Harry's POV:
- Nie pisnę ani słówka - uśmiecha się Jamie.
- Dzięki... - przestaję mówić, gdy widzę migotanie złota parę metrów dalej.
Jej oczy są szeroko otwarte, a dolna warga drży.
Kurwa, musiała mnie usłyszeć. Tessa zbiega w dół po schodach.
- Tessa, zaczekaj! - krzyczę za nią.
Jak na kogoś, kto jest tak pijany, prawie frunie w dół stopni.
Dlaczego ona zawsze musi ode mnie uciekać?
- Tess! - krzyczę ponownie, przepychając ludzi ze swojej drogi.
Wreszcie, gdy jestem już tylko kilka metrów za nią, robi coś co prawie zwala mnie z nóg. Blond dupek, który wcześniej ją obserwował gwiżdże, gdy Tessa przebiega obok niego, co powoduje, że zatrzymuje się w połowie drogi. Uśmiecha się szeroko i przyciąga go do siebie za koszulkę. Co ona robi do jasnej cholery? Czy ona ma zamiar...
Odpowiada moim myślom, kiedy patrząc w tył na mnie, przyciska swoje usta do jego warg. Mrugam gwałtownie, usiłując sprawić, by ta scena zniknęła. To nie dzieje się naprawdę. Ona by tego nie zrobiła, nie Tessa, nie ważne jak bardzo jest wściekła.
Blondyn jest ewidentnie zaskoczony jej nagłym pokazem, ale szybko dochodzi do siebie i owija swoje ręce wokół jej talii. Tessa otwiera usta i przesuwa dłoń do jego włosów, ciągnąc za nie. Nie mogę zrozumieć, co się właściwie teraz dzieje.
- Harry! Przestań! - krzyczy Tessa.
Przestań co?
Gdy mrugam ponownie, jestem na blondynie i jego usta są zakrwawione Już go zdążyłem uderzyć?
- Proszę, Harry! - krzyczy znowu.
Złażę z niego w pośpiechu, zanim wszyscy zbiorą się wokół nas.
- Co do diabła? - jęczy blondyn.
Mam ochotę skopać mu jego jebany łeb, ale staram się panować nad sobą. Musiała to kurwa zrobić. Sprawiła, że wszystko, nad czym do tej pory pracowałem poszło na marne. Zmierzam w stronę drzwi, nie tracąc czasu na to ,by zobaczyć czy za mną podąża.
- Dlaczego go uderzyłeś? - jej głos woła zza mnie, gdy docieram do mojego samochodu.
- Jak myślisz dlaczego, Tesso? Może dlatego, że właśnie patrzyłem, jak się z nim kurwa całujesz! - wrzeszczę na nią.
Już prawie zapomniałem jak to jest, ten przypływ adrenaliny i znajome ukłucie w kłykciach. Uderzyłem tylko raz... Chyba co najmniej raz... więc nie jest tak źle, chcę więcej.
- Dlaczego cię to właściwie obchodzi? Pocałowałeś tamtą dziewczynę! Pewnie nie tylko to! Jak mogłeś? - zaczyna szlochać.
- Nie! Nie będziesz teraz kurwa płakać. Właśnie pocałowałaś kogoś na moich oczach! - uderzam głową w maskę mojego samochodu.
- Ty zrobiłeś gorszą rzecz! Słyszałam jak mówisz tej dziewczynie, żeby nie mówiła nikomu, o tym, że byłeś z nią w pokoju Louisa!
- Nie wiesz nawet o czym mówisz! Nikogo kurwa nie pocałowałem!
- Właśnie, że pocałowałeś, jestem tego pewna! Przecież powiedziała, że nie piśnie ani słowa! - krzyczy, wymachując rękoma jak idiotka.
Kurwa, jak ona doprowadza mnie do szału.
- Tak się kurwa mówi. Miała na myśli, że nie powie nikomu o naszej rozmowie, czy o tym, że paliliśmy trawę! - wrzeszczę.
- Paliłeś trawę? - wytrzeszcza oczy.
- Nie, właściwie nie paliłem, ale kogo to w ogóle obchodzi! Ty właśnie mnie kurwa zdradziłaś! - ciągnę za swoje włosy.
- W takim razie, dlaczego zostawiłeś mnie, żeby spędzać z nią czas, a potem powiedziałeś jej, by nic nie mówiła, przecież to nie ma sensu!
- Ona jest siostrą Dana! Prosiłem ją, żeby nikomu nic nie mówiła, bo próbowałem ją przeprosić, za to co jej zrobiłem. Miałem zamiar ci o tym powiedzieć jutro, jak nie będziesz już taka napastliwa! Wszyscy byli w pokoju - ja, ona, Louis i Niall. Palili jointa, a jak sobie poszli, poprosiłem ją, żeby na chwilę została, bo chciałem wszystko wyjaśnić między nami, dla ciebie. Nie zdradziłbym cię do jasnej cholery, powinnaś o tym wiedzieć!
Tessa nie wie jak się zachować. I bardzo dobrze. Jest kurwa w błędzie, a ja jestem kurwa wściekły.
- Cóż... - zaczyna.
- Co? To ty jesteś w błędzie, ja nie. Nie dałaś mi szansy się wytłumaczyć, zamiast tego zachowałaś się jak dzieciak. Impulsywny, mały dzieciak! - drę się, waląc znowu pięścią w maskę. Tessa podskakuje od hałasu, ale mam to gdzieś.
Powinienem po prostu wrócić do środka, znaleźć blondyna i skończyć to, co zacząłem. Walenie pięścią w mój samochód nie daje mi takiej satysfakcji.
- Nie jestem dzieciakiem! Myślałam, że coś z nią robiłeś! - odkrzykuje mi.
- Otóż, nie robiłem! Po tym wszystkim co przeszedłem, by sprawić, żebyś ze mną została, myślisz, że zdradziłbym cię z przypadkową laską na imprezie, albo z kimkolwiek innym? Kurwa!
- Nie wiedziałam, co myśleć – znowu wznosi ręce do góry.
- To już twój problem. Nie wiem, co u diabła mam jeszcze zrobić, żebyś zobaczyła, że cię kocham - przeczesuję ręką swoje włosy.
Pocałowała kogoś, pocałowała innego faceta na moich oczach... Czuję się jeszcze gorzej, niż wtedy, gdy mnie zostawiła - przynajmniej mogłem winić za to siebie.
- Co miałam myśleć? Powiedziała to w taki sposób, jak byście robili coś innego – mówi, jej ciepły oddech formuje chmurę dymu na zimnym powietrzu.
- Powinnaś była mnie po prostu zapytać, zamiast uciekać jak zawsze!
- Cóż, może gdybym nie była tak bardzo przyzwyczajona do twoich sekretów, nie byłoby z tym problemu! - krzyczy.
- Jesteś niemożliwa! Szczerze, nie mogę teraz nawet na ciebie patrzeć – mówię to, co mam na myśli.
Obraz Tessy całującej go nie przestaje odtwarzać się w mojej głowie setki razy.
- Przepraszam, że go pocałowałam, przecież to nic wielkiego - wzdycha.
- Żartujesz sobie, prawda? Proszę, powiedz mi, że żartujesz, bo jeśli to ja bym zrobił coś takiego, pewnie już nigdy byś się do mnie nie odezwała! Ale zapomniałem, że jeśli robi to księżniczka Tessa to wszystko jest w porządku! Nic złego się nie stało! - drwię.
- Księżniczka Tessa? Serio, Harry?
