Rozdział XIV

137 5 0
                                    

Rok 2001.

   Mała dziewczynka bawiła się w ogródku. Zrywała kwiatki, pachnące konwalie. Rozdawała je wszystkim: mamie, tacie, sąsiadce, która przyprowadziła swojego synka, by się razem pobawili.
– Są takie piękne, mamusiu i tak ładnie pachną – powiedziała dziewczynka, przynosząc mamie kolejny kwiatek.
– To prawda, kochanie, ale zaraz cały ogródek będzie pusty, jeśli rozdasz je wszystkie – odparła mama – pobaw się teraz z Kubusiem.
– Dobrze.
   Mama zajęła się rozmową z sąsiadką, a dziewczynka podeszła do chłopca.
Kubuś był trochę starszy od niej i koniecznie chciał, by miała tego świadomość.
– Ty, mała, ile masz lat? – zapytał.
– Tsy – odpowiedziała.
– Chyba trzy. Nawet mówić nie umiesz.
Dziewczynka patrzyła na chłopca, a ten pokazał jej język.
– Nie lubię cię – powiedział.
Wyciągnęła rękę i podała mu pomiętą gałązkę konwalii.
– Co tam masz? – zapytał.
– Kwiatek. Chcesz?
– Po co mi głupi kwiatek. Mam samochód od taty. Jest na pilota. Widzisz? Zobacz, jak zasuwa.
Chłopiec położył samochodzik na trawie i jeździł nim po ogrodzie.
– Patrzysz, mała? – wołał, gdy wjeżdżał w rabatkę z konwaliami, wszystkie niszcząc.
– Mamusia będzie zła. Powiem jej, co zrobiłeś – pogroziła mu palcem.
– Nic nie powiesz! Głupia jesteś! – pchnął ją.
Upadła na trawę i zaczęła płakać.
– Mamo! Mamo!
– Cicho bądź skarżypyto!
I uderzył ją.

   Wieczorem chłopiec bawił się samochodem w swoim pokoju.
– Kubuś, ile razy mam powtarzać, żebyś poszedł spać?! – wołała mama z kuchni.
– Oj, już dobra i tak jestem trochę zmęczony – odpowiedział mamie niegrzecznie.
Wreszcie położył się i zgasił lampkę stojącą przy łóżku.
   Po pokoju przebiegł cień.
Wystraszył się i zapalił światło. Rozglądał się uważnie i nawet zajrzał pod łóżko.
– Chyba mi się wydawało – powiedział sam do siebie i wyłączył lampkę.
   Naraz jego auto, stojące pod ścianą, zaczęło jeździć po całym pokoju. Przerażony nakrył się kołdrą i cały się trząsł. Leżał tak i nasłuchiwał. Hałas auta ucichł, więc wychylił głowę spod pościeli.
   Nagle, tuż nad sobą, ujrzał przerażającą twarz potwora.
– Nie krzycz i nie ruszaj się – powiedziała postać, patrząc mu w oczy.
Chłopiec sparaliżowany ze strachu i pod wpływem hipnozy, ani drgnął. Oddychał tak ciężko, jakby dmuchał balonik.
– Posłuchaj tego, co ci powiem i zapamiętaj to na zawsze – rzekł potwór.
– Jeśli jeszcze raz uderzysz jakąś dziewczynkę, a szczególnie małą Sonię, przyjdę do ciebie, gdy będziesz spał, wyrwę ci serce i je zjem. Rozumiesz?
Chłopiec pokiwał głową na znak, że rozumie.
– Jeśli będziesz grzeczny, będziesz słuchał rodziców i ładnie się bawił z innymi dziećmi, to już nigdy mnie nie zobaczysz. Ale jeśli się dowiem, że znów jesteś nieposłuszny, to wrócę i dotrzymam słowa. Rozumiesz?
Chłopiec znów pokiwał głową.
– To w takim razie życzę ci miłych snów. Już możesz krzyczeć i biec do mamy.
Postać zniknęła, powodując przeciąg.

   Daniel szybkim krokiem odchodził spod domu chłopca. Uśmiechnął się, gdy usłyszał przeraźliwy krzyk:
– Mamo!!!

Córki Róży (zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz