Uniki Iruki

574 46 22
                                    


Minęły trzy dni odkąd opuścił dom Hatake. Na początku trochę się jeszcze łudził, że jednak to nie prawda, że to było tylko zmęczenie i takie tam, ale Kakashi nie pojawił się ani nawet nie próbował go złapać, wyjaśnić i uspokoić. Doszedł, więc do wniosku, że faktycznie to miała być jednorazowa przygoda i on go nie chce więcej znać, więc z trudem pogodził się ze stratą. Ustalił sam ze sobą, że popełnił parę błędów, przez co stracił swoją szansę na coś więcej, a skoro Kakashi się nie pojawił to albo znowu jest na misji, co mógłby mu jakoś przekazać, albo po prostu już o nim zapomniał, więc zdecydował się na ten sam krok i unikać go jak tylko się da. 

Rzucił się w wir pracy, by o tym nie myśleć. Ignorował oczywiście zbędne komentarze pod swoim adresem, że teraz już faktycznie przegina z pracą, gdyż niemal całą dobę przesiaduje w Akademii i biurze raportów. Czasem się odcinał w odpowiedni sposób, a czasem udawał, że tego nie słyszy. Wychodził z założenia, że on wtedy nie myśli o swoich kolejnych porażkach, a Wioska ma z tego korzyść, gdyż pracowników biurowych zawsze jest zbyt mało, zwłaszcza popołudniami i wieczorami, więc wszelkie sprawy się wydłużały, a tak mógł nieco te kolejki rozładować, więc przyczyniał się w sumie do wzrostu zadowolenia chodzących na misje. 

Jednak tego dnia miał potężnego pecha. Najpierw zaspał do pracy, więc na głodnego biegł do biura. Kiedy miał 5 minut przerwy i poszedł sobie zrobić kawy, to na korytarzu został potrącony i nie dość, że kawę wylał, to jeszcze potłukł swój kubek i nie miał w czym zrobić nowej. Zrezygnowany posprzątał i wrócił do biura z plamą po kawie na kamizelce, którą zauważył zbyt późno, by się wrócić. Z braku kawy i śniadania pracował dużo wolniej, a jego zawsze ciepły i życzliwy uśmiech był nieco zmęczony i jakby niemo wołał o pomoc chociaż w postaci kawy.
Na domiar złego jakieś pół godziny przed końcem pory lunchowej, która też była pechowa, gdyż bardzo dużo zdających raporty musiał się pojawić akurat wtedy, do biura wszedł białowłosy widocznie kogoś szukając. Od razu kiedy tylko go zobaczył podszedł do biurka. 

- Yo, Iruka- sensei. Wyglądasz okropnie.

- Ohayo, Hatake-jounin. Ty nie wiele lepiej. Czego chcesz?- odparował bez uprzejmości.

- Czemu tak oficjalnie? Grzecznie odpoczywałem po misji i pomyślałem, że wpadnę zobaczyć, co u ciebie.

- Cóż... pracuję jak widzisz. Zaraz zjawi się kolejna fala, więc z łaski swojej dasz odsapnąć?

- Och... wyglądasz jak ktoś, kto potrzebuje dobrej kawy.

Iruka nic nie odpowiedział tylko spojrzał na niego z nadzieją, że mu ją przyniesie, że zrozumiał chociaż on. 

- Ach tak. Misja.- mruknął i zniknął w szarawym obłoczku.

Brunet położył się na blacie.

- Czemu, do cholery musiał się pojawić właśnie dzisiaj, kiedy prześladuje mnie największy pech?- myślał z rozżaleniem.

Jakieś 15 minut później przed jego biurkiem znów pojawił się białowłosy. 

- Dobrze, że wziąłem dużą. Naprawdę potrzebujesz morza kofeiny.- powiedział stawiając przed nim duży kubek aromatycznej kawy, ale nie było w  jego głosie nawet cienia drwiny. 

Iruka podniósł głowę i spojrzał na niego. Nachylał się i wyglądał jakby go to cieszyło. Nie miał pojęcia dlaczego tu przylazł. Czego chce tym razem?

- Czego chcesz w zamian?- burknął słabo i sięgnął po półlitrową kawę czując, że ją odchoruje pijąc na pusty żołądek, ale za bardzo jej potrzebował i za bardzo pachniała. 

Opiekun do psówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz