Gdy schodzę z blatu, Liam wchodzi do mieszkania, a za nim Karen i Ken. Zamieram, kiedy dostrzegam twarz mężczyzny. Mocny, fioletowy siniak widnieje na jego policzku, natomiast dolna warga rozcięta jest centralnie na środku. Bawię się nerwowo rękoma, a następnie obracam w palcach zawieszkę w kształcie serca.
- Cześć – odzywa się Harry, odwracając wzrok od pokiereszowanej twarzy ojca.
- Wasze mieszkanie jest niesamowicie urocze – uśmiecha się Karen. Cała trójka stoi przy drzwiach, niepewna co robić.
- Rozgośćcie się. Możesz je położyć pod choinką – mówię do Liama, wskazując na torbę prezentów, którą trzyma.
- Przynieśliśmy też paczki, które zostawiliście u nas w domu – oznajmia Ken.
Czuć napięcie w powietrzu, jednak nie jest ono przesiąknięte złością, wisi w nim niezręczność.
- Dziękuję – uśmiecham się.
Liam jako pierwszy wchodzi do kuchni, a tuż za nim są Karen i Ken. Harry trzyma się tak blisko mnie, że praktycznie odczuwam jego zdenerwowanie.
- Jak minęła jazda? – pytam, usiłując rozpocząć rozmowę.
- Nie było aż tak źle, ja prowadziłem – odpowiada Liam.
- Cieszysz się powrotem do szkoły? Tęsknię za zajęciami, praca w domu to nie to samo – mówię. Czasem zapominam, że ciągle jestem studentką, jednak dziesięciostronicowy referat mi o tym przypomniał. Wszyscy niezręcznie nakładają jedzenie na swoje talerze. Mam przeczucie, że razem z Liamem będziemy utrzymywać konwersację przez resztę dnia.
- Tak, i to bardzo. Przez całą przerwę świąteczną byłem znudzony. Czy kiedy zacznie się semestr, znowu cię nie będzie całymi dniami? Nie chcę siedzieć sam na zajęciach.
- Nie, u Vance'a będę pracować trzy dni w tygodniu, a pozostałe dwa przeznaczę na kampus. Nie mogę się doczekać nowych zajęć – wyjaśniam.
- Będziemy mieć młodego nauczyciela od nauk o religiach świata, tylko dwadzieścia cztery lata, jeśli dobrze pamiętam.
- Naprawdę? Pewnie dopiero co skończyła studia – mówię.
- Skończył – poprawia mnie Liam.
- Och – uśmiecham się i biorę kęs pomidora koktajlowego z tacy.
- Na jakie zajęcia jeszcze będziecie chodzić? – pyta Ken.
- Cóż, razem z Liamem będziemy uczęszczać na nauki o religiach świata, literaturę amerykańską, a sama dołączę na zajęcia z jogi i języka francuskiego.
- Liam, nie chciałeś iść na jogę? – uśmiecha się Karen, a chłopak kręci przecząco głową.
Czuję na sobie wzrok Harry'ego, więc na niego spoglądam. Nie potrafię stwierdzić o czym myśli, ale nie jest z pewnością zadowolony.
- Jedzenie było wyśmienite – chwali mnie Karen.
- Nie przyrządziłam go, to dzieło Harry'ego – uśmiecham się i kładę dłoń na jego udzie.
- Naprawdę? Bardzo pyszne, Harry.
- Dzięki – odpowiada. Rzuca jej mały uśmiech, by załagodzić jego krótką wypowiedź.
Nikt nie wie czy się odezwać, więc wstaję od stołu i odnoszę swój talerz, kładąc go do zlewu, zanim napełniam pustą szklankę Harry'ego mrożoną herbatą.
- Dziękuję – mówi szeptem w moją stronę.
- Otwieramy prezenty? – pyta Liam.
- Tak – mówię równocześnie z Karen.
Milczący Harry jest równie nieswój, co i jego zirytowane oblicze.
Idziemy do salonu, chłopak zajmuje miejsce na fotelu. Ken, Karen i Liam usadawiają się na kanapie. Gdy już myślę o siedzeniu na podłodze, Harry delikatnie mnie do siebie przyciąga i sadza na swoich kolanach. Czuję jak policzki czerwienieją mi od jego publicznego okazywania miłości, natomiast Karen próbuje schować swój uśmiech.
Liam sięga po prezenty i wręcza je każdemu z nas. Prawdopodobnie to ja powinnam się znajdować na jego miejscu, jednak cieszę się, że to robi. Wszyscy otwieramy swoje podarunki jednocześnie, dzięki czemu uwaga nie jest skupiona na mnie czy na Harrym. Ramię chłopaka swobodnie spoczywa na mojej talii, gdy otwieram prezent od Karen i Kena. W moich dłoniach widnieje pudełko z biżuterią, a ja zamieram, gdy dostrzegam niebieski kolor opakowania. Widnieje na nim napis 'Tiffany & Co.'.
- Co to? – pyta mnie Harry szeptem.
Otwieram pudełko i znajduję w nim cienką bransoletkę ze srebrną kokardką i małą zawieszką symbolizującą markę.
- Bransoletka – odpowiadam.
- A jakżeby inaczej – wywraca oczami.
W momencie, gdy ją zobaczyłam, wiedziałam, że Harry'emu nie spodoba się fakt, iż dostałam od nich podobny... i nieco droższy prezent.
- Jest piękna, bardzo wam dziękuję – uśmiecham się w ich kierunku.
- Ona już... - Harry zaczyna mówić, ale w ciszy błagam go, by nie zaczynał kłótni.
Wzdycha i opiera się o fotel, zacieśniając uścisk wokół mojej talii.
- A ty co dostałeś? – pytam Harry'ego, zostawiając pocałunek na jego czole, zanim orientuję się co robię.
Na szczęście nic nie mówi, czy nie odsuwa się ode mnie. Wszystko wydaje się być takie dziwne, wygląda na to, że w końcu jesteśmy w prawdziwym związku.
- Zegarek – odpowiada i przechyla swoje pudełko, by mi go pokazać.
Nie znam się na zegarkach, ale ten jest gładki, czarny i wygląda bardzo kosztownie.