137

6 0 0
                                    

Postanawiam mieć dziś proste włosy, by spróbować czegoś nowego, jednak gdy kończę stylizację, fryzura wygląda dziwnie. Po chwili zmieniam zdanie i kręcę pasma jak zazwyczaj. Szykowanie zajmuje mi znaczną ilość czasu, więc pewnie niedługo będziemy musieli się zbierać. Gdy tu weszłam zauważyłam, że Anne brała już prysznic. To dobrze, przynajmniej  nie będę blokować kolejki. Jestem zdenerwowana i ciekawa tym, jak się wszystko dzisiaj potoczy. Mam nadzieję, że Harry jest w wyśmienitym humorze, a jak nie, to niech chociaż spróbuje być.
Nakładam prosty makijaż - trochę podkładu, czarny eyeliner i tusz do rzęs. Zamierzałam użyć cieni, ale musiałam zmyć krzywe kreski aż trzy razy, zanim równo mi wyszły.
- Żyjesz tam? – dobiega głos Harry'ego zza drzwi.
- Tak, prawie skończyłam – odpowiadam i myję jeszcze raz zęby, zanim opuszczam łazienkę.
- Wezmę szybki prysznic, a potem musimy już wychodzić, jeśli wciąż chcesz iść do mojego taty – mówi Harry, gdy wchodzę do pokoju.
- Okej, przebiorę się w między czasie.
Po tym jak wychodzi, podchodzę do garderoby i sięgam po czarną sukienkę, którą kupiłam na dzisiejszy dzień. Materiał jest gruby, a dekolt wysoko zabudowany. Kokarda zakrywająca moją talię wydaje się być o wiele większa, niż wczoraj, kiedy przymierzałam ubranie. Poza tym i tak będę miała na sobie sweter, ponieważ sukienka jest bez rękawów, a na dworze panuje mróz. Sięgam po bransoletkę z komody i zakładam ją na nadgarstek. Czuję motylki w brzuchu za każdym razem, gdy czytam te piękne słowa, znajdujące się na jednej z zawieszek.
Nie wiem jakie założyć buty, jeśli będę miała szpilki, za bardzo się wystroję. Zakładam czarne balerinki i biały sweter, a następnie czekam, aż Harry wyjdzie z łazienki. Kilka minut później wraca do pokoju, mając na sobie jedynie ręcznik owinięty wokół talii. Och. Nie ważne jak wiele razy go widziałam, zawsze tracę oddech na jego widok. Gapiąc się na jego półnagie ciało, nie rozumiem, jak wcześniej mogły mi się nie podobać jego tatuaże.
- O żesz w mordę – mówi, gdy jego oczy skanują moje ciało.
- Co?
- Wyglądasz... niesamowicie niewinnie.
- To dobrze czy źle? Mamy Boże Narodzenie i nie chcę wyglądać nieodpowiednio – wyjaśniam, niepewna co założyć.
- Dobrze. Bardzo dobrze – oblizuje swoją dolną wargę, a ja muszę odwrócić wzrok, zanim zaczniemy coś, czego nie powinniśmy. Przynajmniej nie teraz.
- Dziękuję. A ty co założysz?
- To co zawsze.
- Aha.
- Nie będę się przebierał specjalnie dla mojego taty.
- Wiem... ale może mógłbyś założyć tę bluzkę, którą dostałeś od mamy na Gwiazdkę? – proponuję nawet jeśli wiem, że się nie zgodzi.
- Nie ma mowy – odpowiada, po czym ściąga jeansy z wieszaka, który upada na podłogę i nie zostaje przez niego odwieszony na miejsce.
Postanawiam nic nie mówić. Odchodzę od garderoby, gdy ręcznik Harry'ego ląduje na ziemi.
- Idę do twojej mamy – oznajmiam i staram się nie patrzeć w dół jego ciała.
- Jak chcesz – uśmiecha się głupawo, a ja opuszczam pokój.
Anne siedzi w salonie, mając na sobie czerwoną sukienkę i czarne szpilki. Strój ten jest całkowitą przeciwnością do jest codziennych dresów.
- Pięknie wyglądasz – mówię jej.
- Tak myślisz? Nie przesadziłam z makijażem i resztą? – pyta nerwowo.
- Nie, ani trochę. Wyglądasz świetnie – zapewniam ją, ponieważ rzeczywiście tak jest.
- Nie żebym się przejmowała. Po prostu nie chcę się źle prezentować przy spotkaniu z byłym mężem, którego od lat nie widziałam – uśmiecha się.
- Gwarantuję ci, że nie wyglądasz źle.
- Jesteście gotowe? – pyta Harry, gdy do nas dołącza.
Jego włosy są wciąż mokre, ale w jakiś sposób wyglądają idealnie. Jest ubrany cały na czarno, łącznie z conversami, które miał w Seattle. Zapomniałam mu powiedzieć, jak bardzo je uwielbiam. Chłopak sięga po torbę z prezentami i czeka na nas przy drzwiach.
- Dlaczego się tak wystroiłaś? – pyta swoją matkę, gdy zjeżdżamy w dół windą.
- Są święta, czemu by nie?
- Po prostu wydaje się to dziwne, żeby...
- Wygląda uroczo, Harry. Jestem równie wystrojona, co ona – wcinam się, zanim powie coś, co zrujnuje jej dzień.
Podczas jazdy wszyscy siedzą cicho, nawet Anne. Widać, że się denerwuje i ma do tego pełne prawo. Gdybym była na jej miejscu, zachowywałabym się dokładnie tak jak ona. Im bliżej jesteśmy domu Kena, tym bardziej się niepokoję. Naprawdę pragnę cichych świąt.
- Zimno ci? – pyta, gdy wjeżdża na autostradę.
- Trochę – odpowiadam. Włącza ogrzewanie, a cisza pozostaje niezmienna.
Kiedy podjeżdża pod dom Kena, Anne zamiera.
- To jest jego dom? – gapi się.
- Taa, mówiłem ci, że jest duży – rzuca, po czym wyłącza silnik.
- Ale nie sądziłam, że aż tak – mówi szeptem.
Harry jako pierwszy staje na chodnik i czeka na nas, zanim idzie po schodkach prowadzących do domu. Widzę lęk na jego twarzy, gdy dzwoni do drzwi. Chwytam jego rękę, próbując go uspokoić, a on spogląda na mnie z uśmiechem, zauważalnym uśmiechem.
Karen radośnie otwiera drzwi. Harry z Anne wchodzą jako pierwsi, a ja tuż za nimi, wciąż trzymając chłopaka za rękę.
- Dziękuję, że przyszliście – mówi Karen.
Na początku pochodzi do Anne.
- Witaj, jestem Karen. Bardzo miło mi cię poznać. Naprawdę doceniam to, że przyszłaś – kobieta emanuje spokojem, ale znam ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że tak nie jest.
- Jestem Anne, również miło mi cię poznać – wita się.
Ken dołącza do nas w salonie i zatrzymuje się na widok swojej byłej żony. Przysuwam się do Harry'ego i mam nadzieję, że Liam wspomniał Kenowi o naszym przybyciu.
- Witaj, Ken – mówi Anne silnym głosem.
- Anne... łał... witaj – jąka się.
Matka Harry'ego wydaje się być zadowolona jego reakcją, gdy po raz kolejny kiwa głową.
- Wyglądasz... inaczej – mówi kobieta.
Wiele razy próbowałam wyobrazić sobie, jak kiedyś wyglądał - przekrwione oczy od alkoholu, spocone czoło czy blada twarz, jednak nigdy mi to nie wyszło.
- Taa... ty także – odpowiada.
To dziwaczne napięcie sprawia, że jestem oszołomiona, ale tuż potem odczuwam ulgę, gdy Liam do nas dołącza.
- Pięknie wyglądasz – rzuca komplement i przyciąga mnie w swoje ramiona.
Uścisk Harry'ego na mojej dłoni staje się ciaśniejszy, ale muszę ją od niego zabrać, bym mogła odwzajemnić gest przyjaciela.
- Ty również prezentujesz się wspaniale – odpowiadam.
Ma na sobie granatowe spodnie, a do tego białą koszulę i czarny krawat. Harry zawiesza swoje ramię wokół mojej talii, a następnie przyciąga mnie do siebie o wiele bliżej, niż wcześniej. Liam wywraca na Harry'ego swoimi oczami, a tuż potem zwraca się do Anne.
- Witam. Jestem Liam, syn Karen. Miło mi panią poznać – mówi uprzejmie.
- Och, proszę, nie mów do mnie 'pani' – śmieje się Anne i kontynuuje. – Ciebie też mi miło poznać. Tessa mi dużo o tobie opowiadała – oznajmia mu.
- Mam nadzieję, że same dobre rzeczy – chłopak się uśmiecha, na co kobieta kiwa głową.
- W większości – żartuje.
Wydaje się, że urok Liama pozbył się sporej dawki napięcia, która panowała w pokoju.
- Jesteście już głodni? Czy powinniśmy poczekać? – pyta nas Karen.
Nikt nie odpowiada, a Harry na mnie spogląda.
- Możemy zaczynać – odpowiadam, na co Karen się uśmiecha.
Wszyscy kierują się do jadalni, a mnie nie dziwi fakt, iż stół jest idealnie nakryty. Tace z schludnie rozmieszczonym jedzeniem zakrywają całą powierzchnię. Na środku stołu jest pełno kwiatów i przeróżnych ozdób, wszystko prezentuje się pięknie. Karen zawsze jest niesamowitym gospodarzem.
- Chciałby się ktoś napić? Mam pyszne czerwone wino w piwnicy – pyta Karen. Jej policzki się rumienią, gdy uświadamia sobie, co właśnie powiedziała. Alkohol jest w tym gronie drażliwym tematem.
- Ja poproszę – uśmiecha się Anne.
Karen znika i chwilę później pojawia się z otwartą butelką czerwonego wina. Zastanawiam się, czy nie zapytać o kieliszek, by pozbyć się niepokoju w żołądku, ale rezygnuję z tego. Zajmujemy miejsca – Anne usadawia się koło Liama i nikt nic nie mówi, gdy nakładają sobie jedzenie na talerz.
Liam nawiązuje ze mną kontakt wzrokowy. Widać, że rozważa nad tym czy się odezwać czy nie, więc kiwam głową w jego stronę. Nie chcę być tą, która przełamuje ciszę. Biorę kęs szynki, a Harry kładzie swoją rękę na moim udzie.
- Więc jak ci się podoba w Ameryce? Jesteś tu po raz pierwszy? – Liam pyta Anne.
- Tak, to mój pierwszy raz. Podoba mi się, nie chciałabym tu mieszkać, ale dobrze się bawię. Planujesz tu zostać po skończeniu nauki?
- Jeszcze nie jestem pewien. Moja dziewczyna za miesiąc przeprowadza się do Nowego Jorku, więc zobaczę, co ona zadecyduje – odpowiada.
Mam samolubną nadzieję, że w najbliższym czasie nigdzie się nie ruszy.
- Osobiście nie mogę się doczekać, kiedy Harry wróci do domu po ukończeniu szkoły – mówi Anne, a ja upuszczam widelec na talerz.
Wszyscy skupiają wzrok na mojej osobie, więc uśmiecham się przepraszająco, zanim znów biorę go w dłoń.
- Wracasz do Anglii? – Liam pyta Harry'ego.
- Taa, a jakżeby inaczej – odpowiada niegrzecznie.
Nigdy nie rozmawialiśmy o tym, co będziemy robić po studiach, ale jego przeprowadzka do Anglii w ogóle nie wpadła mi na myśl. Będziemy musieli to później omówić na osobności.
- Och – mówi Liam i dyskretnie na mnie spogląda.
- Więc... podoba ci się Ameryka, Ken? Planujesz tu zostać na zawsze? – pyta go Anne.
- Owszem, kocham to miejsce. Zostanę tu do końca swojego życia – odpowiada.
- A tak nienawidziłeś Ameryki – uśmiecha się Anne i bierze łyk wina.
- Taa... to prawda – mężczyzna rzuca wymuszony uśmiech.
Karen i Harry kręcą się nerwowo na krzesłach, a ja skupiam się na przeżuwaniu ziemniaków.
- Czy ma ktoś cokolwiek do powiedzenia poza Ameryką? – Harry wywraca oczami.
Delikatnie kopię go pod stołem, jednak nie zwraca na to uwagi.
- Jak ci się udała podróż do Seattle, Tesso? – pyta mnie Karen.
Już jej o tym opowiadałam, jednak wiem, że próbuje nawiązać konwersację, więc ponownie wypowiadam się na ten temat. Kiedy wszyscy kończą jeść, pomagam Karen zanieść naczynia do kuchni. Jest bardzo rozproszona, więc sprzątamy pomieszczenie w ciszy.
- Chciałabyś się jeszcze napić wina, Anne? – Karen pyta kobietę, gdy wszyscy przenosimy się do salonu, żeby otworzyć prezenty. Harry, Anne i ja siadamy na jeden z kanap, Liam na krześle, a Karen i Ken na kanapie naprzeciwko nas. Wygląda to tak, jakbyśmy grali w osobnych drużynach, a Liam robił za sędziego.
- Tak, poproszę. Jest to naprawdę świetne wino – odpowiada Anne i unosi swój kieliszek po dolewkę.
- Dziękuję, kupiliśmy je w Grecji tego lata, to była niesamowita... - zatrzymuje się w połowie zdania.
- Przepraszam, nie chciałam... - Karen brakuje słów.
- Och, nie. Nic nie szkodzi. Wino jest wyśmienite – Anne robi co w jej mocy, by uspokoić kobietę.
Naprawdę podziwiam ją za siłę i wyrozumiałość. Uprzejmość w tych okolicznościach to wielki wysiłek. Karen otrzymała tę wersję Kena, którego Anne nigdy nie miała. Zwiedza Grecję i resztę świata, ma ogromny dom, nowe samochody, a co najważniejsze kochającego i trzeźwego męża.
- Ktoś jeszcze? Tessa, chciałabyś kieliszek? – pyta mnie Karen, po tym jak nalewa Liamowi.
- Tak, poproszę – w końcu się decyduję. Potrzebuję tego, by ukoić moje nerwy.
- A ty, tato? Chcesz kieliszek wina? – Harry rzuca ciętą uwagę.
Wszyscy na niego patrzą z rozszerzonymi oczami i rozwartymi ustami. Ściskam jego rękę, próbując go uciszyć.
- Co? Nie chcesz kieliszka, tato? Jestem pewien, że tak. Tęsknisz za tym, prawda? – kontynuuje z nikczemnym uśmiechem na twarzy.

AfterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz