Rozdział dwudziesty

2K 83 1
                                    

Następnego wieczora byliśmy już w naszym domu. Panował w nim niesamowity porządek i jednocześnie cisza. Na powitanie wybiegł nam Mike. Wzięłam psa na ręce, którym ostatnio opiekowała się nasza gosposia i mocno wyściskałam.
- Tęskniłam za Tobą, Mike! - uśmiechnęłam się i powędrowałam razem z nim wgłąb domu. Alex wstawił nasze walizki do garderoby i oznajmił mi, że musi wyjść. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- O tej porze? - westchnęłam. - Jest późno. Myślałam, że spędzimy trochę czasu razem.
- Mam coś do załatwienia. Wrócę najszybciej, jak się da. Obiecuję.
- Zabierz mnie ze sobą. Ostatnio mało się widujemy. - mruknęłam smutno, zarzucając wolne ramię na jego kark. Alexander ucałował mnie we włosy, a później odsunął.
- Nie mogę. Wrócę niedługo, zaczekaj na mnie. - nawet moja smutna mina nie powstrzymała go przed wyjściem. Zrezygnowana położyłam psiaka na łóżku, a sama podreptałam do łazienki, by wziąć prysznic.

Alexander
Będąc z Marie w ten weekend, jeden z moich pracowników doniósł mi, że Chanel jest na wolności. Nie wiem, jakim cudem, skoro zapłaciłem niezłą sumę, by nie ujrzała jeszcze przez długi czas światła dziennego. Jestem wściekły i muszę to załatwić. Nie mogę pozwolić, by Marie była w niebezpieczeństwie. Na przystani byłem umówiony z wariatką, która nie dawała mi spokoju. Kiedy ujrzałem ją i Grace, zaśmiałem się, kręcąc głową. Były takie przewidywalne. Zrobię wszystko, by chronić moją żonę. Choćbym miał wykończyć każdą z nich.
- Oto jestem. - Chanel uśmiechnęła się władczo, jednocześnie rozkładając reprezentatywnie ręce.
- Czego chcesz? - spytałem, wsuwając dłonie do kieszeni.
- Ciebie. Jesteśmy w stanie się Tobą podzielić. - odparła Grace.
- Ty się nie dzielisz. - zauważyłem. Grace wykorzystywała łatwowierność Chanel. Jeszcze nie wiem, do czego chce ją wykorzystać, ale mam nadzieję, że wkrótce się tego dowiem. Grace posłała mi szyderczy uśmiech.
- Obie bardzo Cię kochamy. Do bólu. Zrobimy wszystko, byś znowu był sam. Nawet, jeśli miałoby się to wiązać ze śmiercią Twojej żonki. - Chanel zachichotała. Wściekłość rosła we mnie z minuty na minutę. Popełniłem ostatnio kilka błędów, ale kocham Marie i zrobię wszystko, by była bezpieczna. Na pewno zapomni o szkole na pewien czas. I gdziekolwiek nie będzie chciała się udać, dostanie ochronę. Nie mogę ryzykować jej życia.
- Nie masz nic do powiedzenia? - zapytała Grace. Popatrzyłem na nią, a później splunąłem obok jej nogi.
- Jesteście żałosne. Obie siebie warte. Nie pozwolę skrzywdzić Marie. Możecie być tego pewne. - warknąłem, jednocześnie się odwracając. Czym prędzej wróciłem do auta, a później do żony.

- Jestem. - zawołałem, wchodząc do sypialni. Marie leżała przytulona do Mike'a i oboje spali. Uśmiechnąłem się na ten widok. Nachyliłem się i delikatnie ucałowałem jej policzek. Marie jest śliczna. Jest idealna. I jest moja. Po chwili otworzyła oczy i ziewnęła.
- Przepraszam, zasnęłam. - przeciągnęła się i odwróciła przodem do mnie.
- Nic się nie stało. Pójdę tylko wziąć prysznic i zaraz do Ciebie przyjdę, okej?
- Poleż ze mną. - wyciągnęła ramiona w moją stronę, wyglądała tak uroczo, że nie mogłem jej odmówić. Marie ułożyła głowę na mojej piersi i przymknęła powieki. - Tata jutro przyjeżdża. Mam nadzieję, że się polubicie.
- Trochę mnie to stresuje, nie znam nikogo z Twojej rodziny, ale myślę, że się polubimy. - uśmiechnąłem się lekko. - Przecież wzajemnie się uszczęśliwiamy, a to o to chodzi. Prawda, aniołku?
- Oczywiście. Jesteś drugą połową mojego serca i mojej duszy. Jeśli kochają mnie, to pokochają i Ciebie. - Marie ucałowała moje usta, co pomimo jej zmęczenia i tak musiałem przeciągnąć. Dawno nie czułem jej tak blisko mnie. Byłem spragniony jej osoby.
- Kocham Cię. - szepnąłem, rozpinając guziki jej bluzki. A ona nie odmawiała.

Marie
- Hej, tato! - uśmiechnęłam się szeroko na widok ojca. Zagwizdał na widok domu i wszedł do środka. Sam mieszkał w niewiele mniejszej posiadłości, więc byłam zdziwiona jego podejściem. Ale cieszyłam się nadzwyczajnie jego wizytą i nie zawracałam sobie niczym innym głowy.
- Skarbie, witaj. - odwzajemnił mój uśmiech i przycisnął do swojego ciała. - Poznaj Violet. Moją miłość. - była to niska blondynka o pięknych, błękitnych oczach. Miała na sobie sukienkę w kwiaty. W jej oczach lśnił romantyzm. Doskonale pasowała do mojego ojca. - A to moje jedyne dziecko, Marie.
- Wiele o Tobie słyszałam. Twój ojciec ciągle o Tobie opowiada. Cieszę się, że w końcu możemy się poznać. - miała delikatnie brytyjski akcent.
- Ja również się cieszę. Jest mi niezmiernie miło. - uścisnęłyśmy się na powitanie. - Wejdźmy do środka.

- Gdzie Twój wybranek? - ojciec popatrzył na mnie. Siedzieliśmy obecnie w salonie. Mike wybrał sobie miejsce na kolanach mojego ojca.
- Powinien niedługo być. Jest w pracy. - odparłam. Byłam zdziwiona widząc Alexandra w progu pomieszczenia. Prężnym krokiem znalazł się przy mnie i ucałował mnie we włosy. A później otoczył swoim zainteresowaniem Violet oraz mojego ojca.
- Cieszę się, że nareszcie możemy się poznać. - ojciec chyba był zaskoczony wyglądem, a może i nawet wiekiem Alexa. - Jesteś pierwszym mężczyzną, którego Marie zechciała mi przedstawić.
- To dobrze. To świadczy o powadze naszej relacji. - pierwszy raz widziałam tak szczery uśmiech na twarzy Alexa. - Może przed obiadem zagralibyśmy w golfa? Damy czas naszym damom.
Ojciec przyklasnął. Uwielbiał golfa.
- Z wielką przyjemnością! - natychmiast się poderwał i zniknął w czeluściach korytarza. Alexander podszedł do mnie i ujął moją twarz w swoje dłonie.
- Kocham Cię. - wyszeptał i cmoknął mój nos. - Mam dla Ciebie niespodziankę.
- Jaką? - uwielbiałam niespodzianki, choć byłam również bardzo ciekawska.
- Zaprosiłem moich rodziców na obiad. Jeśli to nie problem. - Alexander na chwilę stracił swoją pewność siebie.
- No coś Ty, jestem szczerze zadowolona, że w końcu miałeś na to ochotę. Jestem dumna. - uśmiechnęłam się. Relacja Alexa i jego rodziców nareszcie uległa poprawie. To wspaniała wiadomość. - A teraz uciekaj. Przygotuję z Violet obiad.

- Długo jesteście razem? - Violet popatrzyła na mnie, gdy rozstawiałam talerze na stole.
- Hm, prawie rok. Ale bardzo się kochamy.
- To widać. Jest w Ciebie szaleńczo zapatrzony. Myślę, że Twój ojciec będzie zadowolony. Był niepewny tej wizyty po Twojej rozmowie z nim odnośnie rozwodu. Ale Alexander to porządny facet.
- To był błąd, za bardzo spanikowałam po klotni z nim. Teraz doszliśmy do porozumienia i jest w porządku. - odparłam, wzdychając.
- Twój ojciec nie chce, abyś przechodziła przez to samo, co on i Twoja mama. Wciąż ją kocha.
- Nie przeszkadza Ci to? - byłam zdziwiona.
- Nie. Wierzę, że w końcu nadejdzie dzień, w którym pokocha mnie. Jestem i służę mu, to najważniejsze. - pokiwała głową z dumą dla samej siebie, co lekko mnie rozbawiło. Obiad był już gotowy, więc pora siadać do stołu.

Nowe życie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz