Rozdział ósmy

2.7K 93 0
                                    

Rano byłam dosyć przemęczona. Alex zostawił mnie w spokoju, tak, jak go prosiłam. Wzięłam długą, relaksującą kąpiel, zjadłam śniadanie i po prostu oglądałam telewizję. Choć nie bardzo mogłam się na tym skupić. Westchnęłam, gdy mój telefon się rozdzwonił. Byłam pewna, że to Alexander. Jednak, jak wielkie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że to Will.
- Halo? - odebrałam po kilku sygnałach. Skąd mogłam wiedzieć, czego chce?
- Hej, Marie. - przywitał się radośnie. - Jestem przejazdem w Nowym Jorku. Jeśli Twój chłopak nie ma nic przeciwko, może dasz się zaprosić na obiad? Po przyjacielsku.
- Możesz wpaść do mnie, z jakimś dobrym jedzeniem, umieram z głodu. Wyślę Ci adres smsem.
Właściwie, to dobrze, że napatoczył się ktoś, kogo całe moje życie nie dotyczy. William nie zna Alexa i pomoże ocenić mi to wszystko. Hannah jest moją przyjaciółką, ale bardzo leci na Alexandra i oczywiście powie, że powinnam mu wybaczyć.

- Wow, ciężka sprawa. - Will na chwilę przestał jeść. Opowiedziałam mu dokładnie, każde wydarzenie po wydarzeniu, odkąd widzieliśmy się ostatni raz w Kalifornii. - Trochę się wplątałaś. Małżeństwo, wydawałoby się, że jest dobrze, a teraz kłamstwo wychodzi na jaw. Wiesz, Marie, nie zdradzał Ciebie, tylko tamtą poprzednią. Myślę, że jest w porządku wobec Ciebie i bardzo Cię kocha, skoro nawet przyleciał do Los Angeles, żeby wyciągnąć Cię z kicia. Źle zrobił, że Ci nie powiedział, ale sam wstydziłbym się chyba romansu ze starszą babką.
- Jak na swój wiek jest przepiękną kobietą. Nie miałby się czego wstydzić. - odparłam złośliwie.
- Tu nie chodzi o zadbanie, a o samo to, że jest dużo starsza. - wzruszył ramionami. - Moim zdaniem, nie powinnaś się gniewać, tylko z nim porozmawiać. Tym bardziej, że jesteście małżeństwem. Nie możesz go już zostawić tylko dlatego, że kilkanaście lat temu miał romans z kimś tam.
- Nawet nie wiesz, co czułam, gdy ona go dotykała. Od razu zrozumiałam, że coś jest na rzeczy. - spojrzałam na Willa, który wciąż wszystko analizował.
- Marie, dobrze wiesz, że kobiety z jego przeszłości chcą Wam zepsuć związek. Jeśli teraz na to pozwolisz, to za chwilę któraś sprzątnie Ci go sprzed nosa.

Alexander
Po wczorajszej sytuacji zdecydowałem, że dam Marie odpocząć od siebie. Wiem, że jestem paskudnym człowiekiem i tylko ją krzywdzę. Dla swojej pewności o jej osobę, wysłałem dwóch ochroniarzy pod budynek, w którym zamieszkiwała. Jakieś 3 godziny temu donieśli mi, że jest u niej mężczyzna. Po zrobionym zdjęciu wiedziałem już, że to ten koleś z Kalifornii. Nie chciałem zachowywać się, jak frajer i robić jej awantury, więc po prostu wybrałem się na terapię, którą obiecałem jej podjąć. Kristen była jednym z najlepszych psychologów w całym Nowym Jorku i znaliśmy się od dzieciństwa.
- Jak się czujesz, Alex? - zapytała, gdy siedzieliśmy już na przeciwko siebie.
- Oszalały. Nie wiem, czy bycie z Marie jest dla mnie i przede wszystkim dla niej w porządku. - zacząłem.
- Sprecyzuj.
- Wczoraj pokłóciliśmy się. Obiecałem, że dam jej odpocząć. Ale tak bardzo niepokoiłem się całą noc, że wysłałem pod jej mieszkanie dwóch ochroniarzy, którzy donoszą mi, co ona robi. - westchnąłem. Mina Kristen nic mi nie mówiła. Nie ocenia mnie, to dobrze.
- Czy często Ci się to zdarza?
- Tak. - odparłem. - Kontroluję ją prawie na każdym kroku. Boję się, że gdy nie wyślę za nią jakiegoś ochroniarza, to coś jej się przydarzy. Posunąłem się nawet tak daleko, że odebrałem życie jej byłemu.
- To niedobrze, Alex. Bardzo niedobrze. Nieważne, czy sytuacja w jakiej się znaleźliście Cię do tego zmusiła. Są pewne granice, które zacząłeś przekraczać.
- Boję się, że ktoś ją skrzywdzi, a wtedy sobie nie poradzę. - mruknąłem, przecierając twarz. - Nigdy nie czułem miłości, a teraz jest mi tak ciepło na sercu, boję się, że ją stracę i razem z nią, te cholerne uczucie.
- Prawdopodobnie chorujesz na stany lękowe. Sam dopowiadasz sobie historie, oczywiście coś to wywołało, ale teraz tylko to pogłębiasz. - powiedziała. - Zabierz proszę swoich pracowników spod jej domu. Ja przepiszę Ci tabletki, które Cię wyciszą i pozwolą wypocząć.
- Nie wiem, czy mogę to zrobić. Jak nie wiem, co się z nią dzieje, albo bardzo się denerwuję, to piję, aż mnie odetnie. Miałem kiedyś problem z alkoholem, nie chcę, by to wróciło.
- Twoja miłość do niej jest nieco destrukcyjna. - powiedziała, zapisując coś w karcie.
- Ufam Marie, ale nie ufam całej reszcie świata. Mam wrażenie, że każdy chce mi ją zabrać. Czasem nie mogę już nawet spać. - byłem faktycznie przemęczony i ciągle spięty. Kocham Marie, kocham ją, jak nikogo innego na całym świecie.
- Pozwoliłeś swoim uczuciom posunąć się za daleko. To jest chorobliwa miłość, Alex. Będziemy musieli nad tym popracować. - wyjęła z szuflady biurka receptę, na której coś nagryzmoliła. Wezmę cokolwiek, byle pomogło mi przetrwać bez niej w moim życiu. - Weź to, raz dziennie, wieczorem. Spróbuj jej zaufać i wycofaj ochroniarzy. Tak żyją normalni ludzie. Bez ciągłego nadzoru. I nie zaglądaj do kieliszka. Idź pobiegaj, gdy najdzie Cię taka ochota, albo po prostu przyjdź na rozmowę.
- Dobrze, postaram się. Myślisz, że mogę do niej zadzwonić? Jest moją żoną i jest w ciąży.
- Oczywiście, jeden telefon nie zaszkodzi, by dopytać, jak się czuje. Nie przepraszaj jej i nie wchodź absolutnie na żaden drażliwy temat. Jeśli będzie chciała, sama zacznie.
- Okej, myślę, że może dam radę. Kiedy mogę umówić się z Tobą na kolejną wizytę?
- Za tydzień w środę, o 19. Może być? - zapytała, a ja pokiwałem głową. Może jakoś uda mi się przetrwać tydzień, bez zrobienia czegoś głupiego. Po wizycie pojechałem do apteki wykupić przepisany lek, a później do domu, by zadzwonić do Marie.

Nowe życie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz