Rozdział IV

92 5 0
                                    

   To mój ulubiony fragment – powiedziała staruszka, gdy Lena skończyła czytać.
– Historia o tym, jak poznali się moi rodzice…
Spojrzała na dwie pary oczu, pochylające się nad jej posłaniem.
– Jesteście tacy młodzi i tacy piękni. Cieszę się, że widzę was razem… – nie skończyła mówić, gdyż zaczęła kaszleć.
Lena podała jej szklankę wody. Wypiła łyk. Oddychała ciężko.
– Odpocznij teraz, później znów się zobaczymy – powiedziała kobieta i ruszyła w stronę drzwi.
Daniel chwycił staruszkę za rękę i pocałował ją w czoło, gdy ta już zamykała oczy.
– Dziękuję tatusiu – powiedziała jeszcze i zasnęła.
Danielowi stanęły łzy w oczach. Wyszedł za Leną. Zauważyła jego wzruszenie. Pospiesznie podjęła inny temat.
– Jak się czujesz? Wciąż masz zawroty głowy?
– Czuję się jakbym miał kaca – odparł, rozluźniając krawat.
– Zapewne tak jest. Chodź ze mną. Znam tu kilku żywicieli. Zaraz poczujesz się lepiej.

  Dom, w którym mieszkała Sara, znajdował się na wsi. Wszędzie kręciła się służba. Wszystko było zadbane i piękne.
– Dobrze się nią zajęłaś – pochwalił Daniel.
– Miała tu wszystko, czego pragnęła – odparła zadowolona kobieta.
– Wszystko, oprócz prawdziwej rodziny: ojca, córki, a nawet wnuczki.
Lena wzdrygnęła ramionami.
Zaprowadziła wampira do jadalni. Usiedli przy stole. Kobieta klasnęła w dłonie i po chwili, przyniesiono im jedzenie, a raczej posiłek dla niej, a dla niego krew w kieliszku do wina.
– Pomyślałam, że wolisz w szkle – rzekła, uśmiechając się - Nie potrzeba nam tu niewyjaśnionych zgonów, gdybyś nie mógł się opanować – dodała.
– Co to miało znaczyć? – zapytał rozgniewany – uważasz, że jestem jakimś bezdusznym krwiopijcą?
– Nie wiem, ty mi powiedz – odparła.
– Nie rozumiem, co masz na myśli?
– Dlaczego nie zabrałeś ze sobą dziewczyn? – zapytała wprost - Cały ten czas, gdy przebywamy razem, nawet się z nimi nie skontaktowałeś. One, rzecz jasna, nie mogą do ciebie zadzwonić, bo nie masz przy sobie nawet komórki. Coś musiało się stać. Powiedz, mi Danielu, którą zjadłeś? A może wszystkie?
– Przestań. Niczego ci nie muszę mówić. Poza tym, wasi szpiedzy, z pewnością, niedługo zaspokoją twoją ciekawość.
Lena prychnęła i już nie drążyła tematu. Po chwili milczenia Daniel zapytał:
– Czy jest jeszcze coś napisane o mnie w księdze?
– Wszystko, do momentu, gdy zostałeś wampirem. Pojawiasz się później również w życiu Marty – poinformowała.
– No tak, jasne. Wszystko od początku wiedzieliście z księgi. Zawsze byliście o krok przede mną – podsumował.
– To nie do końca prawda. O księdze dowiedzieliśmy się stosunkowo niedawno. Sara skrywała ją od wielu lat. Gdy pojawiła się demencja, sama z nią do mnie przyszła i poprosiła, bym jej poczytała przed snem. Wtedy dowiedziałam się o Marcie. To niesamowita dziewczyna. Kocha cię jako krewnego i nienawidzi jako wampira, lecz najbardziej ze wszystkich na świecie kocha…
– ...Sonię – przerwał jej Daniel.
– Też bym tak obstawiała, ale okazuje się, że to Stach. Ktoś tak najbardziej bezużyteczny, jak ten gówniarz, jest jej najbliższy.
– To chyba zrozumiałe. Wychował ją. Był dla niej bratem. Rodzina to nie tylko więzy krwi, ale to pewnie dla ciebie, bardzo trudne do zrozumienia – ironizował.
Kolejny raz zignorowała jego docinki i zapytała zmieniając temat.
– Powiedz mi, Danielu, jak to się stało, że zostałeś lekarzem. Bardzo mnie to ciekawi. Czy to była twoja przykrywka, gdy czekałeś, aż Sonia dorośnie, żeby dobrać się do jej pierścienia i sypialni? – drażniła go.
– Wyobraź sobie, że skończyłem studia…
– O, ja też studiowałam – wtrąciła.
– Tak? A co takiego? Sztukę uwodzenia czy tortury stosowane…? – zaśmiał się.
– Od września podejmuję pracę w liceum – odparła dumnie.
– Niech no zgadnę… w stołówce…? na portierni…? – zapytał rozbawiony.
– Jako nauczyciel, pajacu – wycedziła obrażona.
– No proszę, pani magister…
– Profesor biologii!
– O, jak miło. Biedne dzieciaki – skwitował.
– Będę uczyła twojego szwagra, Marcina – zawyrokowała – i nic na to nie poradzisz. Chciałam go „spiknąć” z Ewką twojej Estery, ale dziewucha mi zwiała. Jeszcze ją dorwę. Urodzą się strażniczki, a ja je będę wychowywać i nosić pierścienie…, będę chodzić w słońcu i wciąż będę młoda… – odkryła swoje plany.
Daniel patrzył na nią z wybałuszonymi oczami. Po chwili zaczął się śmiać. Nie mógł się powstrzymać, aż popłakał się ze śmiechu.
– Przestań, to nie jest zabawne – syczała obrażona.
– Ty samolubna zdziro! – wykrzyknął nagle wampir.
– Nie będziesz obrażał mnie w moim domu – zaniepokoiła się kobieta, gdyż Daniel robił scenę w obecności służby.
– Strażniczki już się więcej nie urodzą. To koniec. Pierścienie straciły swoją moc. Skończyła się udręka tych kobiet, są wolne – poinformował.
– Słucham? – zapytała bardzo zaskoczona kobieta.
– Od jak dawna jesteś człowiekiem? Nie wiesz, że moce pierścieni zostały uwolnione i wampiry odzyskały te zdolności? Utracono tylko możliwość czytania myśli. Od człowieka różni nas teraz niewiele. Twój kochaś ci tego nie powiedział? Nie wygląda, żeby ci ufał – wyłożył przed nią prawdę.
Lena zaczęła obgryzać swoje pomalowane paznokcie.
– Kłamiesz – rzekła nagle – Masz zielony pierścień, chodzisz za dnia. Kłamiesz.
– Chodzę w słońcu, bo ta moc pozostała – odparł.
– Przemień mnie – poprosiła nagle.
– Co takiego? – zapytał – przecież chcesz być nauczycielką, czyż nie?
– Przemień mnie, daj mi ten pierścień, masz jeszcze niebieski, proszę…, zrobię wszystko… – błagała.
– Opanuj się, kobieto! Nikogo nie będę przemieniał. Poproś swojego kochasia…
– To on mi kazał wziąć krew Sonii. Wyrolował mnie. Drań „wydymał” nas wszystkich! Wszystko ci powiem, tylko mi pomóż. Spójrz, już się starzeję. Widzisz tę zmarszczkę, o tu – wskazała palcem na czoło – nie mogę już być człowiekiem ani minuty dłużej, proszę.
Padła przed nim na kolana, błagając. Daniel odsunął się.
– Kompletnie oszalałaś – podsumował. Wstał i poszedł do pokoju, w którym miał nocować. Chwycił swoja torbę i chciał wyjść. Lena stanęła mu na drodze.
– Nie wyjedziesz, dopóki mi nie pomożesz. Jestem równie silna jak ty i mogę wziąć, co chcę, bez pozwolenia – rzekła. Teraz bardziej przypominała Lenę niż przed chwilą.
Odłożył torbę i wskazał jej krzesło.
– Usiądź i porozmawiajmy.
Zrobiła, co kazał. On przysiadł na brzegu łóżka.
– Dlaczego chcesz być wampirem? Nie lepiej pozostać człowiekiem? – zapytał.
– Nie mogę umrzeć – odparła.
– Dlaczego? Czy śmierć nie jest lepsza niż takie życie? – dociekał.
– Zrobiłam zbyt wiele złego, zostanę ukarana. Gdy umrę, nie pójdę do mamy, gdyż ona była dobra, a ja zła. Przybędzie archanioł i mnie ukarze. Będę ukarana, Danielu, na wieki – zbierało jej się na płacz.
Daniel starał się zrozumieć jej lęk. Jeśli rzeczywiście była Marisą, to wszystko wyjaśniało. Była przecież świadkiem tego, jak archanioł ukarał nieposłusznego anioła i zabrał jej matkę do nieba.
– Posłuchaj, wydaje mi się, że tylko jako człowiek mogłabyś odkupić winy i na końcu spotkać się z mamą – zasugerował.
– To niemożliwe. Nie starczyłoby mi czasu, żeby wszystko naprawić. Poza tym, nie przywrócę życia tym wszystkim ludziom…
– Lepsze to niż dalej zabijać – wtrącił.
– A nie mogłabym nie zabijać jako wampir, wiecznie młoda?
– Wydaje mi się, że tu chodzi o poświęcenie, to część odkupienia. Gdybyś poświęciła wieczną młodość, zapewne odkupiłabyś wiele swoich win – wyjaśnił.
– Tak myślisz? – wydawało się, że ją przekonał.
– Jestem tego pewien – uśmiechnął się.
Kobieta siedziała przez chwilę zamyślona. Daniel wstał i oznajmił:
– Wyjeżdżam, pożegnam się tylko z Sarą.
Lena chwyciła go za rękę.
– Mogłabym spróbować, ale sama nie dam rady – powiedziała błagalnym tonem.
– Nie mogę ci pomóc, przykro mi – odparł.
– Ty też potrzebujesz odkupienia. To by było dobre na początek – zaproponowała.
– Muszę gdzieś pojechać, to dla mnie ważne, a ty musisz zostać z córką.
Spuściła głowę. Daniel westchnął.
– Przyjadę – postanowił – jak tylko będę mógł, to przyjadę. Gdyby Sarze się pogorszyło….
Usłyszeli pukanie do drzwi. Lena wyszła. Gdy wróciła, powiedziała ze łzami w oczach:
– Sara…

   Na pogrzebie był tylko ojciec i matka. Lena zwolniła całą służbę w momencie, gdy jej córka wydała ostatnie tchnienie. W gniewie i rozpaczy, obwiniając wszystkich wokół, bijąc i kopiąc, wyrzuciła swych podwładnych z domu. Daniel nie mógł jej uspokoić. Do późnej nocy płakała w rękaw jego koszuli. Na swój sposób kochała córkę. On zajął się pogrzebem.

   Sara odeszła cichutko, trzymana za ręce przez swoich rodziców. Do ostatniej sekundy uśmiechała się do Daniela i powtarzała: „Tatusiu!”. Rozrywało mu to jego wampirze serce. Nie mógł ukryć wzruszenia. Tyle lat jej szukał, a dane im było tylko kilka wspólnych chwil. Mimo wszystko poczuł ulgę. Wierzył, że jego córka jest teraz bezpieczna. To mu przynosiło ukojenie.

   Lena uniosła woalkę, za którą ukrywała podpuchnięte oczy.
– Wiem, że musisz odejść – rzekła, nie patrząc na niego – zostanę jeszcze jakiś czas z naszą córką. Zadbam o jej grób, potem sprzedam dom…
Daniel wyciągnął z kieszeni wizytówkę.
– Gdybyś potrzebowała porozmawiać, dzwoń pod ten numer i pytaj o Fryderyka – powiedział.
– Dziękuję – odparła, przytrzymując chwilę dłużej jego dłoń, gdy podawał jej kartonik, lecz wciąż patrzyła przed siebie.
– Trzymaj się – chwycił ją za ramię. Nie zareagowała. Opuścił cmentarz pełen zadumy.

Córki Róży (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz