Nie do życia

560 43 48
                                    


Obudził się czując się dziwnie słabo. Jednak chciał iść do pracy, bo przecież nie może zostawić kolegów samych, zwłaszcza, że w weekendy było więcej biorących i zdających misje. Dowlókł się do kuchni czując dziwny ucisk w żołądku. Zaparzył sobie herbaty zamiast kawy i otworzył lodówkę. Na sam zapach jedzenia poczuł gwałtowne mdłości. Zamknął ją i pobiegł do toalety, gdzie oddał co jeszcze miał w żołądku. Wypłukał usta i umył zęby. Miętowa pasta, której zawsze używał niemal wywołała kolejną serię mdłości, ale nie miał już czym, więc tylko ścisnęło mu żołądek. Poszedł do kuchni i dopił herbatę. Chciał wmusić w siebie chociaż suchą kromkę, by nie iść na głodnego, ale po trzech gryzach myślał, że zaraz znowu to zrobi, wiec podarował sobie. Wypił szklankę ciepłej wody i poczuł się nieco lepiej. Zapakował kilka suchych kromek i poszedł się ubrać. Zastanawiał się, co mogło mu zaszkodzić, ale nic nie wymyślił. Zrezygnowany zawlókł się do pracy. Zaparzył sobie herbaty, której o dziwo nikt mu nie wylał i usiadł na swoje miejsce. W sumie cieszył się, że nie podczas, kiedy miałby prowadzić zajęcia w Akademii. Musiałby wziąć wolne wtedy jak nic. Usiadł i zabrał się za pracę puszczając mimo uszu uwagę, że nie wygląda za dobrze.

- Mogli by zaproponować, że wezmą za mnie godziny, a nie obmawiać za plecami sądząc, że nie słyszę.- pomyślał rzewnie.

Spokojnie minęło półtorej godziny, kiedy żołądek znów się odezwał gwałtowna fala mdłości. Skończył obsługiwać ninja, który podszedł i zerwał się z miejsca. Pobiegł do toalety i zwrócił te pół kromki i herbatę. Ochlapał twarz zimna woda i przepłukał usta. Czuł jak nogi pod nim drżą, więc odczekał jeszcze 5 minut i dopiero potem wrócił do biura. Cieszył się, że toalety są tak blisko. Nie musi się stresować, że nie zdąży dobiec i zapaskudzi podłogę.

Wrócił na miejsce i jakby nigdy nic zajął się pracą. Rozdzielał spokojnie misje przez kolejne dwie godziny, kiedy niemal zielony na twarzy, wstał i niemal wybiegł z biura.

Znów miał torsje, chociaż w żołądku miał tylko trochę herbaty. Przepłukał usta i zacisnął zęby. Przecież nie może się tak łatwo poddać. Usiadł na miejscu czując, że zaczyna się w środku trząść. Było mu strasznie zimno i miał ogromne pragnienie. Napił się herbaty, mimo, że czuł, iż niedługo tego pożałuje i znów będzie "rozmawiał z RALFem" w toalecie.

Sam nie wiedział czemu pomyślał o Hatake. Znów zaczynał się zastanawiać, co zrobił nie tak, że spotkał się z taką wrogością? Może Kakashi się wystraszył, że w tydzień aż tak mocno zapanował nad jego psami? Poczuł się zagrożony, że już nie będzie przywódcą tego stada, że został zdetronizowany?

Na takich rozważaniach i pracy upłynął mu czas aż do pory lunchu, kiedy to poczuł zapach jedzenia i przeklął w duchu swój węch, chociaż nie był aż tak czuły jak Inuzuki czy Hatake.

Wstał i zielony na twarzy zniknął za drzwiami żegnany komentarzami na temat porannych nudności i ciąży. Prychnął poirytowany skrajną głupotą kolegów.

Tym razem miał poważny problem, by podnieść się z klęczek, kiedy torsje ustały. Usiadł więc na podłodze i czekał aż trochę sił zbierze na tak wyczerpująca czynność jak wstać i ruszyć się. Mimo, że chciał walczyć dalej, to czuł, iż kolejny raz może się skończyć nawet omdleniem, więc zrezygnowany postanowił skoczyć do szpitala, to może dostanie coś na wymioty i będzie mógł wrócić do pracy.

Wreszcie był w stanie podnieść się. Dygocząc jak osika na wietrze wrócił do biura. Wział torbę i wychrypiał, że idzie na przerwę i może wróci jeszcze.

Nie czekając na reakcję wyszedł i zawlókł się do szpitala. Miał szczęście, bo akurat nikogo nie było, więc podszedł do recepcjonistki.

- Dzień dobry, może mnie pani do kogoś zapisać?

Opiekun do psówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz