Uciekinier

501 39 22
                                    


Iruka obudził się w środku nocy z przerażonym krzykiem na ustach i zlany potem. Dygotał, był cały spocony, a strużki potu spływały mu po skroniach. Z trudem łapał powietrze. Po sali rozległy się niewybredne i dość zdenerwowane głosy dezaprobaty dla takich zachowań, ale do niego jeszcze kompletnie nic nie docierało. Skupiał się na tym, żeby w ogóle oddychać. Na salę wbiegł lekarz dyżurujący wraz z pielęgniarką, zaalarmowani tym nagłym rabanem. Zobaczyli go siedzącego i nie mogącego złapać oddechu. Widocznie był mokry od potu. Podbiegli.
Lekarz od razu go zbadał.

- Szybko. Potrzebuję 1 mg dramatoksyny, 5 ml hydroksyzyny i 3 paracetamolu.- rzucił pielęgniarce, która natychmiast pobiegła po żądane leki.

Lekarz podjął próbę dotarcia do pacjenta, którego mięśnie były tak mocno napięte, że aż twarde jak kamień, źrenice mocno rozszerzone, a oddech szybki i płytki. W takim tempie się zhiperwentyluje i może się porobić jeszcze gorzej.

- Panie Umino, słyszy mnie pan? Już dobrze. Tu jest bezpiecznie. Zajmę się teraz panem, zgoda?- zaczął do niego mówić i potrząsać nim.

Kiedy ten wreszcie jako tako zaczął kontaktować, a mięśnie nieco odpuściły, pielęgniarka lekko zdyszana wbiegła znów na salę z żądanymi lekami.

- Pomóż mi go położyć. Trzeba będzie go tez przebrać. Jeśli zostanie w mokrej piżamie do końca się zaziębi.- powiedział odbierając od niej ampułki i kładąc je na stoliku obok łóżka.

- Rozumiem.- powiedziała, choć na samą myśl zarumieniła się.

Obeszła łóżko i z drugiej strony pociągnęła wciąż siedzącego, zmuszając by się położył. Powoli zaczynał im znowu odpływać, więc było znacznie łatwiej niż przed chwilą.

- Nie. Zostaw. Puszczaj mnie. Muszę ich ratować.- mamrotał, ale ciało widocznie osłabło i już nie było tak skore do ruchu czy nawet napięcia mięśni.

- Spokojnie. Oni już są bezpieczni. Teraz musimy się zając tobą, rozumiesz?- lekarz mówił do niego odwracając jego uwagę od strzykawki za pomocą której zaczął wtłaczać mu w żyłę leki jeden po drugim.

Iruka wciąż dygotał, ale z każdym uderzeniem serca czuł się bardziej zmęczony i senny. Poruszył spieczonymi wargami, by jeszcze raz zaprotestować, ale już nic nie powiedział. Zamknął oczy i pogrążył się w ciężkim śnie.

- Biedak. Musiało mu się przytrafić coś bardzo przykrego.- westchnęła.

- Proszę go przebrać, podłączyć kroplówkę i tlen. Idę na obchód.- burknął lekarz.

- Tak jest.- dygnęła i podłączyła mu tlen.

Wyszła po czystą i sucha piżamę, kroplówkę i mały zestaw do mycia. Wróciła i poukładał to wszystko obok łóżka, gdzie spał brunet. Wciąż wyglądał jak coś się działo. Odkryła go i ostrożnie rozebrała. Zaczerwieniła się dość mocno, kiedy zobaczyła jak hojnie został przez naturę wyposażony. Starała się opanować. Obmyła jego lśniące od potu ciało. Była trochę zaskoczona jak bardzo był umięśniony. Żadnego zbędnego tłuszczu, a w tamtej piżamie nie wyglądał tak okazale. Ubrała w nową piżamę i podłączyła delikatnie kroplówkę. Zabrała wszystko i wyszła. Jednak po pół godzinie wróciła z miską aromatycznej, chłodnej wody. Zrobiła okład na rozpalone gorączką czoło. Usiadła przy nim i wpatrywała się w niego. Postanowiła, że póki nie dostanie wezwania, to może przy nim posiedzieć.
Za oknami szarzało, a pielęgniarka znużona czuwaniem drzemała obok łóżka.

- Bakakashi...- wymamrotał niezbyt przytomnie, ale wystarczająco głośno, by zbudzić drzemiącą.

- Ciiii.... już dobrze. Już jest dobrze.- wyszeptała i zdjęła mu z czoła suchy już okład.

Opiekun do psówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz