Czekoladka 14

1.3K 57 16
                                    


- Oto Zoe, moja córka, Zoe to jest Mary, moja... - przerwał.

- Dziewczyna - dokończyła za mężczyznę, swoim uroczym głosem Zoe.

- Koleżanka - poprawiłam ją.

- To nie zostanie pani moją mamusią? - Przekręciła swoją głowę w bok, jakby mnie obserwowała z różnych stron.

- Mamusią? - Zdziwiłam się.

- Pani nie chce? - zapytała ponownie z nadzieją w głosie.

Spojrzałam się na Luke'a.
Już teraz niczego nie rozumiem.
To on...
O Boże!
Jestem...
Jak mogłam?
Och...

- Luke... - Westchnęłam.

- Chciałem ci wytłumaczyć, że mam córkę, ale bałem się, że nie będziesz chciała ze mną się przyjaźnić, że pomyślisz o tym, że mam żonę, że mi nie uwierzysz...

- Że nie dasz nam szansy... - dodał szeptem.

- Ale - ciągnął. - Chcę żebyś wiedziała, że ja nie mam nikogo. Na studiach spotkałem taką jedną, zauroczyłem się, ale to był tylko młodzieńczy związek... - tłumaczył. - Potem zaszła w ciążę, nie było łatwo, ale jakoś z początku dawaliśmy sobie radę. Potem urodziła się córeczka. Zdrowa i piękna. - Uniósł jeden kącik ust w górę. - Pewnego dnia, gdy wracałem ze spaceru z Zoe jej ani, jej rzeczy już nie było. Spakowała się i wyjechała, nie zostawiła nawet kartki, a o liście mógłbym tylko pomarzyć. Może i dobrze, że wyjechała. - Zanim dokończył, sprawdził czym się zajmuje Zoe, a jak się okazało, że jest zajęta oglądaniem kul świątecznych postawionych na komodzie w salonie, dokończył: - Że wyjechała szybciej, bo potem Zoe przyzwyczaiłaby się i byłoby trudniej...

- Przepraszam, że wcześniej ci tego nie powiedziałem... - dodał ze skruchą.

- Nie, Luke, to ja przepraszam. Od razu wybiegłam i nie dałam ci wytłumaczyć czegokolwiek.

- Skąd miałaś mój adres? - dopytywał.

- Dostałam go od twojego kolegi z pracy - odpowiedziałam nieśmiało. - Wybacz, że przyszłam tak bez zapowiedzi, ale ty się nie odzywałeś, a przecież kilka dni wcześniej coś się wydarzyło...

- Żałujesz? - zapytał od razu.

- Nie - odpowiedziałam szczerze. - Czy nie uważasz, że to trochę za szybko?Znamy się dopiero miesiąc, a ty... - przerwałam czekając na reakcję Luke'a.

- Chcesz zwolnić?

- N-nie - jęknęłam. - Nie wiem...

- Zależy mi na tobie.

No to tego się nie spodziewałam!
Tak samo tego, co zrobiłam potem.

Wzięłam go za szalik i przyciągnęłam go do siebie. Pocałowałam go, a właściwie tylko musnęłam jego wargi, bo w tym momencie usłyszałam pikanie budzika oznajmującego o pierniczkach w piekarniku.

Mam nadzieję, że zrozumiał co oznaczało to muśnięcie.

************************************
Hej!
Jak Wam się podoba rozdział? ^^
Czekam na Wasze komki i gwiazdki!
💖Pozdrawiam💖

Świąteczna miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz