Powrót pana

603 46 19
                                    


Iruka zmywał po posiłku. Psy właśnie skończyły jeść swój wieczorny przydział suchej karmy, kiedy drzwi do domu otworzyły się. Stanął w nich Kakashi w ubrudzonym ubraniu. Niedbale zrzucił buty z nóg i plecak z ramion. Ruszył zmęczonym krokiem do salonu.

- Kakashi wrócił!- psy ucieszyły się i wypadły z kuchni.

Białowłosy zatrzymał się i spodziewał ataku, dyszenia, merdania ogonami, przepychania się, a nawet osaczenia przez swoje ukochane nindogi, ale nagle z kuchni rozległ się twardy, władczy głos.

- Stać!

Kakashi ku swemu zmęczonemu zdumieniu zobaczył, że wszystkie zatrzymały się w miejscu i od razu przeszły do siadu. Piszczały, skomlały i machały ogonami nerwowo przebierając łapami w miejscu, ale żaden się nie ruszył. Po chwili z kuchni wyszedł Iruka wycierając ręce w ścierkę.

- Witaj w domu, Kakashi.- powiedział miękko i uśmiechnął się ciepło.

- Co zrobiłeś z moimi nindogami?- zapytał patrząc raz na nie raz na niego, z przerażeniem.

- Wytresowałem.- odpowiedział spokojnie i znów się uśmiechnął.

- Co zrobiłeś? Nie ważne, daj mi się z nimi przywitać. Tak bardzo się stęskniłem.- jęknął.

- Dobrze. Jak chcesz. Pewnie jesteś zmęczony po podróży. Zrobię ci kąpiel, a potem pójdziesz spać. Chyba, że jesteś głodny?- powiedział tym samym tonem głosu.

- Jadłem nie dawno.- odpowiedział sucho nawet na niego nie patrząc.- No chodźcie tu, skarby moje.- zawołał je.

- Idźcie. Macie czas na witanie się, aż nie przygotuję kąpieli i łóżka.- powiedział i zniknął w łazience.

Wyszedł po 10 minutach i zatrzymał się w drzwiach bez słowa. Patrzył jak Kakashi siedząc na nogach wita się z psami. Jaki jest szczęśliwy, mimo zmęczenia. Patrzył jak psy go witają. Ile w tym było radości i miłości. Jak się nie mogą sobą nacieszyć. Posmutniał, gdy nagle zrozumiał.

- Nie ma tu dla mnie miejsca. Są szczęśliwą rodziną i nie potrzebują obcego. Pewnie o to im chodziło. Nie chcą, żebym im zabrał ich pana. Nie miałem takiego zamiaru. Jeśli moja obecność tutaj, rozbija ich relacje, to nie mam prawa tu być. Już nigdy. To była ciekawa przygoda.- pomyślał  i bez słowa poszedł na górę. 

Przygotował sypialnię, piżamę i ręczniki dla białowłosego. Spakował wszystkie swoje rzeczy, ubrania i opróżnił łazienkę ze swoich przyborów i kosmetyków. Zniósł to wszystko na dół. Mimo bólu jaki czuł wysilił się jeszcze na odrobinę stanowczości, by zakończyć swoją rolę w tym domu. 

- Wystarczy tego. Teraz Kakashi idzie się myć i spać. Zdążycie się jeszcze sobą nacieszyć.- powiedział dość twardo i może przesadnie nieprzyjemnie. 

Psy niechętnie, ale odstąpiły od niego i schowały się w kuchni. Kakashi naburmuszył się i wstał. Podszedł do Iruki. 

- Proszę. Przygotowałem ci piżamę i ręczniki. Kąpiel gotowa i łóżko też. Lodówka uzupełniona, więc spokojnie możesz odpoczywać i się niczym nie martwić.- powiedział brunet podając mu.

- Dzięki, Iruka.- powiedział i chciał go pocałować, ale widząc coś dziwnego i nieokreślonego w tym spojrzeniu, rozmyślił się. 

Nie miał siły na rozmowę, a to spojrzenie sugerowało dłuższą pogawędkę. Czuł, że zmęczenie dopiero teraz zaczyna go dopadać. Wziął od niego zawiniątko i wszedł do łazienki. 
Iruka natomiast wszedł do kuchni. Sięgnął do szafki po smaczki i rozdał je psom. 

- Cóż... czas się pożegnać. Nie musicie już wykonywać moich poleceń. Możecie wrócić do poprzednich zachowań. Mam nadzieję, że nie męczyliście się ze mną za bardzo.- powiedział uśmiechając się nieco gorzko.

Wyszedł z kuchni nie czekając na ich reakcje czy słowa. Tak właściwie to chyba nawet nie chciał słyszeć odpowiedzi. Zabrał swój spory plecak i wyszedł. 
Szedł i cała drogę rozmyślał. Bardziej niż reakcje psów bolały go słowa i zachowanie Kakashi'ego. Zanim ruszył na tą swoją misję wydawał się chcieć czegoś więcej niż przelotnego, przygodnego seksu.
Był taki przygnębiająco wrogi i oschły. Jakby obrażony. Nawet go nie dotknął! 
Może tam, podczas tej misji spotkał kogoś, z kim było mu lepiej i postanowił jakoś odsunąć od siebie taką mało znaczącą przeszkodę? Poczuł się taki mało wartościowy. Zahaczył o market, gdzie miał zawsze jakąś chociaż małą zniżkę i zrobił małe zakupy, kiedy uświadomił sobie, że jego własna lodówka jest tak pusta, że nie wiadomo czy chociaż wiry tam będą. Przy okazji kupił butelkę podłej, taniej sake. Wiedział niby, że to słaby sposób radzenia sobie z problemami i takimi emocjami, ale nie miał siły na nic bardziej.... rozważnego. 
Jedynie na co mógł się zdobyć, to nie pić w miejscu względnie publicznym. Tak, żeby nikt przypadkiem nie widział, że pije, no dobra, właściwie to się upija z żałości i nad własną głupotą.


Opiekun do psówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz