Harry's POV:
- Zawsze cię znajdę - mówię.
Moje słowa są prawdziwe, zawsze ją znajduję; dosłownie i w przenośni.
Nie mogę kurwa uwierzyć, że wyszedłem tu po to, by znaleźć Tessę i Zayna rozmawiających o jej ukrywaniu się przede mną. Chrzanić to. Tessa podtrzymuje się Zayna, by utrzymać równowagę, a ja przechodzę przez zmarzniętą trawę i znajduję się bliżej nich.
- Harry - Tessa piszczy, wyraźnie zaskoczona moją obecnością.
- Taa, Harry - powtarzam jej słowa.
Zayn w pośpiechu odsuwa się od niej, a ja próbuję zachować spokój. Dlaczego ona u diabła jest z nim tutaj sama? Wyraźnie powiedziałem jej, żeby została w środku, w kuchni. Gdy spytałem Steph, gdzie do cholery jest Tessa, jedyne co powiedziała to 'Zayn'. Po pięciu minutach przeszukiwania całego pierdolonego domu, postanowiłem sprawdzić na zewnątrz i oto są. Razem.
- Kochanie, miałaś zostać w kuchni - dodaję to słowo, by złagodzić mój szorstki ton.
Jeśli teraz wybuchnę Tessa może spróbować z nim odejść, a to już miało miejsce zbyt wiele razy. Nie pozwolę, by stało się to dzisiaj. Starałem się ostatnio jak mogłem, żeby utrzymać swój temperament na wodzy.
- A ty miałeś być zaraz z powrotem - odparowuje Tessa.
Wzdycham i biorę głęboki oddech zanim znowu zacznę mówić. Zawsze reaguję zbyt impulsywnie i staram się już do tego nie dopuścić. Ale, kurwa, ona tylko sprawia, że jest to jeszcze trudniejsze.
- Chodźmy do środka - mówię jej i sięgam po jej dłoń.
Muszę zabrać ją z dala od Zayna i szczerze, sam też muszę znaleźć się z dala od niego. Już raz skopałem mu porządnie tyłek i nie mam nic przeciwko, żeby zrobić to jeszcze raz.
- Zrobię sobie tatuaż, Harry - odzywa się Tessa, gdy odciągam ją od murka.
- Co? - czy ona jest pijana?
- Taa... Powinieneś zobaczyć nowy tatuaż Zayna. Jest taki ładny. Pokaż mu, Zayn - uśmiecha się.
Dlaczego do diabła Tessa oglądała jego tatuaże i ile z ich rozmowy przegapiłem? Co jeszcze robili? Co jeszcze jej pokazywał? Zawsze jej pragnął od momentu, gdy ją poznał, tak samo jak ja. Różnica była taka, że ja chciałem ją przelecieć, a on rzeczywiście ją lubił. Ale to ja wygrałem, wybrała mnie.
- Ja nie... - zaczyna Zayn. Widzę jak niekomfortowo się czuje, Tessa też.
- No dalej, pokaż mi - instruuję.
Ku mojej zgrozie i absolutnej jebanej irytacji, podwija swoją koszulkę do góry i widzę bandaż. Tatuaż sam w sobie jest całkiem fajny, ale dlaczego czuł potrzebę, by pokazywać mojej Tessie to gówno za moimi plecami.
- Czyż nie jest świetny? Ja też chce jeden. Myślę, że uśmiechniętą buźkę - rozpromienia się.
Ona nie może mówić serio. Przygryzam zębami mój kolczyk w wardze, by powstrzymać się od śmiechu. Część mojej irytacji znika, gdy słyszę jej absurdalny pomysł zrobienia sobie tatuażu.
- Jesteś pijana? - pytam jej.
- Może - chichocze.
Świetnie.
- Jak dużo wypiłaś? - pytam się jej. Sam wypiłem dwa drinki i mogę stwierdzić, że ona pochłonęła więcej.
- Nie wiem... Ile ty wypiłeś? - droczy się i unosi koniec mojej koszulki do góry. Jej zimne ręce spoczywają na mojej gorącej skórze i wzdrygam się zanim przyciska głowę do mojego torsu. Widzisz Zayn, ona jest moja. Nie twoja, ani nikogo innego, tylko moja.
- Ile ona wypiła? - pytam go.
- Nie jestem pewien ile wypiła wcześniej, ale właśnie rozegraliśmy dwie rundy piwnego ping-ponga, tylko zamiast piwa użyliśmy wiśniówki.
- Zaraz... 'my'? Razem graliście w piwnego ping-ponga? - pytam przez zęby.
- Nie, to się nazywa wiśniówkowy ping-pong - poprawia mnie Tessa, śmiejąc się.
- Wygraliśmy, dwa razy. Ja trafiłam większość rzutów. Steph i Tristan też byli nieźli, ale ich pokonaliśmy. Dwa razy - przypomina mi znowu.
To jest właśnie Tessa, dziewczyna, która jest przyzwyczajona do bycia najlepszą i najmądrzejszą we wszystkim, a do tego przechwala się swoją wygraną i muszę przyznać, że to uwielbiam.
- Zwykła wódka? - pytam go.
- Nie, to był mix z małą ilością wódki, ale Tessa wypiła tego dość dużo.
- A ty przyprowadziłeś ją tutaj po zmroku gdy wiedziałeś, że jest pijana? - podnoszę głos.
- Harry, musisz wyluzować. To ja go poprosiłam, żeby ze mną wyszedł na zewnątrz. Najpierw mi odmówił, bo wiedział, że tak się będziesz zachowywał - Tessa marszczy się i próbuje
zdjąć ręce z mojego nagiego brzucha, ale delikatnie kładę je z powrotem na miejsce. Owijam ręce wokół jej talii, przyciągając ją jeszcze bliżej siebie.
Wyluzuj? Czy ona naprawdę właśnie kazała mi wyluzować?
- I nie zapominajmy, że jeśli nie zostawiłbyś mnie, ty mógłbyś być moim partnerem w grze - dodaje, lekko mamrocząc.
Wiem, że ma rację, ale działa mi na nerwy. Jak mogła grać z Zaynem ze wszystkich możliwych ludzi? Wiem, że on dalej coś do niej czuje, nie jest to nic w porównaniu z moją miłością, ale mogę stwierdzić po sposobie w jaki na nią patrzy, że zależy mu na niej.
- Mam rację, czy mam rację? - Tessa pyta.
- Dobra, Tesso - burczę, próbując ją uciszyć.
- Pójdę do środka - mówi Zayn, rzucając swojego papierosa na ziemię przed odejściem.
- Jesteś taki zrzędliwy, może powinieneś wrócić do robienia tego, cokolwiek to było, co przerwałeś. Znowu próbuje się ode mnie uwolnić.
- Nigdzie się nie wybieram - odpowiadam, z zamierzeniem pomijając jej komentarz odnośnie mojej nieobecności.
- W takim razie przestań być zrzędliwy, bo się świetnie dzisiaj bawię - patrzy na mnie. Jej oczy zdają się być jeszcze jaśniejsze, niż zwykle, z czarnymi kreskami, które namalowała wokół nich.
- Jak miałem być szczęśliwy, skoro nie mogłem cię nigdzie znaleźć i okazało się, że byłaś sama na zewnątrz akurat z Zaynem?
- Wolałbyś, żebym była tu z kimś innym? - jest okropnie dociekliwa, gdy jest pijana.
- Nie, nie pojmujesz o co mi chodzi - parskam.
- Tu o nic nie chodzi. Nie zrobiłam nic złego, więc przestań być zrzędą albo nie chcę spędzać z tobą czasu - grozi.
Chce mi się na nią krzyczeć, chcę powiedzieć jej, że jest irytująca jak diabli, i wrócić z powrotem na górę, ale muszę przyznać, że ta pyskata, pijana Tess jest przezabawna. Jej dobór słów, gdy próbuje mnie obrazić nazywając mnie zrzędą, jest słodki. Poza tym wypiła zdecydowanie za dużo i nie ma możliwości, że zostawię ją samą, nawet na minutę, przynajmniej nie tym razem. Chcę, żeby się dobrze bawiła, szczególnie dlatego, że obawiałem się, iż ktoś powie coś głupiego i będę musiał mu skopać tyłek. Do diabła, jeśli to by miało miejsce dwa tygodnie temu, wpierdoliłbym Zaynowi, znowu.
- Dobra, nie będę zrzędą - przewracam oczami.
- Żadnego przewracania oczami - beszta mnie, a ja zabieram ręce z jej talii.
- Okej, żadnego przewracania oczami - uśmiecham się.
- Tak też myślałam - próbuje powstrzymać się od chichotu.
- Strasznie się dzisiaj rządzisz.
- Wódka sprawia, że jestem odważna - informuje mnie.
Czuję, że jej ręce przesuwają się niżej na moim brzuchu.
- Mówisz, że chcesz zrobić sobie tatuaż? - pytam, przesuwając jej ręce z powrotem w górę, ale ona sprzeciwia się moim działaniom i dotyka mnie jeszcze niżej.
- Tak, może pięć. Sama nie wiem.
- Nie będziesz robić sobie tatuażu - śmieję się, ale tak naprawdę jestem bardziej niż poważny.
- Dlaczego nie? - jej palce bawią się szwem moich bokserek.
- Porozmawiamy o tym jutro jak będziesz trzeźwa - wiem, że ten pomysł się jej nie spodoba, gdy nie będzie pijana.
- Chodźmy do środka - mówię jej, próbując przesunąć się z miejsca, w którym stoimy.
Tessa wślizguje swoją rękę do moich bokserek i staje na palcach. Zakładam, że pocałuje mnie w policzek, ale zamiast tego przysuwa usta do mojego ucha. Syczę, gdy ściska mnie delikatnie w swej dłoni.
- Myślę, że powinniśmy tu zostać - szepcze.
Kurwa.
- Wódka zdecydowanie sprawia, że jesteś odważna - mój głos łamie się, zdradzając mnie.
- Taa... i sprawia, że jestem napal... - zaczyna, zbyt głośno. Zakrywam jej usta, gdy mała grupka pijanych dziewczyn przechodzi obok.
- Musimy wejść do środka, jest zimno i nie sądzę, by docenili mnie, gdybym pieprzył ciebie w krzakach - uśmiecham się, a jej źrenice się rozszerzają.
- Ja bym to bardzo doceniła - mówi w momencie, gdy moja dłoń odkrywa jej usta.
- Chryste, Tess, parę drinków i masz bzika na punkcie seksu - zanoszę się śmiechem, przypominając sobie Seattle i brudne słowa, które wypływały z jej pełnych ust.
Muszę zabrać ją do środka zanim wykorzystam jej ofertę i zaciągnę ją w krzaki.
- Tylko dla ciebie - puszcza mi oczko i nie mogę powstrzymać śmiechu.
- Chodźmy - kładę rękę na jej ramieniu i ciągnę ją przez podwórze do wnętrza domu.
Tessa dąsa się przez całą drogę, co sprawia, że moje genitalia bolą jeszcze bardziej, szczególnie gdy wypycha swoją dolną wargę na zewnątrz. Mógłbym z łatwością nachylić się i złapać ją między zęby. Kurwa, jestem tak samo ordynarny jak ona, a nawet nie jestem pijany, może trochę zjarany, ale nie pijany. Tessa byłaby taka wkurzona, gdyby znalazła mnie na górze. Nie paliłem tak naprawdę, ale byłem w tym pokoju, a oni specjalnie dmuchali mi dymem w twarz. W jakiś dziwny sposób wiem, że palenie trawy byłoby ostatnim z jej zmartwień, gdyby weszła do tego pokoju.
Ciągnę ją przez tłum i prowadzę do najmniej zatłoczonego pokoju na dole, który okazuje się być kuchnią. Tessa opiera swój łokieć na blacie i spogląda na mnie do góry. Jak to jest możliwe, że wygląda tak samo pięknie, jak wyglądała, gdy wychodziliśmy z naszego mieszkania, podczas gdy inne dziewczyny prezentują się koszmarnie? Po pierwszym drinku ich makijaż zaczyna się rozmazywać, włosy się kołtunią, i wyglądają niechlujnie. Ale nie Tessa, Tessa wygląda jak jebana bogini w porównaniu do nich. W porównaniu do kogokolwiek.
- Chcę jeszcze jednego drinka, Harry - jej głos jest niski.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.
- Proszę? Tak dobrze się bawię, nie bądź sztywniakiem - wystawia język jak małe dziecko.
- Okej, jeszcze jeden, ale musisz przestać mówić jak dziesięciolatek - docinam jej.
- Dobrze, proszę pana. Serdecznie przepraszam za mój niedojrzały język, nie powtórzę moj...
- Albo jak stary dziadek - śmieję się.
- Kurwa, dobra. Przestanę kurwa mówić jak jebany... - nie kończy swojej obrzydłej wypowiedzi, bo obydwoje zanosimy się śmiechem.
- Jesteś dzisiaj niemożliwa - mówię jej.
- Wiem, jest zabawnie - chichocze.
Cieszę się, że Tessa się dobrze bawi, ale nie mogę przestać czuć irytacji, że świetnie spędzała czas z Zaynem, nie ze mną. Będę jednak trzymał język za zębami, bo nie chcę zepsuć jej wieczoru.
- Chodźmy znaleźć Steph - wstaje, upijając łyk swojego drinka.
- Między wami już wszystko w porządku? - pytam jej. Nie wiem co o tym myśleć. To chyba dobrze. Tak przypuszczam.
- Tak myślę. Tutaj są! - wskazuje na Tristana i Steph siedzących na kanapie.
Gdy wchodzimy do salonu małe grono chłopaków siedzących na podłodze odwraca się patrząc na Tessę. Ona jest całkowicie nieświadoma ich pożądliwych spojrzeń, ale ja nie jestem. Rzucam im ostrzegające spojrzenie i prawie każdy z nich odwraca wzrok oprócz blondyna, który lekko przypomina Noah, i kontynuuje gapienie się, gdy przechodzimy obok. Zastanawiam się nad tym, czy kopnięcie go w twarz będzie dobrym wyjściem czy nie, ale zamiast tego chwytam dłoń Tessy, przynajmniej na ten moment.
Tessa spuszcza głowę by spojrzeć na nasze złączone dłonie i jej oczy się powiększają. Dlaczego jest taka zdziwiona, że trzymam ją za rękę? Mam na myśli, okej, to nie jest coś z czym czuję się komfortowo, ale robię to okazjonalnie, czyż nie?
- Tu jesteście! - Steph woła, gdy do nich dołączamy.
Molly siedzi na ziemi obok gościa, który ma na imię Jason, tak mi się wydaje. Jestem prawie pewny, że jest pierwszoroczniakiem i jego ojciec jest właścicielem ziemi w Vancouver, co czyni go bachorem z funduszem powierniczym. Obydwoje, wyglądają zajebiście głupio razem, ale jestem zadowolony, że Molly dała mi na razie spokój. Jest niezwykle irytująca i wiem, że Tessa jej nie znosi.
- Byliśmy na zewnątrz - mówię jej.
- Nudzi mi się - odzywa się Niall, mieszając palcami w swoim piwie.
- Czy w dalszym ciągu wychodzimy gdzieś po tej imprezie, czy nie? Jest już prawie jedenasta - pyta Louis.
- Możemy iść po północy, albo możemy po postu wszyscy wyjść jutro wieczorem - proponuje Niall.
- Kogo to obchodzi, ta impreza i tak jest do bani - mówi Molly, przewracając oczami.
- Zostańmy po prostu tutaj, i tak zaraz będzie północ - rzuca Steph, ignorując swoją przyjaciółkę, nieprzyjaciółkę.
Siadam na końcu kanapy i wciągam Tessę na swoje kolana. Kilka par oczu kieruje się w naszą stronę, ale mam to gdzieś. Niech ktoś się tylko odważy powiedzieć coś na ten temat. Chwilę później, wszyscy odwracają wzrok oprócz Steph, która przesyła mi uśmiech. Nie odwzajemniam go, ale też nie pokazuję jej środkowego palca, co miałem w zamiarze zrobić.
- Zagrajmy w prawda czy wyzwanie - proponuje głos i zabiera mi to sekundę, nim zdaję sobie sprawę do kogo należy.
Co do diabła? Podnoszę głowę, by spojrzeć na Tessę, w dalszym ciągu siedzącą na moich kolanach.
- Jasne, i ty niby chcesz grać - drwi z niej Molly.
- Dlaczego to zaproponowałaś? Przecież nie znosisz tych gier - mówię cicho.
- Nie wiem, myślę, że dzisiaj może być zabawnie - patrzy na mnie z uśmieszkiem.
Podążam za jej oczami, które spoglądają w stronę Molly i nawet nie chcę wiedzieć co miesza się w tej ślicznej główce Tessy.