Uwaga! Rozdział zawiera sceny erotyczne przeznaczone dla osób pełnoletnich. Czytając, robisz to na własną odpowiedzialność. Jeśli nie, możesz spokojnie ominąć notkę.
Harry's POV:
- Nie wiem, czy to najlepszy pomysł - szepczę do Tessy.
Odwraca się na moich kolanach i przykłada mi palec wskazujący to ust, by mnie uciszyć.
- Coś nie tak, Harry? Boisz się małego wyzwania... czy może to prawda cię przeraża? - pyta Molly z chytrym uśmiechem na twarzy. Co za pierdolona dziwka.
- To ty powinnaś się bać - warczy Tessa, co zbija mnie zupełnie z tropu.
- Naprawdę? - Molly unosi brew.
- Dobra... dobra... Uspokójcie się... obydwie - mówi Niall.
Podobało mi się patrzenie jak Tessa pokazuje Molly gdzie jest jej miejsce, ale nie chcę, żeby różowowłosa posunęła się za daleko. Tessa jest zdecydowanie delikatniejsza i wrażliwsza, a Molly powie cokolwiek, by tylko ją zranić.
- Kto zaczyna? - pyta Tristan.
- Ja – Tessa podnosi rękę.
O Panie, szykuje się jebana katastrofa.
- Myślę, że ja powinnam być pierwsza – wtrąca Steph.
Tessa wzdycha, ale siedzi cicho podnosząc swój kubek do ust. Jej wargi są lekko różowe od wiśniowego drinka i nie mogę się powstrzymać przed zobrazowaniem ich wokół mnie.
- Harry, prawda czy wyzwanie? - Steph przerywa moje brudne myśli.
- Nie gram – mówię jej.
- Dlaczego nie? - pyta.
- Nie chcę, grałem już wystarczająco dużo razy w te beznadziejne zabawy – burczę.
- Czyż nie? – mamrocze Molly.
- Daj spokój, on nie miał tego na myśli – broni mnie Tristan.
Dlaczego w ogóle pieprzyłem się z Molly? Jest seksowna i całkiem przyzwoicie obciągała, ale jest tak cholernie irytująca. Na samo wspomnienie jej dotyku robi mi się słabo, więc szybko zamiast niej wyobrażam sobie Tess.
- Okay, Niall. Prawda czy wyzwanie? - pyta Steph.
- Wyzwanie – odpowiada.
- Hmm... Wyzywam cię, żebyś pocałował tę blondynę w niebieskiej bluzce – Steph wskazuje na wysoką dziewczynę z pomalowanymi na czerwono ustami.
- Mogę zamiast niej pocałować jej kumpelę? - błaga Niall.
Dziewczyna stojąca obok blondynki ma długie, kręcone włosy i ciemnobrązowy kolor skóry. Jest zdecydowanie ładniejsza niż blondynka, więc przez wzgląd na Nialla mam nadzieję, że Steph zgodzi się na zamianę.
- Nie ma mowy, blondyna – śmieje się Steph.
- Jesteś diablicą – jęczy Niall i wszyscy zanoszą się śmiechem, gdy idzie w stronę dziewczyny.
Wyzywanie siebie nawzajem do robienia takich głupich rzeczy jak ta, jest zwyczajnie bezcelowe. Nigdy wcześniej nie miałem nic przeciwko, ale przecież nigdy nie chciałem całować tylko i wyłącznie jednej osoby. Teraz nie chcę całować nikogo innego prócz Tessy.
Gdy Niall wraca usmarowany czerwoną szminką wokół swoich ust, zaczynam rozumieć dlaczego Tessa zazwyczaj się nie maluje.
W momencie, w którym Niall wyzywa Zayna, by wypił piwo z kubka, którego ludzie używali jako popielniczki, wyłączam się zupełnie. Łapię kosmyk miękkich włosów Tessy między palce, wolno oplatając go wokół nich. Tessa zakrywa twarz rękami, natomiast Tristan zaczyna się krztusić, a Steph wydaje z siebie pisk.
Po następnych paru bezmyślnych wyzwaniach, w końcu przychodzi kolej Tessy.
- Wyzwanie – z odwagą mówi do Eda.
