Rozdział dwudziesty trzeci

2.2K 74 12
                                    

Wróciłem zmęczony do domu, mając nadzieję, że jednak Marie nie będzie chciała nigdzie wychodzić. Mam ochotę poleżeć z nią w łóżku i może trochę nacieszyć się jej ciałem. Byłem zdziwiony widząc ją wściekłą w garderobie. Pakowała swoje walizki.
- Co Ty robisz? - zapytałem. Płakała. Jej łzy rozdzierały mi serce. - Hej, Marie. Co jest?
- Nie dotykaj mnie. - warknęła.
- Nie mam siły na kłótnie. Lepiej po prostu powiedz, o co chodzi.
- Zdjęcia są otwarte na komputerze w bibliotece. Idź i zobacz, co mam na myśli. - powiedziała. Nie musiałem patrzeć, doskonale wiedziałem o co chodzi. Podszedłem i wziąłem ją na ręce. Próbowała ze mną walczyć, ale nic z tego.
- Nie wiedziałem, że to zrobi, okej? Pohamuj swoją zazdrość. Dobrze wiesz, że nie chcę żadnej innej, poza Tobą. - powiedziałem, może trochę zbyt podniesionym tonem.
- Ale jednak się z nią całowałeś.
- Nie całowałem jej. Byłem wściekły. - warknąłem. - To jakieś chore zagrania Jen, żeby wypromować Lauren, jako modelkę. Przestań się wściekać.
- Przecież teraz wszyscy będą myśleli, że mnie zdradzasz. - łkała.
- Obchodzisz mnie Ty, a nie wszyscy.
- Mnie obchodzi zdanie przyjaciół i rodziny. - ledwo co rozumiałem z tego, co mówi. - Po prostu mnie zostaw. Chcę wrócić do siebie.
- Nie, nie, nie. Nie ma mowy. Nie będę bawił się w kolejny pozew rozwodowy. Nie zamierzam Cię puszczać. - wyszedłem z nią z garderoby i mimo, że próbowała ze mną walczyć, nie miała szans. Położyłem ją na łóżku, przygniatając jednocześnie swoim ciałem. - Kocham Cię, głuptasie. Tylko Ciebie.
Wytarłem palcem jej łzy i cmoknąłem w malutki nosek.
- Przysięgasz, że jej nie całowałeś?
- Przysięgam. Całować mogę tylko i wyłącznie Ciebie. Jesteś jedyną kobietą, której pragnę. - powiedziałem. - Jest okej?
- Tak. - uśmiechnęła się leciutko i ucałowała moje wargi.
- Hm, myślę, że powinniśmy się pogodzić. - szepnąłem w jej usta. Widząc jej niezadowolenie, dodałem. - Zrezygnuję z tej sesji. Jeszcze dziś skontaktuję się z Aronem.
Nie musiałem nic więcej dodawać. Chyba to ją uspokoiło najbardziej. Natychmiast przykleiła się do mojego ciała, jak mała panda. Ten wieczór w zasadzie mógłbym zaliczyć nawet do udanych.

Następnego dnia wstałem o 5 i zrobiłem 10km. Trening na siłowni i byłem w pracy. Mój telefon się rozdzwonił. Żona.
- Słucham, aniołku? - powiedziałem. Mam nadzieję, że niczego nie wymyśliła.
- Dzwoniła do mnie Lola. I chciałaby, żebym wyszła z nią dziś wieczorem. Możesz iść ze mną. Będzie też jej chłopak. - zaznaczyła, co troszkę mnie uspokoiło. Wychodzi. Ale zaprasza też mnie, to dobrze.
- O której? Pracuję przynajmniej do 20-21.
- Czy to nie za długo, Alex? - westchnęła. - Wychodzimy o 19. Najwyżej później do nas dołączysz.
- Okej, jestem w stanie się zgodzić. - odparłem. - Przebiorę się po pracy i przyjadę.
- Świetnie, już nie mogę się doczekać! - zapiszczała i zaraz po tym się rozłączyła.

Marie
Dziś postawiłam na klasykę. Ubrałam biały top, sukienkę w kratę i czerwone martensy. Przecież nie zawsze muszę wyglądać elegancko, tym bardziej, że wychodzę z przyjaciółmi. Loe, kierowca Alexa odwiózł mnie do baru. Była tam już cała masa pijanych ludzi. Lola i Adam czekali już na mnie. Oni również postawili dziś na luz. Muzyka była ciężka, rockowa. Dudniąca w uszach. Zamówiłam jedno piwo i przysiadłam się do nich.

Była już prawie 21, a Alex wciąż nie dotarł. Martwiłam się i dzwoniłam do niego. Jednak on nie odbierał. Idąc do baru po kolejne piwo, natknęłam się na Willa.
- Co Ty tu robisz? - zapytałam zdziwiona.
- Co za spotkanie. - uśmiechnął się radośnie. - Przyjechałem w interesach głównie. Ale też w jednej sprawie.
- Jakiej? - spojrzałam na niego, a on puścił mi oczko, ujął moją brodę między palce i wpił się w moje usta. Myślę, że czuję do niego swego rodzaju sentyment, więc pozwoliłam się pocałować i ten pocałunek oddałam. Po raz kolejny. A sama wczoraj robiłam Alexowi awanturę.
Do życia przywrócił mnie tylko świst powietrza i warknięcie Alexandra. Lola odciągnęła mnie od bijących się mężczyzn i wyprowadziła na dwór. Byłam bliska omdlenia.
- Odbiło Ci? - krzyknęła na mnie i lekko szarpnęła za ramiona. - Co to za gość?
W odpowiedzi pokręciłam tylko głową.
- Adam spróbuje ich rozdzielić. Lepiej się zastanów, jak wyjaśnisz to Alexowi. Masz męża, Ty wariatko!
- Przestań, okej? Możesz skończyć prawić mi morały? - odparłam w złości.
- Sorry, Marie, ale to Ty mając świetnego faceta, zdradzasz go na jego oczach. Nie spodziewałam się tego po Tobie. Po prostu. - mruknęła i wróciła do środka. Nie wiem, co sobie myślałam. Alex przecież wszystko mi wczoraj wyjaśnił i doszliśmy przecież do porozumienia, a ja mimo to i tak próbowałam go zranić.

- Nie wierzę, że znowu to zrobiłaś. - stanął przede mną, nawet na mnie nie patrząc. - Wczoraj robiłaś mi jazdy, a dziś sama zachowałaś się, jak popieprzona małolata.
- Przepraszam, Alex. Nie wiem, miałam w sobie taki gniew. Nie mam pojęcia, co mną kierowało. - odrzekłam. Jednak nie robiło to na nim wrażenia. Pokręcił głową i zaśmiał się.
- Nie wiem, czy kocham kobietę, która stoi przede mną, czy może moje wyobrażenie o niej. Najwidoczniej byłaś nic nie wartą zabawką w moim życiu. - syknął.
- Nie mów tak. Dobrze wiesz, że się kochamy. Bardzo. Wybacz mi, Alex. To się więcej nie powtórzy.
- Zrobiłaś to kolejny raz, z tym samym gościem. Więc, jak się nie powtórzy? Zabiłem przez Ciebie być może niewinnego faceta. Bo może przy nim też się tak zachowywałaś. - warknął. Oddech uwiązł mi w gardle. Nie wierzyłam w to, co słyszę. Zachowałam się okropnie, ale teraz Alex wykorzystuje moją przeszłość przeciwko mnie. A wiele wtedy wycierpiałam.
- Przesadziłeś. I to bardzo. Odchodzę.
- Przecież i tak bym Cię zostawił. Co Cię do mnie przyciągnęło? Hajs? - zaśmiał się. Wściekłość rosła we mnie z minuty na minutę. Mój własny mąż posunął się do takich słów. Łzy leciały mi samoczynnie. Z rozmachem uderzyłam go w twarz.
- Przypominam Ci, że to Ty nie dawałeś mi spokoju. Żałuję każdej minuty z Tobą. Jesteś chorym człowiekiem. Nie potrafisz być z kobietą na stałe. - wykrzyczałam mu prosto w twarz. Kiedy się odwróciłam i zaczęłam iść, by jak najszybciej znaleźć taksówkę, bądź autobus, który zabierze mnie do domu, on ruszył za mną.
- Marie, przepraszam, poniosło mnie. Przegiałem. Oboje jesteśmy winni. Pogódźmy się.
- Nie, Alex. To koniec. - i ruszyłam przed siebie. Sama. Po swoje nowe życie.

KOOOOOOOOOOONIEC DRUGIEJ CZĘŚCI!

Nowe życie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz