Rozdział dwunasty

4.7K 115 4
                                    

Alex nic nie mówił. Ja też nic nie mówiłam. Bo niby co? Strasznie mi przykro? Będzie dobrze? Nie chcę słuchać takich bzdur.
- Wniosę sprawę przeciwko Chanel o narażenie Cię na ogromny stres i przez to utratę dziecka. - oznajmił, trzymając moją dłoń przy ustach. Za niedługo będę miała zabieg oczyszczenia mojej macicy. Mam ciarki, gdy o tym myślę.
- Daj spokój, Alex. - westchnęłam, patrząc w sufit. - Chcę przeżyć to odejście w spokoju, a nie ciągając się po sądach. Co mi z tego, że poniesie karę? Nic. Ja dziecka już nie odzyskam.
- Po prostu w to nie wierzę. - Alex spuścił głowę i zaczął płakać. Podniosłam się do pozycji siedzącej i przytuliłam go. Kocham Alexa i w takiej sytuacji musimy być razem, by się wspierać. - Pójdę z Tobą na zabieg, w porządku?
- Dobrze. - szepnęłam.

Jakieś trzy dni później byłam już w domu. Nie wiedziałam za bardzo, co mam ze sobą począć. Podreptałam do biblioteki, by zająć myśli czytaniem. Alex przyszedł do mnie 5 minut później.
- Może wyjdziemy coś zjeść? - zapytał, biorąc mnie na kolana. Oparłam głowę o jego tors.
- Może. - odparłam, kreśląc wzorki na jego klatce. Naprawdę nie miałam na nic ochoty i jedyne co, to poszłabym spać.
- Wezmę wolne i spędzimy trochę czasu razem. Co Ty na to? Odpoczniesz sobie. - zaoferował, całując mnie w czoło.
- Nie. Chcę żyć normalnie. Nie chcę udawać, że nic się nie stało.
- Dobrze, Marie. Kocham Cię, skarbie.
- Wiem, Alex. - westchnęłam. - Pójdę się przespać. Jestem trochę zmęczona. Później możemy wyjść coś zjeść.
Mężczyzna skinął głową. Wolnym krokiem podreptałam do naszej sypialni, przechodząc obok pokoju dla dziecka. Chciało mi się ryczeć. Natychmiast zamknęłam drzwi na klucz. Nie chcę tam zaglądać. Będąc w pokoju, wsunęłam się pod kołdrę i po prostu zasnęłam.

Alex
Postanowiłem zostać dziś w domu i popracować w biurze. Nie chcę, by Marie była sama. Muszę wspierać ją w tym trudnym dla nas obojga czasie. Przeżyła tyle emocji. Najpierw moja śpiączka, teraz sytuacja z dzieckiem. Jeszcze, jak jebany idiota okłamałem ją i spotkałem się z Grace. Marie jest moją żoną, jest kobietą, którą uwielbiam i dla której postradałem zmysły. Muszę być dla niej najlepszy, bo ona pozwoliła mi wyjść z mroku. Ciąg moich przemyśleń przerwał jej krzyk. Szybko wbiegłem do naszej sypialni. Marie siedziała skulona na łóżku i płakała. Usiadłem tuż obok niej.
- To tylko zły sen. - szepnąłem. - Połóż się.
Oddychała ciężko i szybko. Zakuło mnie serce.
- Zostanę z Tobą, jeśli chcesz. - Marie pokiwała głową i oboje położyliśmy się spać. Przytuliłem ją do siebie. Mam nadzieję, że teraz czuje się bezpieczna.

Obudziłem się. Marie wbijała we śnie swoje piąstki w łóżko i mocno wierzgała nogami. Znowu miała koszmar. Grymas pojawił się na jej twarzy. Byłem zmartwiony. Przeżywa tę sytuację dużo mocniej, niż mógłbym myśleć. Delikatnie potrząsnąłem ją za ramię.
- Marie, skarbie. Obudź się. - powiedziałem i ponownie powtórzyłem ruch. Jednak nie reagowała. - Marie.
Ciało się uspokoiło. Koszmar odszedł na bok. Marie powoli otworzyła oczy, przyzwyczajając się do światła, które padało z lampki nocnej.
- Co Ci się śniło? - zapytałem, przysuwając ją do siebie.
- Jak on umiera i oskarża mnie za to, że nie mógł żyć. - cicho załkała. - Że to ja jestem winna jego śmierci, że zajmowałam się wszystkim, tylko nie nim.
- Przecież wiesz, że tak nie jest, maluchu. - pogłaskałem jej ramię. - Może zapiszę Cię do psychologa? Porozmawiasz z kimś doświadczonym, to dobrze Ci zrobi.
Natychmiast zerwała się z łóżka.
- Alex, ja nie chcę z nikim rozmawiać! Chcę przeżyć odejście mojego dziecka. Tak, jak każdy normalny człowiek. Czy to, że rozpaczam 3 dni po jego śmierci jest dla Ciebie czymś absurdalnym? - krzyknęła, stojąc obok okna. Oparła się o parapet, po czym odrzuciła swoje długie włosy do tyłu.
- Nie, chcę Ci pomóc. Nie chcę, byś się tym zadręczała. Wystarczająco dużo ostatnio przeżyłaś. Ja też go kochałem i nie mogłem się doczekać, aż przyjdzie na świat. Ale co mam zrobić, Marie? Przestać żyć? Będziemy mieli jeszcze gromadkę dzieci.
- Nie wierzę, że możesz mówić takie rzeczy. - szlochała. A gdy próbowałem się zbliżyć, odsuwała mnie. - To było nasze pierwsze dziecko i umarło. A Ty twierdzisz, że będziemy mieli jeszcze gromadkę innych? Jesteś okrutny, Alex.
I tyle ją widziałem. Wybiegła, trzaskając drzwiami od domu. Później usłyszałem tylko skowyt mojego sportowego auta. Wybrałem numer Loe.
- Jedź za Marie. - po tym krótkim zdaniu rozłączyłem się.

Nie wiem, dlaczego nogi mnie tu poniosły. Było już późno. Grace siedziała na kanapie i popijała wino, którym dałem się poczęstować. Znała mój nałóg i po prostu to wykorzystywała. Ale potrzebowałem się zrelaksować. Życie z Marie uległo diametralnej zmianie. Odsunęliśmy się od siebie. A ja nie potrafię tego naprawić.
- Znowu do mnie wracasz. - westchnęła, głaszcząc mnie po ramieniu.
- To nic wielkiego. - odpowiedziałem cicho. - Jestem zagubiony.
- Dobrze wiesz, że to nie jest kobieta dla Ciebie. Ty nie należysz do osób, które powinny się wiązać, Alexandrze.
- Kocham ją. Tylko nie umiemy się dogadać.
- Dlatego wracasz do mnie? - zaśmiała się. Sam nie byłem pewien tego, co robię. Ale tu czułem się bezpiecznie. I mogłem z nią porozmawiać. Nie zamierzałem zdradzać Marie. Tylko rozmawiałem.
- Grace, nic nas nie łączy, poza starymi czasami. Chciałem, byś mi doradziła.
- Kochanie, ależ ja zawsze Ci doradzę. - blondynka odstawiła mój i swój kieliszek i wsunęła mi się na kolana.

Marie
Kiedy wróciłam do domu, Alexa nie było. To dobrze. Jakiś czas temu zainstalowałam w jego telefonie aplikację, która informowała o tym, gdzie się znajduje. Był w jakimś domu. Okolicy nie znałam. Jedyne, co czułam, to lęk, że jest u Grace. Spakowałam większość swoich ciuchów, wzięłam kilka książek i podstawowych rzeczy. Muszę wrócić na razie do swojego mieszkania. Nie mogę tu dłużej zostać, by męczyć naszą dwójkę. Na lustrze w korytarzu przykleiłam karteczkę z napisem:

"Nie szukaj mnie. M."

Nowe życie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz