną fryzurę i ciemne brązowe oczy, odbijały się od bieli jej stroju. Przystojny pan młody prowadził ją do samochodu, lecz dziewczyna jeszcze odwróciła się i rzuciła bukiet ślubny w stronę piszczącej grupy panien. Zwyciężczyni podniosła w górę kwiaty i podskakując zadowolona, spojrzała na Daniela zalotnie.
- Twoja podopieczna już nie jest malutką dziewczynką - powiedział mu Fryderyk do ucha - Estera też pragnie wyjść za mąż jak jej kuzynka. Jeszcze niedawno nosiłeś ją na barana.
- Chodźmy stąd. Dłużej już nie dam rady powstrzymać głodu, wśród tylu potomków - odrzekł, zmieniając temat i ruszył byle dalej od świętującej rodziny.
Szli w milczeniu, każdy pogrążony w swoich myślach. Fryderyk co kilka chwil poprawiał za duże okulary przeciwsłoneczne, które spadały mu z nosa.
- Krem z filtrem to cudowny wynalazek. Szkoda, że tak szybko przestaje działać. Nie minęła godzina, a już czuję, jakbym płonął. Pospieszmy się.
Skręcili w jakąś uliczkę i z wampirzą prędkością pognali do domu.

   Stary, dobry „dom wariatów" był już nieźle przepełniony. Wciąż przyłączali się nowi bracia do ich społeczności. Budynkiem zainteresowała się rada miasta, więc trzeba było przerobić go na budynek mieszkalny. Fryderyk skombinował akt własności i oficjalnie prowadził w nim pensjonat.
- Marek się odzywał? - zapytał chłopiec, gdy weszli do holu.
- Miesiąc temu dzwonił i od tamtej pory, cisza. Zaczynam się niepokoić - powiedział Daniel.
- Przestań. Da sobie radę. Dobrze go wyszkoliłeś.
- Idę coś przegryźć - uciął i weszli każdy do swojego pokoju.
   Daniel otworzył lodówkę i wyjął z niej szklaną butelkę z krwią. Wziął kilka łyków i nalał ją sobie do kieliszka. Usiadł wygodnie na łóżku. Pilotem włączył telewizor. Przeskakiwał po kanałach, po czym wypił krew do dna, położył się i zasnął, co nie zdarzało mu się często.
Ktoś zapukał. Otworzył oczy. Była już noc.
- Proszę - powiedział.
Drzwi zaskrzypiały i stanęła w nich Estera. Oparła głowę o futrynę i przyglądała mu się.
- Co ty tu robisz? Nie powinnaś być na weselu? - zapytał Daniel siadając na łóżku i przecierając oczy po długiej drzemce.
- Zwiałam stamtąd - odparła i weszła do środka, z prawie opróżnioną, butelką szampana. Czuła się jak u siebie. Setki razy była w tym pokoju.
- Nie możesz tu przychodzić w nocy. To dom pełen wampirów. Odwiozę cię - rzekł i wstał, by sięgnąć kluczyki.
Dziewczyna, by go powstrzymać, pchnęła go z powrotem na łóżko. Spojrzał na nią zdziwiony. Przechyliła butelkę i wypiła trunek do końca.
- Jestem pijana - oświadczyła i zaśmiała się.
- No, właśnie widzę. Matka wie co wyrabiasz? - zapytał ojcowskim tonem.