- Wyzywam cię, byś wypiła shota – mówi, gdy piorunuję go wzrokiem, ostrzegając, że jeśli wyzwie ją do czegoś nieodpowiedniego, bez wahania przeskoczę przez stół i go uduszę. Ed jest całkiem fajnym i wyluzowanym gościem, dlatego nie myślę, że naprawdę bym to zrobił, ale tak czy inaczej, chciałem go uprzedzić.
- Słabe – wtrąca się Molly.
Tessa ją ignoruje i wypija kieliszek. Już i tak jest nawalona, jeśli wypije jeszcze więcej, zacznie jej się robić niedobrze.
- Molly, prawda czy wyzwanie? - mówi Tessa, wyglądając na zadowoloną z siebie.
Oczy Molly spotykają się ze wzrokiem Tessy i wyraźnie widać, że jest zaskoczona jej śmiałym posunięciem.
- Prawda czy wyzwanie? - powtarza Tessa.
- Prawda – odpowiada Molly.
- Czy to prawda, że jesteś zdzirą? - pyta Tessa. Można usłyszeć kilka westchnięć i stłumionych śmiechów.
Chowam twarz za jej plecami, by stłumić chichot. Chryste, ta dziewczyna jest szalona, gdy się upije.
- Słucham? - Molly wytrzeszcza wzrok.
- Dobrze słyszałaś... Czy to prawda, że jesteś zdzirą?
- Nie - odpowiada, przymrużając oczy.
Niall w dalszym ciągu się śmieje, Steph wygląda jednocześnie na rozbawioną i zmartwioną, a Tessa sprawia wrażenie, jakby była gotowa rzucić się na Molly.
- Nie bez powodu nazywamy to 'prawdą' – Tessa dalej ją podpuszcza.
Delikatnie ściskam jej udo i szepczę, żeby dała spokój. Jeśli Molly zrobi krzywdę Tessie, to wtedy będę musiał zainterweniować.
- Moja kolej – mówi Molly.
- Tessa, prawda czy wyzwanie? - pyta Molly. Znowu to samo.
- Wyzwanie – Tessa uśmiecha się sadystycznie.
- Wyzywam cię, byś pocałowała Zayna – naśmiewa się.
- Nie, kurwa – mówię.
- Dlaczego nie? Przecież robiła to już wcześniej – uśmiecha się Molly.
Podnoszę się lekko na kanapie, pociągając za sobą Tessę.
- Nie ma kurwa mowy – warczę na Molly.
Gówno mnie obchodzi ta durna gra, Tessa nikogo nie będzie całować. Zayn skupia wzrok na ścianie, gdy Molly zmienia zdanie.
- Dobra, w takim razie niech będzie prawda – mówi.
- Czy to prawda, że jesteś skończoną kretynką, bo wróciłaś do Harry'ego po tym, jak przeleciał cię dla zakładu? - mówi radośnie. Ciało Tessy sztywnieje na moich kolanach i mała grupka wygląda dość niekomfortowo.
- Nie, to nie prawda – mówi Tessa przyciszonym głosem.
- Ja myślę, że to jednak prawda, a ty jesteś skończoną kretynką. Wierzysz w każde słowo, które wypływa z jego ust. Nie, żebym cię za to winiła, bo wiem jakie cudowne rzeczy te usta potrafią. Kurczę, na pewno wie jak używać swojego języka...
Zanim zdążam ją zatrzymać, Tessa znika z moich kolan i rzuca się na Molly. Dosłownie ją popycha, mocno trzymając za ramiona, a następnie się na nią wdrapuje. Molly ma szczęście, bo już wcześniej siedziała na ziemi, więc nie upada z wysoka.
- Ty pierdolona dziwko! - krzyczy Tessa, podczas chwytania jasnych włosów Molly. Unosi jej głowę z dywanu, zanim ponownie trzaska nią o ziemię.
Jasna cholera.
Zeskakuję z kanapy i zaczepiam ręce wokół jej talii, tym samym odciągając od Molly. Nigdy w życiu nie pomyślałbym, że to ja będę przerywał walkę pomiędzy Tessą i kimkolwiek innym, a zwłaszcza Molly.
Tessa miota się w moich ramionach przez parę sekund, gdy wyciągam ją z salonu, jednak po chwili się uspokaja. Poprawiam dół jej sukienki, by mieć pewność, że nie podwinęła się z żadnej strony; nie potrzeba nam bójki z mojej strony. W kuchni jest tylko parę osób, więc z salonu dobrze słychać ludzi rozmawiających o awanturze.
- Zabiję ją, kurwa! Przysięgam! - Tessa krzyczy, wydostając się z mojego uścisku.
- Wiem... wiem, że tak zrobisz – nie mogę brać na poważnie tego, co mówi, chociaż sam dopiero byłem świadkiem jej ataku na Molly.
- Przestań się do mnie głupio uśmiechać – fuka, pozbawiona oddechu.
Jej oczy są szeroko otwarte i lśniące, a policzki czerwone ze złości.
- Nie uśmiecham się. Jestem po prostu zdumiony tym, co się właśnie stało – przygryzam dolną wargę.
- Tak bardzo jej nie znoszę! Za kogo ona się w ogóle uważa? - krzyczy, ewidentnie próbując zdobyć uwagę Molly.
- Dobrze Oritz, przyniosę ci wody – mówię.
- Oritz? - pyta.
- Bokser UFC*...
- UFC?
- Nie ważne – śmieję się, napełniając jej szklankę wodą. Sprawdzam salon, by mieć pewność, że nie ma nigdzie Molly.
- Ciśnienie mi skacze jak oszalałe – mówi mi Tessa.
- Biłaś się kiedyś z kimś wcześniej? - pytam mimo, iż znam odpowiedź. Najlepszy w bijatykach jest właśnie skok adrenaliny. Do tego stopnia, że jest to uzależniające.
- Nie, oczywiście, że nie.
- To dlaczego teraz to zrobiłaś? Kogo obchodzi jej zdanie o nas.
- Nie o to chodzi. Nie to mnie rozwścieczyło.
- To co w takim razie? - pytam jej. Podaje mi pusty kubek i napełniam go z powrotem wodą.
- Gdy powiedziała to... o tobie i o niej - przyznaje się, a jej twarz jest wykrzywiona ze złości.
- Och.
- Taa. Powinnam uderzyć ją pięścią w twarz - oddycha.
- Tak, ale myślę, że rzucenie jej na ziemię i trzaśnięcie jej głową o podłogę było też całkiem niezłe - droczę się.
Delikatny uśmiech pojawia się na jej twarzy, a z jej gardła wydobywa się chichot.
- Nie mogę uwierzyć, że właśnie to zrobiłam.
- Jesteś taka pijana – śmieję się.
- Jestem - zgadza się ze mną.
- Wystarczająco pijana, by trzasnąć głową Molly o ziemię – mówi, znowu chichocząc.
- Myślę, że wszystkim podobało się przedstawienie - mówię jej, wślizgując rękę wokół jej talii.
- Mam nadzieję, że nikt nie jest na mnie zły za tę scenę - to jest właśnie moja Tessa. Pijana jak diabli, ale w dalszym ciągu bierze pod uwagę innych ludzi.
- Nikt nie jest zły, kochanie, jeśli już, to będą ci dziękować. To jest ten rodzaj gówna, dla którego dzieciaki z bractwa żyją - zapewniam ją.
- Mam nadzieję, że nie – mówi.
- Nie przejmuj się tym. Chcesz poszukać Steph? - pytam ją.
- Myślę, że możemy porobić coś innego... - mówi, zaczepiając swoje palce o moje jeansy.
- Już nigdy nie będziesz piła wódki, gdy nie będzie mnie w pobliżu - mówię jej, drocząc się, ale tak naprawdę jestem bardzo poważny.
- Jasne... A teraz chodźmy na górę – nachyla się i całuje mnie w szczękę.
- Małe, władcze ziółko z ciebie, czyż nie? - uśmiecham się.
- Nie tylko ty masz prawo do dominacji - śmieje się i łapie za kołnierz mojej koszuli, ciągnąc mnie w dół, do swojego poziomu.
- Przynajmniej pozwól mi coś dla ciebie zrobić – mruczy, szczypiąc płatek mojego ucha.
- Dopiero co wdałaś się w bójkę, pierwszą bójkę w swoim życiu i to jest to o czym myślisz?
Tessa kiwa głową.
- Wiesz, że tego chcesz, Harry – mówi niskim głosem powodując, że moje spodnie wydają się jeszcze ciaśniejsze.
- Dobra, kurwa, dobra – poddaję się.
- Nie było trudno.
- Chodźmy – łapię ją za nadgarstek i prowadzę na górę.
- Czy ktoś już przejął twój stary pokój? - pyta Tessa, gdy jesteśmy na górze.
- Tak, ale jest tu masa innych, wolnych pokoi – mówię jej i otwieram drzwi do jednego z nich. Dwa małe łóżka są przykryte czarną pościelą, a w szafie leżą buty. Nie wiem czyj to jest pokój, ale zamykam drzwi i biorę kilka kroków w stronę Tessy.
- Rozepnij mnie - instruuje.
- Nie tracimy czasu, jak widzę?
- Zamknij się i rozepnij mi tę sukienkę – parska.
Kręcę głową z rozbawieniem, a ona odwraca się i unosi do góry swoje włosy. Moje usta ocierają się o jej kark, gdy rozpinam zamek wzdłuż jej pleców. Na jej delikatnej skórze pojawiają się ciarki, gdy przesuwam palcem wskazującym po linii jej kręgosłupa. Przechodzi ją dreszcz i odwraca się, zsuwając rękawy swojej sukienki w dół, by opadła przy jej stopach. Ma na sobie seksowny różowy biustonosz z koronki i majtki, które kurwa kocham. Po jej uśmiechu mogę stwierdzić, że dokładnie wie, jak bardzo je uwielbiam.
- Nie ściągaj butów – praktycznie błagam.
Tessa zgadza się z uśmiechem i spogląda w dół na swoje buty.
- Najpierw, chciałabym coś dla ciebie zrobić – obwieszcza.
Szybkim ruchem targa za moje jeansy i marszczy brwi, gdy się nie zsuwają. Jej palce zręcznie odpinają guzik moich spodni i opuszcza je w dół. Robię krok do tyłu, w stronę łóżka, ale mnie zatrzymuje.
- Nie, fuj. Nie wiemy, kto i co robił na tym łóżku - robi obrzydzoną minę.
- Podłoga - rozkazuje.
- Uhmm... Okej – siadam na podłodze i Tessa do mnie dołącza, wdrapując się na mnie układając nogi po obydwu stronach moich ud.
Jej usta zaciskają się na skórze mojej szyi, przy czym kręci biodrami, napierając na mnie. Kurwa.
- Tess – oddycham.
- Skończę, zanim ty jeszcze zaczniesz, jeśli dalej będziesz to robić – mówię jej.
Odsuwa usta od mojej szyi i ściąga mi koszulkę przez głowę.
- Co chcesz, żebym zrobiła, Harry? Chcesz mnie zerżnąć czy chcesz żebym ci obcią... - przerywam jej pocałunkiem.
Nie tracę czasu na grę wstępną. Pragnę jej i potrzebuję, teraz. W ciągu paru sekund jej majtki leżą na ziemi obok niej, a ja sięgam do spodni po prezerwatywę. Muszę jej przypomnieć, żeby zaczęła stosować tabletki antykoncepcyjne, nie mogę znieść tego, że muszę używać gumki, chcę ją poczuć, całą.
- Harry... Pospiesz się - błaga i kładzie się na podłodze, podtrzymując się na łokciach, jej długie włosy dotykają ziemi za nią.
Czołgam się w jej stronę, rozsuwam uda i przybliżam się, by w nią wejść. Traci równowagę i upada na ziemię łapiąc za moje ramiona.
- Nie... Ja chcę to zrobić - mówi, pchając mnie na ziemię i wdrapując się na mnie. Jęczy w momencie, gdy się obniża i jest to najprzyjemniejszy odgłos, jaki słyszałem. Jej biodra wolno się poruszają, kręcąc się, obijając i torturując mnie.
Zakrywa usta ręką i wywraca oczami. Gdy wbija paznokcie u dołu mego brzucha, zatracam się. Owijam ramię wokół jej pleców i przewracam nas. Już wystarczająco długo miała nade mną kontrolę, nie mogę tego znieść.
- Co... - zaczyna.
- To ja tu rządzę, ja mam pełną kontrolę. Nie zapominaj o tym, kochanie - jęczę i wbijam się w nią ostro. Poruszam się ze zdecydowanie szybszym tempem niż tym, którym ona mnie torturowała.
Tessa gorączkowo kiwa głową i ponownie zakrywa sobie usta.
- Gdy... wrócimy do domu... zerżnę cię jeszcze raz i nie będziesz zakrywać sobie ust... wszyscy będą w stanie cię słyszeć. Słyszeć co ci robię, co tylko ja potrafię zrobić – grożę, podnosząc jej nogę do mojego ramienia.
Znów jęczy, a ja całuję ją w łydkę, gdy nieruchomieje. Jestem blisko... zbyt blisko, więc wciskam głowę w jej szyję wypełniając prezerwatywę. Moja głowa spoczywa na jej piersi do momentu, gdy nasze oddechy się wyrównują.
- To było... – oddycha.
- Lepsze, niż atak na Molly? - śmieję się.
- No nie wiem, było prawie tak dobrze – droczy się i wstaje, by się ubrać.
Pomagam jej zapiąć sukienkę, a ona przeczesuje palcami włosy, kiedy ja zapinam jeansy.Tessa's POV:
- Która jest godzina? - pytam Harry'ego, gdy wkłada z powrotem swoje buty.
- Za dwie minuty północ – odpowiada, po tym jak spogląda na zegarek postawiony na małym biurku.
- Och... Cóż, musimy się pospieszyć i zejść na dół – mówię mu.
- Została minuta – informuje mnie.
- W takim razie się pospiesz – uśmiecham się.
Wciąż jestem nieźle upita, ale teraz, dzięki Harry'emu czuję się zrelaksowana i wyciszona – pijana czy nie, nie mogę uwierzyć w to, co się stało z Molly.
- Chodźmy – Harry bierze mnie za rękę, a gdy jesteśmy u szczytu schodów, ludzie zaczynają odliczać.
- 10... 9... 8...
Harry przewraca oczami.
- 7... 6...
- To głupie – narzeka Harry.
- 5... 4... 3... – zaczynam odliczać.
- Zrób to ze mną – mówię.
Próbuje zachować kamienną twarz, jednak ponosi porażkę, gdy szeroki uśmiech pojawia się na jego twarzy.
- 2... 1... – szturcham jego policzek palcem.
- Szczęśliwego Nowego Roku! - wszyscy krzyczą, łącznie ze mną.
- Hura, Nowy Rok – Harry mówi drętwym głosem, a ja śmieję się, gdy przyciska swoje usta do moich.
Część mnie była zmartwiona, że nie pocałuje mnie tutaj, przy wszystkich, ale teraz to robi. Rękoma wędruję po dolnej części jego brzucha, lecz szybko mnie za nie łapie, powstrzymując mnie. Kiedy się odsuwa, jego oczy błyszczą. Jest taki piękny.
- Nie masz jeszcze dość? - żartuje, a ja kręcę głową.
- Nie schlebiaj sobie. Nie narzucałam ci się – uśmiecham się.
- Muszę skorzystać z toalety – mówię mu.
- Chcesz, żebym poszedł z tobą?
- Nie, zaraz wracam – mówię, dając mu małego całusa przed odejściem do łazienki.
Powinnam była wziąć go ze sobą, to jest zdecydowanie trudniejsze, niż wtedy, gdy jestem trzeźwa. Świetnie się dzisiaj bawiłam, nawet pomimo afery z Molly. Harry zaskoczył mnie swoim spokojem, nawet w stosunku do Zayna, i pozostał w dobrym humorze przez cały wieczór. Po umyciu rąk wracam na korytarz, by znaleźć chłopaka.
- Harry! - woła damski głos.
Gdy rozglądam się dookoła widzę znajomą twarz. Dziewczyna z czarnymi włosami, która wpadła na mnie wcześniej, idzie w stronę Harry'ego. Trzymam się blisko, wścibsko podsłuchując.
- Mam twój telefon, zostawiłeś go w pokoju Lou - uśmiecha się, wyciągając telefon Harry'ego ze swojej torebki.
Co? Jestem pewna, że to nic. Byli w pokoju Louisa, co najprawdopodobniej oznacza, że nie byli tam sami. Ufam mu.
- Dzięki – zabiera od niej telefon, po czym dziewczyna odchodzi.
Dzięki Bogu.
- Hej! - woła za nią.
- Mogłabyś mi zrobić przysługę i nikomu nie wspominać o tym, że byliśmy razem w pokoju Louisa? - pyta ją.
- Nie pisnę ani słówka - uśmiecha się szeroko, a korytarz zaczyna wirować.
Czuję ból w klatce piersiowej i szybko podążam w stronę schodów. Harry zauważa mnie w pędzie i widzę jak wszystkie kolory odpływają mu z twarzy; wie, że został przyłapany.* Amerykańska organizacja mieszanych sztuk walki.