- Mogę pożyczyć twój telefon, żeby spróbować do niego zadzwonić? - pytam Zayna.
Ściąga jedną rękę z kierownicy i wkłada ją do kieszeni, a następnie wyciąga swoją komórkę. Jesteśmy jakieś dziesięć minut drogi od naszego mieszkania, więc wpadam w panikę, ponieważ boję się, jak Harry zareaguje na podwózkę Zayna. Robię wszystko, by wytrzeźwieć, ale kompletnie nic nie pomaga. Jestem o wiele mniej odurzona, niż godzinę temu, ale w dalszym ciągu pijana.
- Proszę... Cholera, rozładował się – mówi, naciskając guzik na wierzchu, gdzie w odpowiedzi dostaje symbol pustej baterii.
- W porządku – wzruszam ramionami. Dzwonienie do Harry'ego z telefonu Zayna nie byłoby raczej najlepszym pomysłem.
Co prawda, nie aż tak złym, jak mój pomysł z całowaniem przypadkowego chłopaka na oczach Harry'ego, ale w dalszym ciągu nie najlepszym.
- Co jeśli go tam nie ma? - mówię.
- Masz przecież klucz, prawda?
- Nie... Nie sądziłam, że będę go potrzebować.
- Och... Cóż, jeśli go nie ma, mogę cię zabrać gdzieś indziej... albo możesz zostać ze mną. Tylko dzisiaj... Jeśli chcesz – proponuje.
Harry by go dosłownie zamordował, jeśli znalazłby mnie w mieszkaniu Zayna. Kiedy dojeżdżamy na miejsce, chłopak parkuje samochód, a ja rozglądam się po parkingu w poszukiwaniu auta Harry'ego. Jest zaparkowany na swoim zwyczajnym miejscu, dzięki Bogu. Nie mam pojęcia, co bym zrobiła, gdyby go tu nie było. Zayn wysiada z samochodu i nalega, by odprowadzić mnie na górę. Pomimo tego, że wiem, iż nie skończy się to dobrze, nie jestem pewna, czy dam radę wejść do mieszkania sama, biorąc pod uwagę mój stan.
Niech to szlag, że Harry zostawił mnie na imprezie.
Niech to szlag, że jestem impulsywną idiotką.
Niech to szlag, że Zayn jest cudowny i nieustraszony, w momencie gdy nie powinien taki być.
Niech jasny szlag trafi Waszyngton za bycie tak cholernie zimnym.
Gdy docieramy do windy, moja głowa zaczyna pulsować razem z moim sercem. Muszę sobie przypomnieć, co mam powiedzieć Harry'emu; będzie na mnie taki wściekły. Potrzebny tu jest dobry sposób na przeprosiny, oczywiście bez seksu. Nie jestem przyzwyczajona do przepraszania za cokolwiek, bo to on jest tą osobą, która zawsze wszystko psuje. Wcale nie czuję się z tym dobrze, czuję się fatalnie.
Idziemy przez korytarz i nie mogę powstrzymać się od uczucia, jakbyśmy przygotowywali się do przejścia przez kładkę. Nie wiem tylko, czy to Zayn czy ja, będę osobą, która się utopi.
- Jesteśmy – przełykam ślinę i pukam do drzwi.
Zayn stoi kawałek za mną, gdy czekamy aż drzwi się otworzą. To był fatalny pomysł, powinnam była po prostu zostać na imprezie.
Pukam ponownie, tym razem głośniej. Co jeśli nie odpowie?
Co jeśli zabrał mój samochód i nawet go tu nie ma? O tym nie pomyślałam.
- Jeśli się nie odezwie mogę przenocować u ciebie? - próbuję powstrzymać łzy napływające mi do oczu.
Nie chcę spać u Zayna i zdenerwować Harry'ego jeszcze bardziej, ale nie daje mi innego wyboru.
Co, jeśli mi nie wybaczy? Nie potrafię bez niego żyć. Dla niego przeszłam przez emocjonalne piekło, więc musi mi wybaczyć. Ręka Zayna dotyka moich pleców i gładzi mnie, by mnie uspokoić. Nie mogę płakać; muszę być spokojna, gdy pojawi się w drzwiach... jeśli się pojawi.
- Oczywiście – Zayn w końcu odpowiada.
- Harry! Proszę cię, otwórz drzwi – cicho błagam i opieram głowę o framugę.
Nie chcę krzyczeć i robić scen, gdy jest prawie druga w nocy, nasi sąsiedzi i tak już mają problem z naszymi wrzaskami.
- Zdaje się, że nie ma zamiaru odpowiedzieć - wzdycham i podnoszę się.
W momencie, gdy odwracamy się, żeby odejść, drzwi się otwierają.
- Proszę, proszę, patrzcie państwo, kto postanowił się pokazać – mówi Harry.
Jego ton sprawia, że przechodzi mnie dreszcz. Gdy obracam się, by na niego spojrzeć, jego oczy są przekrwione i ma różowe policzki.
- Zayn! Kumplu! Tak dobrze cię widzieć – Harry mamrocze.
Jest pijany.
- Harry... Piłeś? - nagle moje myśli się krystalizują.
- Co cię to obchodzi? Masz nowego chłopaka.
- Harry... - nie wiem, co powiedzieć.
Jest ewidentnie nawalony. Ostatni raz, kiedy widziałam go w takim stanie, miał miejsce, gdy Liam zadzwonił do mnie, bym przyjechała do domu Kena. Historia jego ojca z alkoholem i sposób, w jaki Anne była przerażona, że Harry znowu zacznie pić, sprawia, że moje serce tonie.
- Dziękuję, że przywiozłeś mnie do domu. Myślę, że powinieneś już iść – zwracam się uprzejmie do Zayna.
Harry jest zbyt pijany, by być blisko niego.
- Niee... - Harry wyolbrzymia.
- Wejdź do środka! Napijmy się razem! - chłopak łapie Zayna za ramię i wciąga go przez drzwi.
- Nie, to nie jest dobry pomysł. Jesteś nawalony – protestuję.
- Spokojnie – mówi mi Zayn. To prawie tak, jakby prosił się o śmierć.
- Taa, Tessa, wyluzuj do kurwy nędzy – Harry potyka się w drodze do stolika i chwyta butelkę ciemnego alkoholu, po czym nalewa go do szklanki.
Chce mi się na niego krzyczeć za to, że tak się do mnie odzywa, ale nie mogę odnaleźć swojego głosu.
- Proszę bardzo, pójdę po drugą szklankę. Dla ciebie też, Tesso – rozwodzi się Harry, a następnie wychodzi do kuchni.
Zayn siedzi na krześle, a ja siadam na kanapie.
- Nie zostawię cię tu z nim samą, popatrz jaki jest pijany. Myślałem, że on nie pije? - szepcze Zayn.
- Nie pije... przynajmniej nie tak. To moja wina – chowam głowę w dłoniach.
Nie mogę znieść tego, że Harry jest upity przez to, co zrobiłam. Chciałam, żebyśmy porozmawiali po ludzku, bym mogła przeprosić go za wszystko.
- Wcale nie – zapewnia mnie Zayn.
- To dla ciebie – Harry podaje mi szklankę w połowie wypełnioną alkoholem.
- Nie chcę już. Wypiłam dzisiaj wystarczająco dużo – biorę od niego szklankę i kładę ją na stole.
- Rób jak uważasz, będzie więcej dla mnie – uśmiecha się do mnie. Nie jest to jednak ten sam uśmiech, który tak uwielbiam.
Tak naprawdę jestem trochę przestraszona. Wiem, że on nigdy by mnie fizycznie nie skrzywdził, ale nie podoba mi się ta strona Harry'ego. Wolałabym, żeby na mnie krzyczał albo walił pięścią w ścianę, niż siedział tu pijany i taki spokojny.
Zayn zbliża drinka do swoich ust i upija łyk.
- Jest jak za dawnych czasów, czyż nie? Wiesz, zanim jeszcze chciałeś przelecieć moją dziewczynę - mówi Harry, na co Zayn wypluwa alkohol z powrotem do szklanki.
- To nie tak. Zostawiłeś ją tam, więc przywiozłem ją do domu – ton Zayna brzmi ostrzegająco.
- Nie mówię tylko o dzisiejszym wieczorze i dobrze o tym wiesz. Chociaż jestem dość zirytowany, że wziąłeś na siebie odstawienie jej do domu. Jest już dużą dziewczynką, mogła poradzić sobie sama.
- Nie powinna robić wszystkiego na własną rękę – odparowuje Zayn.
- Nie od ciebie to zależy! - Harry krzyczy, aż podskakuję.
- Choć pewnie byś chciał, czyż nie? - rzuca głupawy uśmiech w kierunku chłopaka.
Czuję się, jakbym była w centrum strzelaniny. Chcę się przesunąć, ale moje ciało mi na to nie pozwala... Patrzę w przestrachu jak mój pan Darcy zaczyna znikać.
- Nie – odpowiada Zayn.
Przez cały czas Harry siedzi obok mnie, skupiając swoje błyszczące oczy na Zaynie. Spoglądam w dół na butelkę wódki i dostrzegam, że nie ma już przynajmniej jednej czwartej alkoholu. Modlę się z nadzieją, że Harry nie pochłonął tego dzisiaj w nocy, w przeciągu ostatniej półtorej godziny.
- Jasne, nie jestem głupi. Pragniesz jej, Molly mi powiedziała wszystko, co mówiłeś wcześniej.
- Daj spokój, Harry – Zayn warczy, podpuszczając Harry'ego.
- Och, Tessa jest taka piękna; Tessa jest taka słodka! Tessa jest za dobra dla Harry'ego! Tessa powinna być ze mną – drwi Harry.
Co?
- Zamknij się kurwa – Zayn unika mojego wzroku.
- Słuchaj tego, kochanie: Zayn myślał, że naprawdę może cię mieć- śmieje się Harry.
- Harry, przestań - podnoszę się z kanapy.
Zayn wygląda na poniżonego. Nie powinnam była się godzić na podwózkę. Naprawdę mówił o mnie takie rzeczy? Przypuszczałam, że sposób, w jaki zachowywał się w stosunku do mnie, był spowodowany zakładem, ale teraz już nie jestem tego taka pewna.
- Popatrz na nią; założę się, że myślisz o tym teraz, prawda? - Harry szydzi z niego.
Zayn piorunuje go wzrokiem, a następnie odkłada swoją szklankę na stół.
- Nigdy jej nie będziesz miał, Zayn, więc daj sobie spokój. Nikt nie będzie jej miał, oprócz mnie. Jestem jedyną osobą, która będzie ją pieprzyć. Jedyną, która będzie wiedzieć, jakie to jest wspaniałe uczucie mieć ją...
- Przestań! - krzyczę.
- Co z tobą nie tak? - dodaję.
- Nic, po prostu mówię mu jak jest – odpowiada Harry.
- Jesteś okrutny – mówię mu.
- No i?
- Naprawdę myślę, że powinieneś już iść – mówię do Zayna.
Zayn patrzy na Harry'ego, a potem znów na mnie.
- Nic mi się nie stanie – zapewniam go.
Nie mam pojęcia co się wydarzy, ale wiem, że nie będzie aż tak źle, jak może być, gdy zostanie.
- Proszę - błagam, na co kiwa głową.
- Słyszałeś ją, wynoś się kurwa. Nie smuć się zbytnio, mnie też nie chce. Ona lubi tych wymuskanych chłoptasiów – Harry wypija kolejny łyk alkoholu.
Moje serce tonie jeszcze głębiej i jestem świadoma tego, że to będzie długa noc. Nie wiem, czy powinnam się obawiać, ale nie odczuwam strachu. Cóż... może odrobinę, ale nie mam zamiaru stąd wychodzić.
- Wypad – powtarza Harry, więc Zayn zmierza w stronę drzwi.
Gdy chłopaka nie ma już w mieszkaniu, Harry zamyka drzwi, a następnie odwraca się do mnie twarzą.
- Masz szczęście, że nie skopałem mu tyłka za to, że cię tu przywiózł. Wiesz o tym, prawda? - pyta.
- Tak - przytakuję. Kłócenie się z nim nie jest najlepszym pomysłem.
- Dlaczego właściwie tu przyjechałaś?
- Mieszkam tu.
- Nie na długo – wlewa więcej alkoholu do swojej szklanki.
- Co? - powietrze opuszcza moje płuca.
- Czy oprócz twoich marnych opinii pogorszył ci się też słuch? - szydzi.
- Masz zamiar mnie wyrzucić?
- Nie. Sama odejdziesz, prędzej czy później.
- Nie prawda.
- Może twój nowy kochanek ma miejsce w swoim mieszkaniu. Ładnie razem wyglądacie – nienawistny sposób, w jaki do mnie mówi, sprawia, że spoglądam wstecz na sam początek naszego związku i wcale mi się to nie podoba.
- Harry, proszę, przestań mówić takie rzeczy. Nawet go nie znam i przepraszam za to, co zrobiłam.
- Będę mówił co mi się podoba, tak jak ty robisz, to co chcesz.
- Popełniłam błąd, przepraszam. Byłam taka pijana i naprawdę myślałam, że coś się wydarzyło między tobą i tą dziewczyną, nie wiedziałam co myśleć. Przepraszam, nigdy nie zraniłabym cię celowo - mówię, ale wiem, że mnie nie słucha.
- W dalszym ciągu coś gadasz? - prycha.
Wzdycham i przygryzam policzek. Nie płacz. Nie płacz.
- Idę spać. Porozmawiamy, jak ochłoniesz.
Nic nie mówi, nawet na mnie nie patrzy, więc ściągam buty i wchodzę do sypialni. Gdy tylko wstaję, by zamknąć drzwi, słyszę tłuczone szkło. Tuż po tym, jak dobiegam do salonu, widzę mokrą ścianę i kawałki szklanki, zaśmiecające podłogę.
Patrzę bezradnie, jak łapie dwa inne kieliszki i trzaska nimi o ścianę. Bierze ostatni haust z butelki i używa całej swojej siły, by rzucić nią o mur.• jeśli przeczytałeś/aś - zostaw komentarz •