- Tak, serio! Zdradziłaś mnie, na moich oczach! Zabrałem cię tu, żebyś zobaczyła jak bardzo mi na tobie zależy; chciałem, byś wiedziała, że nie obchodzi mnie to, co inni o nas myślą. Chciałem, byś spędziła ten wieczór najlepiej jak można i wtedy ty robisz coś takiego!
- Harry... Ja...
- Nie! Mam dość. Zachowujesz się, jakby nic się nie stało! Dla mnie się stało! Widzieć usta innego faceta na twoich... To... Nawet nie potrafię wytłumaczyć jak niedobrze mi się robi, gdy o tym myślę.
- Powiedziałam...
- Przestań mi przerywać chociaż raz w twoim cholernym życiu! - krzyczę.
- Wiesz co... dobra. Możesz tam wrócić i zapytać swojego nowego chłopaka, czy nie odwiezie cię do domu – prycham i otwieram drzwi od samochodu.
- Swojego nowego chłopaka? Zachowujesz się absurdalnie.
- Taa... W sumie jest w twoim typie, wygląda bardzo podobnie do Noah. Może dlatego przede wszystkim to zrobiłaś. Tęsknisz za nim, nie?
- Słucham? Co Noah ma z tym wspólnego? I jest to chyba oczywiste, że nie mam żadnego typu, chociaż może powinnam – warczy, wskazując na mnie.
- Pierdol się! - spluwam i wdrapuję się do samochodu, odpalając silnik, a następnie odjeżdżam, zostawiając ją samą na zimnie.
Kiedy dojeżdżam do znaku stopu, nie mogę się powstrzymać i uderzam kilkakrotnie w kierownicę.
Jeśli Tessa nie zadzwoni do mnie w przeciągu godziny, będę wiedział, że wróciła do domu z kimś innym.Tessa's POV:
Dziesięć minut później w dalszym ciągu stoję na chodniku. Straciłam już zupełnie czucie w rękach i nogach, a do tego trzęsę się z zimna. Harry wróci w każdej chwili, nie ma możliwości, że naprawdę zostawiłby mnie tutaj, samą. Pijaną i samą.
Gdy chcę do niego zadzwonić przypomina mi się, że ma mój telefon. Świetnie.
Co do cholery sobie myślałam? No właśnie - nie myślałam, to jest problem. Szło nam tak dobrze i nawet nie próbowałam dać mu przywileju wątpliwości. Zamiast tego pocałowałam innego gościa. Na samo wspomnienie chce mi się wymiotować na chodnik.
Dlaczego on jeszcze nie wrócił?
Muszę wejść do środka, tutaj jest zdecydowanie zbyt zimno i mam ochotę na następnego drinka, szum w mojej głowie zaczyna się uciszać. Nie jestem gotowa, by zmierzyć się z rzeczywistością. Gdy wchodzę do środka, kieruję się prosto do kuchni i nalewam sobie drinka. Właśnie dlatego nie powinnam pić alkoholu, nie mam zdrowego rozsądku, gdy jestem pijana. Było tak zabawnie do momentu, aż ta zdzira z migocącymi włosami musiała wszystko zniszczyć.
Nie, Tesso, ty to zniszczyłaś, przypomina mi moja podświadomość. Jestem zbyt pijana, by przejmować się jej opinią.
Kładę głowę na blacie i próbuję poukładać sobie myśli. Cały czas powtarzał, że go zdradziłam, technicznie rzecz biorąc, chyba tak było, ale wcale tego nie chciałam. Byłam taka wściekła, pijana i wściekła, że chciałam, by poczuł to, co ja czułam. Zbyt szybko założyłam najgorsze i popełniłam wielki błąd.
- Tessa? - słyszę za sobą głos Zayna.
- Hej – jęczę i podnoszę głowę z zimnego blatu, a następnie odwracam się do niego przodem.
- Uhm... co robisz? - na wpół się śmieje.
- Ja... ja, właściwie to sama nie wiem – próbuję wydobyć z siebie uśmiech.
- Och... wszystko w porządku? - pyta.
- Taa... okej – kłamię.
- Gdzie jest Harry?
- Wyszedł.
- Wyszedł? Wyszedł z imprezy?
- Tak – upijam drinka z kubka.
- Bez ciebie?
- Taa.
- Dlaczego?
- Bo jestem idiotką – odpowiadam szczerze.
- Wątpię w to – uśmiecha się.
- Nie, naprawdę, tym razem jestem.
- Chcesz o tym pogadać?
- Nie, niezupełnie – wzdycham.
- Okej... W takim razie zostawię cię samą - mówi i zaczyna się oddalać.
- Nie, nie odchodź, po prostu nie chcę o tym rozmawiać – staram się uśmiechnąć.
W każdej chwili Harry może wrócić, by mnie odebrać.
- W porządku, zgoda. To nie powinno być takie skomplikowane, wiesz?
- Co? - pytam go, a następnie za nim podążam i siadam przy stole do gry w karty.
- Miłość, związki i cała reszta. To nie musi być takie trudne.
- Ale czy takie właśnie nie jest? Czy zawsze tak nie ma? - nie mam żadnych odniesień poza Noah, ale my nigdy się tak nie kłóciliśmy. Sprzeczaliśmy się, ale nie było to bliskie kłótniom pomiędzy mną i Harrym.
Wylewam swojego drinka do zlewu i sięgam po szklankę, by nalać do niej wody.
- Nie, przynajmniej ja tak myślę. Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby ludzie kłócili się tak jak wy.
- To dlatego, że bardzo się różnimy, to wszystko.
- Taa, pewnie masz rację. Jesteś dla niego bardzo dobra – uśmiecha się.
- On też jest dla mnie bardzo dobry, zazwyczaj – śmieję się.
Gdy znowu patrzę na zegarek, okazuje się, że minęła godzina odkąd Harry mnie tu zostawił. Może ostatecznie wcale po mnie nie wróci.
- Wybaczyłbyś komuś, gdyby pocałował inną osobę? - pytam w końcu Zayna.
- Nie, nie wydaje mi się, ale to chyba zależy od szczegółów.
- Co, jeśli ta osoba zrobiłaby to na twoich oczach?
- Jasne, że nie. Takie coś jest niewybaczalne – mówi z obrzydzeniem.
- Och.
- On to zrobił?
- Nie, ja.
- Ty? - Zayn jest wyraźnie zaskoczony.
- Tak... Mówiłam ci, że jestem idiotką.
- Taa, głupio przyznać, ale jesteś.
- Dokładnie – zgadzam się.
- Harry nie będzie zadowolony - mówi mi.
- Myślisz, że mi wybaczy?
- Nie wiem. Jest wściekły nawet wtedy, gdy jakiś facet się do ciebie tylko odezwie. Nie mogę sobie wyobrazić jaki musiał być wkurwiony.
- Wystarczająco wściekły, by mnie tu zostawić.
- Jak zamierzasz wrócić do domu? - pyta.
- Cały czas mam nadzieję, że po mnie wróci, ale najwyraźniej to się nie stanie – przygryzam wargę.
- Ja mogę cię podrzucić, jeśli chcesz.
- Nie chcę cię w to wszystko wciągać.
- Jak w takim razie chcesz się tam dostać?
Rozglądam się wokół, w poszukiwaniu jakiejś znajomej twarzy, ale nikogo nie widzę.
- Steph i Tristan są pewnie na górze... No wiesz.
- Możesz mnie teraz zabrać? - pytam.
Nie chcę się jeszcze bardziej pogrążać, jednak nie mam innej możliwości podwózki. Dzięki Bogu, że zaczynam powoli trzeźwieć. Chcę się już tylko znaleźć w domu i spróbować porozmawiać z Harrym.
- Okej, chodźmy – mówi Zayn, więc wypijam resztę wody przed pójściem do jego samochodu.