- Nie nudź. Przyszłam do ciebie. Nie jestem już małą dziewczynką, widzisz? - wyprostowała się, odrzuciła ciemne włosy w tył, chwyciła za biodra i okręciła wokół.
Patrzył na nią. Ubrana była w krótką, fioletową sukienkę na ramiączkach i miniaturowe szpilki. Odstawiła butelkę i zbliżyła się do niego. Miała coś takiego w oczach, że nie mógł odwrócić wzroku. Zatopiła palce w jego włosach. Zamknął oczy. Usiadła na nim okrakiem.
- Estera, nie rób tego... - powiedział, lecz nie próbował jej powstrzymać.
Objęła go nogami i zaczęła całować po szyi. Poczuł jej słodką woń, zmieszaną z zapachem alkoholu i zakręciło mu się w głowie.
- Przestań..., proszę... - szepnął.
Powoli rozpięła mu koszulę. Jego ręce powędrowały na jej biodra. Zerwała ubranie z jego ramion i pieściła palcami umięśniony tors. Zaczął odpływać i poddawać się dziewczynie.
Zdjęła ramiączka sukienki i przycisnęła jego głowę do piersi, odchylając swoją w tył.
Zaczął całować jej szyję. Rozpiął suwak jedynej rzeczy, jaką miała na sobie i zsunął ją najniżej jak mógł. Chwycił dziewczynę pod plecy i w wampirzym tempie, już znalazł się nad nią. Składał namiętne pocałunki na jej szyi, piersiach i brzuchu. Drżał. Czuła to i przysunęła jego twarz do swojej. Patrzyli sobie w oczy. Ich usta się zbliżały, lecz... nagle, niespodziewanie zaatakował go głód.
Przemienił się. Dziewczyna jęknęła, ale była już w pułapce. Warknął. Trzymał ją silnymi ramionami i nie mogła się nawet poruszyć. Odwróciła wzrok, by nie mógł użyć hipnozy, a on wtedy wypatrzył tętnicę na jej szyi. Już wysunął kły, już miał je wbić w jej delikatną skórę...
- Daniel! - krzyknęła.
Oprzytomniał. Puścił ją. Jego twarz na powrót przyjęła ludzki wygląd. Odskoczył siadając tyłem do niej i głęboko oddychał. Dotknęła jego pleców. Zerwał się i zaczął chodzić po pokoju w tę i z powrotem. Chwytał się za głowę i przecierał dłońmi twarz. Nie patrzył na nią.
Dziewczyna zaczęła się ubierać.
- Traktowałem cię jak córkę - powiedział nagle, wskazując na nią palcem i zatrzymując się.
- Przepraszam... - powiedziała i spuściła wzrok.
Dalej chodził po pokoju.
- Czy to moja wina? Czy zachowałem się kiedyś tak, że pomyślałaś, że ja...? - zapytał zdenerwowany, znów się zatrzymując. Przerwała mu.
- Kocham cię od dziecka, odkąd stałeś się moim lekarzem - rozpłakała się i podbiegła do drzwi otwierając je.
Przytrzymał ją.
- Odwiozę cię - powiedział już spokojnie.
Uśmiechnęła się przez łzy i wspięła na palce, by go pocałować w usta. Odwrócił głowę.
- Obejdzie się. Sama trafię - powiedziała obrażona i wybiegła.
Usiadł na łóżku i ukrył twarz w dłoniach. Po chwili chwycił koszulę, ubrał się i pognał za dziewczyną.

   Wyszedł na ulicę. Zauważył ją. Szła na szpilkach, całkiem sama, w okolicy, gdzie roiło się od wampirów.
Zachował dystans. Nie chciał, by wiedziała, że jej pilnuje. Potknęła się i zaklęła, lecz szła dalej. Śledził ją aż do samego domu. Zawrócił dopiero, gdy zapaliło się światło w jej pokoju.

W holu czekał na niego Fryderyk.
Daniel minął go, nie patrząc mu w oczy i zaczął wspinać się na schody.
- Czyś ty całkiem zwariował?! - zawołał chłopak za odchodzącym.
- Zaskoczyła mnie... - powiedział Daniel zatrzymując się, lecz nie odwracając.
- Ktoś jeszcze nas usłyszał? - dodał pytając.
- Nie sądzę, większość poszła na wesele, gdy tylko zaszło słońce.
Daniel ruszył dalej schodami.
- Mogliście oboje zginąć...! - wołał za nim starszy wampir.
- Myślisz, że nie wiem! - krzyknął odwracając się, będąc już u szczytu schodów.
Fryderyk ruszył za nim.
- Przykro mi, ale muszę to zrobić. Masz zakaz widywania się z nią. Skontaktuję się z jej matką i jej powiem to samo.
- Świetnie! - wrzasnął Daniel i poszedł do siebie.
Trzasnął drzwiami. Rzucił się na łóżko i przy świetle ekranu telewizora, który wciąż był włączony, wpatrywał się w sufit.
Do pokoju wszedł Fryderyk.
- Nie kłóćmy się. Porozmawiajmy - powiedział.
- Ale nie ma o czym. Mówiłem ci. Zaskoczyła mnie.
- Może wcześniej flirtowałeś z nią?
- Nic z tych rzeczy - upierał się przy swoim Daniel.
- Pacjentki często zakochują się w swoich lekarzach - zauważył chłopak.
- Była dla mnie jak córka. To wszystko. Przez głowę by mi nie przeszło...
- O, bracie, kto pozna, co kryje się w sercu kobiety?
Daniel usiadł. Fryderyk dołączył do niego mówiąc:
- Jest trochę rozpieszczona. Wie, że zostanie strażniczką, i że to takie ważne. Rozumiem. Jesteś wampirem, ale wciąż mężczyzną. To naturalne, ale zawsze musisz być czujny. Zawsze.
- Dostałem nauczkę. Nie dopuszczę już do takiej sytuacji - obiecał Daniel.
- Wiem to, przyjacielu.
- Wyjadę. Odkocha się. Pozna kogoś. Wyjdzie za mąż i przedłuży ród. Zestarzeje się, to wrócę.
- Nie musisz tego robić - rzekł Fryderyk.
Daniel popatrzył na niego i powiedział:
- Muszę.
   Zdjął pierścień z palca. Pierścień, który pozwolił mu poczuć coś do tej zwariowanej dziewczyny. Pozwolił mu być człowiekiem. Podał go przyjacielowi.
- Ty go powinieneś znów nosić.
- Jesteś pewny? - zapytał chłopak.
- Wszyscy myślą, że mnie faworyzujesz.
- Trochę w tym prawdy. Jesteś dla mnie wyjątkowy. Jesteś moim najlepszym przyjacielem.
- A ty moim, Fryderyku.
Uścisnęli się po przyjacielsku i w tym momencie zadzwonił telefon. Daniel wstał, by odebrać.

- Halo?
- Tu Marek. Musisz do mnie koniecznie przyjechać.
- Coś się stało? Dawno się nie odzywałeś.
- Nie uwierzysz w to, co ci powiem. Gdy wyjeżdżałem, miałem ukryty motyw. Po niepowodzeniu, w odnalezieniu twojej pierwotnej krwi, zacząłem szukać. Dziś znalazłem.
- Ale co takiego?
- Niebieską strażniczkę.

   Nazajutrz wieczorem Daniel spakował się i po załadowaniu wszystkiego do bagażnika, był już gotowy do drogi. Marek powiedział, że przed świtem powinien dojechać na miejsce.
Fryderyk podszedł do samochodu i powiedział:
- Zapomnij na chwilę o moim wczorajszym zakazie. Ktoś przyszedł się z tobą pożegnać.
Za wampirem stała Estera. Jej podkrążone oczy świadczyły o nieprzespanej nocy i wylanych łzach. Kilka z nich nadal błyszczało na jej policzkach. Podbiegła do ukochanego i przytuliła go. On również ją przytulił.
- Powiedz mi prawdę - rzekła - czy to moja wina, że wyjeżdżasz?
- Nie, maleńka. Stało się coś na co czekałem lata i muszę wyjechać, by to sprawdzić.
- Kiedy wrócisz?
Nie odpowiedział. Patrzył na nią, westchnął, a ona już wiedziała. Nie prędko go zobaczy, a może wcale. Płakała i tuliła go, jakby chciała udusić. Pozwolił jej.
- Skoro możemy się już nigdy nie zobaczyć, czy mogę...?
- Tak - odpowiedział, nim spytała.
Zamknęła oczy i pocałowała go w usta. Ich pierwszy i ostatni pocałunek.
Fryderyk odciągnął ją od Daniela. Próbowała być dzielna. Tylko ciche łzy płynęły po jej twarzy, gdy wsiadał do samochodu. Zapalił silnik i odjechał. Tak zniknął z jej życia.

Córki Róży (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz