Na szczęście od trzech dni nie padał śnieg, jedynym śladem poprzednich opadów są czarne grudy błota, zalegające na chodnikach. Wyglądam przez duże, szklane drzwi w holu wydawnictwa, czekając cierpliwie, aż Harry po mnie przyjedzie. Nalegał, że będzie mnie tu przywoził każdego dnia po naszej kłótni o Trevora, głównie po to, żeby zrobić mi na złość. Wciąż jestem zaskoczona, że byłam w stanie go uspokoić tak, jak to zrobiłam. Nie mam pojęcia, co bym uczyniła, gdyby zaatakował Trevora w biurze – Kimberly byłaby zmuszona do wezwania ochrony, a Harry z pewnością zostałby aresztowany.
Chłopak powinien być tutaj o 16:30, a jest już 17:15... Niemalże wszyscy już wyszli, a wiele osób proponowało mi podwózkę, nawet Trevor, który utrzymywał dystans względem mnie, odkąd Harry zrobił mu scenę. Nie chcę, żeby między nami było dziwnie i nadal chciałabym się z nim przyjaźnić, pominąwszy nakaz Harry'ego, bym trzymała się od niego z daleka.
W końcu znajome auto wjeżdża na parking, więc wychodzę na zewnątrz, wprost w objęcia lodowatego wiatru. Co prawda dziś jest nieco cieplej, niż dotychczas, słońce dostarcza niewielkiej ilości ciepła, ale to wciąż za mało.
- Przepraszam za spóźnienie, zasnąłem – mówi Harry, gdy wsiadam do ciepłego pojazdu.
- W porządku – zapewniam go i wpatruję się w widok za oknem.
Jestem nieco zdenerwowana dzisiejszym Sylwestrem i nie chcę dodawać sobie kłótni z Harrym do listy rzeczy przysparzających mi nerwów. Jeszcze nie zdecydowaliśmy, co będziemy robić i to strasznie mnie irytuje, chciałabym znać szczegóły i mieć zaplanowaną całą noc.
Długo debatowałam ze sobą, czy odpisać na sms-y, które Steph wysyłała mi przez kilka poprzednich dni. Część mnie naprawdę chce ją zobaczyć, pokazać jej i wszystkim innym, że mnie nie złamali. Owszem, upokorzyli mnie, ale jestem silniejsza, niż sądzą. Z drugiej jednak strony, ta druga część mnie sądzi, że to będzie naprawdę dziwne, spotkać całą grupę znajomych Harry'ego. Wiem, że pewnie pomyślą, iż muszę być idiotką, chcąc dalej być z tym chłopakiem. Nie bardzo wiem, jak powinnam się zachowywać i traktować Harry'ego, będąc przy nich i szczerze – obawiam się, że teraz wszystko będzie inne, skoro my nie będziemy już w naszej dwuosobowej, bezpiecznej bańce mydlanej. Co, jeśli będzie mnie ignorował, albo jeśli Molly tam będzie? Krew wrze mi w żyłach na samą myśl.
- Jesteś na mnie zła? – pytanie Harry'ego wyrywa mnie z gorzkich myśli o Molly.
- Nie, to nie taka wielka sprawa – odpowiadam. Jego dłoń przenosi się z kierownicy na moje udo i chłopak ściska je lekko.
- Gdzie chcesz jechać? – pyta. Wspomniałam wcześniej, że potrzebuję czegoś do założenia dzisiaj wieczorem. Niezależnie od tego, gdzie pójdziemy.
- Centrum handlowe będzie w porządku. Musimy zdecydować, gdzie się wybieramy, żebym wiedziała, co kupić.
- Chcesz spotkać się ze wszystkimi, czy wyjść tylko we dwoje? Ja jestem wciąż za tym, żebyśmy zostali w domu.
- Nie chcę zostawać, siedzimy w domu cały czas – uśmiecham się. Uwielbiam zostawać z Harrym w domu, ale on był przyzwyczajony do ciągłego wychodzenia, w zasadzie każdego dnia, więc czasem obawiam się, że jeśli będę trzymać go w nim zbyt długo, to znudzi się mną.
Gdy docieramy do centrum handlowego, Harry wysadza mnie przy wejściu do Macy's, a ja idę do środka. Kiedy do mnie dołącza w dziale z sukienkami, mam już trzy przewieszone przez ramię.
- Co to jest? – Harry marszczy nos, widząc kanarkowo-żółtą sukienkę, leżącą na wierzchu.
- Sukienka. Nie podoba ci się?
- Nie, ten kolor jest ohydny – odpowiada.
- Myślisz tak o każdym kolorze, poza czarnym oczywiście.
Harry wzrusza ramionami, słysząc moje jakże prawdziwe stwierdzenie, po czym przejeżdża palcami po materiale złotej sukienki, leżącej pod spodem.
- Ta mi się podoba – mówi.
- Naprawdę? Tej jednej nie byłam pewna. Nie chcę się wyróżniać, wiesz?
- A nie wyróżniałabyś się w żółtej? – Harry unosi brew. Ma rację. Odwieszam żółtą sukienkę na miejsce.
- A co powiesz o tej? – pytam, unosząc białą sukienkę bez ramiączek. Cieszę się, że mój comiesięczny gość zdążył się wymeldować przed Sylwestrem.
- Powinnaś je przymierzyć – sugeruje z bezczelnym uśmieszkiem.
- Zboczeniec – droczę się.
- Zawsze – uśmiecha się i idzie za mną do przymierzalni.
- Nie wchodzisz tutaj! – studzę jego zapały i zamykam drzwi do kabiny, zostawiając tylko tyle miejsca, bym mogła wystawić głowę.
Harry robi naburmuszoną minę i zajmuje miejsce na czarnej, skórzanej sofie przed przymierzalnią.
- Chcę zobaczyć każdą! – woła, gdy zamykam szczelnie drzwi.
- Bądź cicho.
Słyszę, jak chichocze i chcę otworzyć drzwi, tylko po to, żeby zobaczyć jego uśmiech, ale powstrzymuję się. Wciągam białą, pozbawioną ramiączek sukienkę i walczę z zapięciem z tyłu. Jest obcisła, zbyt dopasowana i zdecydowanie za krótka. W końcu udaje mi się zapiąć suwak i obciągam sukienkę w dół, po czym otwieram drzwi do kabiny.
- Harry? – niemalże szepczę.
- Jasna cholera – Harry łapie oddech, gdy odwraca się i widzi mnie w prawie nieobecnej sukience.
- Jest krótka – rumienię się.
- Taa, nie kupisz jej – mówi, a jego oczy błądzą po moim ciele.
- Jeśli chcę, to kupię – odpowiadam, przypominając mu, że nie będzie decydował o tym, co założę. Wpatruje się we mnie przez moment, a potem odpowiada:
- Wiem... Miałem na myśli, że nie powinnaś. Odsłania zbyt dużo, jak na twój gust.
- Dokładnie tak myślałam – mamroczę i jeszcze raz spoglądam na swoje odbicie w wielkim lustrze.
- Chociaż jest niesamowicie seksowna – Harry uśmiecha się.
- Następna – mówię i wchodzę z powrotem do przymierzalni.
Złota sukienka gładko opływa moją skórę, chociaż cała pokryta jest małymi, złotymi cekinami. Materiał sięga mi do połowy uda, a rękawy są długości trzy czwarte - ta sukienka wyjątkowo mi pasuje, jest tylko nieco bardziej ryzykowna, niż te, które noszę zazwyczaj. Rękawy dają złudzenie, że sukienka jest dużo bardziej konserwatywna, podczas gdy sposób, w jaki materiał otula moje ciało oraz jej długość wskazują na zupełnie coś innego.
- Tess... - Harry jęczy niecierpliwie zza drzwi.
Otwieram drzwi, a jego reakcja sprawia, że moje serce trzepocze.
- Jezu – chłopak przełyka ślinę.
- Podoba ci się? – pytam i nerwowo przygryzam dolną wargę. Czuję się dość pewnie w tej sukience, zwłaszcza po tym, jak policzki Harry'ego nabierają różowego odcienia i chłopak zaczyna przestępować z nogi na nogę.
- Bardzo – komplementuje.
To taka normalna rzecz dla par, przymierzanie ubrań w Macy's i pokazywanie się mu – dziwne, ale jednocześnie pocieszające. Kilka dni temu, gdy Harry dowiedział się o mojej kolacji z Trevorem, byłam przerażona tym, co będzie dalej.
- W takim razie kupię tę – mówię. Znajduję parę czarnych i nieco przerażających wysokością szpilek na grubszym obcasie, po czym idziemy do kasy. Harry zadręcza mnie tym, że zapłaci, ale tym razem udaje mi się odmówić.
- Masz rację, naprawdę powinnaś mi coś kupić... Wiesz, żeby wynagrodzić mi brak prezentu świątecznego – Harry droczy się ze mną, gdy wychodzimy z centrum handlowego.
Próbuję szturchnąć go w ramię, ale łapie mnie za nadgarstek. Jego usta składają lekki pocałunek na mojej dłoni, a potem chłopak chowa moją rękę w swojej i prowadzi mnie do samochodu. Trzymanie się za ręce w miejscach publicznych nigdy nie było 'naszą rzeczą' – gdy tylko ta myśl pojawia się w mojej głowie, Harry zdaje się orientować, co robimy i puszcza moją dłoń.
Jeden krok na raz.***
- Naprawdę powinniśmy zdecydować, co będziemy dziś robić – mówi chłopak, gdy wracamy do mieszkania.
- Myślę, że powinniśmy spotkać się z twoimi znajomymi.
- Jesteś pewna? To wyślę sms-a do Nialla.
- Okej – nerwy zaczynają mnie zżerać, gdy wyobrażam sobie, jak ta noc może się skończyć, ale nie możemy na zawsze schować się przed światem. To, jak Harry będzie się zachowywał przy swoich starych przyjaciołach pokaże mi, co naprawdę czuje względem mnie, względem nas.
Harry idzie do salonu, by wysłać wiadomość do Nialla, a ja idę pod prysznic. Golę nogi, trzy razy, stojąc pod strumieniami ciepłej wody dopóty, dopóki nie zmienia się w zimną.
- Co powiedział? – pytam, niepewna, jakiej odpowiedzi pragnę.
- Żebyśmy się spotkali z nimi w domu... Moim starym domu.
- O której?
- O dziewiątej – odpowiada Harry. Zerkam na zegarek – jest już siódma.
- Dobrze, będę gotowa.
Robię makijaż i szybko suszę włosy. Włosy mam skręcone w ciasne loki, a grzywkę przypiętą jak zawsze. Wyglądam... ładnie... Nudno. Nudno. Tak, jak wyglądam zawsze. A podczas swojego powrotu powinnam wyglądać lepiej niż kiedykolwiek. To mój sposób, by pokazać im, że nie zniszczyli mnie. Jeśli Molly tam będzie, na pewno będzie ubrana tak, by przyciągać uwagę facetów, także Harry'ego, a jakkolwiek bardzo bym jej nienawidziła, nie mogę odmówić jej tego, że jest piękna. Z wizją różowych włosów Molly, płonącą w mojej głowie, sięgam po czarny eyeliner i maluję grubą kreskę na górnej powiece – chociaż raz wychodzi prosto. Powtarzam to na dolnej powiece i dodaję więcej różu na policzki, po czym wyciągam wsuwkę z włosów i wyrzucam ją do kosza.
Szybko schylam się jednak i ją wyciągam – okej, chyba jeszcze nie jestem gotowa, by ją wyrzucić, ale nie zamierzam użyć jej dzisiaj. Pochylam głowę i roztrząsam ciasne loki palcami. Moje odbicie w lustrze szokuje mnie. Ona wygląda, jakby przynależała do nocnego klubu, wygląda dziko i... nawet seksownie. Ostatnim razem miałam na sobie tyle makijażu, gdy Steph zafundowała mi 'przemianę', a Harry ze mnie drwił. Wydaje się, jakby to było lata temu. Tym razem wyglądam dużo lepiej.
- Jest ósma trzydzieści, Tess! – Harry ostrzega mnie z salonu.
Jeszcze raz rzucam okiem na swoje odbicie w lustrze i biorę głęboki oddech, po czym idę do sypialni by się ubrać, zanim Harry mnie zobaczy. Co, jeśli pomyśli, że wyglądam źle? Ostatnim razem nie obchodził go mój nowy, lepszy look... Odcinam się od pełnych wątpliwości myśli i wciągam przez głowę moją nową sukienkę, zapinam ją i wsuwam stopy w buty. Może powinnam założyć rajstopy? Nie. Muszę się uspokoić i przestać się tak nad tym zastanawiać.
- Tessa, naprawdę musimy... - Harry urywa w pół zdania.
- Czy wyglądam...? – zaczynam pytanie, ale chłopak przerywa mi.
- Tak, kurwa, tak! – praktycznie warczy.
- Nie sądzisz, że to za dużo, ten makijaż?
- Nie, jest... Uhm... Ładny, znaczy dobrze jest – Harry jąka się.
Próbuję się nie śmiać z powodu jego ewidentnego braku słów, czegoś, o co bym go nigdy nie podejrzewała.
- Chodźmy... Musimy wyjść teraz albo już w ogóle nie wyjdziemy z tego mieszkania – mamrocze chłopak. Jego reakcja dodała mi niesamowitej pewności siebie. Wiem, że nie powinna, ale tak się stało. Harry wygląda idealnie jak zawsze, w swoim czarnym t-shircie i znajomych czarnych dżinsach, a na stopach ma czarne Conversy, które polubiłam.***
Jazda do starego domu bractwa Harry'ego jest stresująca i oboje milczymy. The Fray cicho śpiewają o wybaczeniu, gdy podjeżdżamy do zatłoczonego domu. Wspomnienia, głównie te złe, zalewają moje myśli, ale walczę i je odpycham. Jesteśmy teraz z Harrym w związku, prawdziwym związku, więc teraz będzie inny. Czy nie?
Chłopak trzyma się blisko mnie, gdy wchodzimy do szarego od dymu salonu. Czerwone kubki szybko znajdują się w naszych dłoniach, ale Harry natychmiast pozbywa się swojego, po czym zabiera mi też mój. Sięgam po niego ponownie, a on się krzywi.
- Myślę, że nie powinniśmy dziś pić – mówi.
- Myślę, że to ty nie powinieneś dziś pić, ale ja muszę – odpowiadam i wiem, co mówię.
- Dobra, tylko jeden – ostrzega, a następnie podaje mi kubek z blatu.
- Styles! – słyszę znajomy głos.
Niall pojawia się w kuchni i poklepuje Harry'ego po ramieniu, po czym posyła mi przyjazny uśmiech. Jest strasznie atrakcyjny. Próbuję wyobrazić go sobie, jakby wyglądał bez tatuaży i kolczyków, ale nie jestem w stanie.
- Wow, Tessa, wyglądasz... inaczej – mówi.
Harry wywraca oczami i zabiera mi drinka, by wziąć łyk. Chcę mu go odebrać, ale nie mam zamiaru wywoływać kłótni. Jeden drink mu nie zaszkodzi.
- Proszę, proszę, kogo my tu mamy – odzywa się kobiecy głos.
- Świetnie – warczy Harry, gdy różowowłosa zdzira idzie w naszą stronę.