W drogę

997 54 38
                                        


Kakashi obudził się wraz z pierwszymi promieniami słońca. Czuł się dziwnie wypoczęty, chociaż zasnął dość późno w nocy. Powoli do niego docierało, że leży na czymś wyjątkowo ciepłym, twardawym, ale i gładkim. I to coś właśnie chrapnęło. Uniósł się lekko i zobaczył, że spał na Iruce, który w rozpuszczonych włosach beztrosko śpi rozwalony prawie na całym łóżku. Kakashi usiadł i przyglądał mu się. Wyglądał nawet uroczo i niewinnie. Rozpuszczone włosy nadawały mu miękkości i delikatności. Pozycja, w której aktualnie spał, dziecięcej beztroski. Nie mógł się na niego napatrzeć, co przytrafiało mu się po raz pierwszy w życiu. Zwykle po spędzonej wspólnie nocy, kompletnie tracił zainteresowanie. Pomijając już fakt, że nigdy kochanek i kochanków nie zapraszał do siebie. Ten jeden był wyjątkowy. Jedyny w swoim rodzaju. Trudny do rozgryzienia. Pomijając już taki szczegół kto dawał a kto brał.

Wstał niechętnie. Gdyby tylko mógł, to olałby misję i został z nim w łóżku. Tak mu było dobrze i przyjemnie. Jednak nie mógł tego zrobić. Nachylił się nad śpiącym twardo i pocałował go delikatnie w czoło.

- Jeszcze pięć minut.- Iruka mruknął przez sen zabawnie marszcząc nos.

Kakashi uśmiechnął się do siebie i poczłapał do łazienki. Był zaskoczony, że tyłek prawie w ogóle go nie boli. Czuł, co prawda lekki dyskomfort, ale jak na pierwszy raz to nic. Słyszał wiele opowieści jak to się człowiek czuje po pierwszym ruchaniu, dlatego tak bardzo się przed tym bronił. Jednak teraz niemal żałował, że nie przyszedł do Iruki wcześniej. Naprawdę było warto. 

Wskoczył zatem radośnie pod prysznic. Orzeźwiająco chłodna woda przegnała resztki snu. Wyszedł i jak co dzień poświęcił całe 5 minut na oglądanie się w lustrze. I tego akurat pożałował. Znalazł na swoim ciele kilka dorodnych malinek i ślady irukowych ząbków wokół brodawek. 

- To akurat mógł sobie darować.- mruknął niezadowolony. 

Bezwstydnie wyszedł golutki z łazienki i poszedł do szafy, w której miał komplety swoich strojów. Ubrał się. Kusiło go przez chwilę by podejść i pocałować go, albo jeszcze lepiej, obudzić pocałunkami i wziąć ich chociaż parę na wynos, ale się rozmyślił. Nie lubił łzawych pożegnań. Wolał znikać w ten właśnie sposób. 
Zszedł na dół do kuchni. Zrobił sobie kawy i jakąś kanapkę na szybko. Dzięki wczorajszym zakupom miał w czym wybierać. Musiał przyznać, że Iruka miał naprawdę dobrego nosa w wyborze jedzenia. Zastanawiał się jak on to robi, że wie, które najlepsze i stać go na to wszystko przy tak marnej pensji jaką dostają zwykli nauczyciele akademiccy. Chyba, ze nie jest zwykłym nauczycielem...

Westchnął po raz kolejny o spakował na prędce swój podróżny plecak. Wrzucił tam wszystko, co najpotrzebniejsze. Najchętniej zrobiłby sobie fotkę śpiącego Iruki, ale nie mógł sobie pozwolić na taki luksus wyruszając na misje tej rangi. Lepiej żeby nikt nic nie wiedział. 
Wziął kartkę papieru i na szybko naskrobał na nim parę linijek tekstu z instrukcjami i uwagami dotyczącymi nindogów oraz niezgrabne podziękowanie za upojną noc. Wszedł na górę. Złożył kartkę na pół. Położył ją na nocnym stoliku obok  łóżka. Na niej położył klucz do domu i zwitek banknotów. Zadowolony z siebie wyszedł z domu. 

- Dobra. Wyruszam na misję, ale zostawiam wam Irusia. Taka prośba do was, byście nie robili mu problemów i byli grzeczni do mojego powrotu. Rozumiemy się?

- Jasne, Kakashi. 

- To nara.- rzucił i zniknął w obłoczku. 

Wtedy wszystkie nindogi cicho zakradły się do sypialni, gdzie wciąż spał Iruka. Weszły na łóżko i przypatrywały się śpiącemu, który jakoś wyjątkowo jak na ninja spał twardo za nic sobie mając czyjąś obecność. 

Opiekun do psówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz