Rozdział dwudziesty drugi

2K 65 2
                                    

Alexander
Dziś zdecydowałem, że sam pojadę do pracy. Potrzebowałem trochę pomyśleć. Najzwyczajniej w świecie bałem się o Marie i nie było w tym nic dziwnego. To moja żona, która prawdopodobnie jest w niebezpieczeństwie. Przez chwilę miałem nawet ochotę wrócić do domu, ale ostatnio za bardzo sobie pozwalam na wolne. I odpuszczam z pracą. To nic dobrego.

- Dzień dobry, szefie. - Andrea powitała mnie uśmiechem, próbując wykrzesać z siebie, jak najwięcej seksapilu. Pokręciłem głową i szedłem po prostu do swojego biura. - Przyszła oferta od męskiego magazynu Vogue. Chcą Pana na okładce, plus sesja i wywiad.
- Wyślij mi informacje na maila. Sam zdecyduję. - odparłem chłodno. - Zrób mi kawę.
Wszedłem do gabinetu i zrzuciłem z siebie marynarkę. Usiadłam przed laptopem, aby dokładnie dowiedzieć się czegokolwiek o tej współpracy. Jeśli miałbym pozować z żoną, jestem oczywiście na tak i nie zamierzam się zastanawiać. To swego rodzaju reklama dla mnie. Jeśli ktoś jeszcze nie usłyszał o mojej marce, to z pewnością usłyszy.

Po przeczytaniu wiadomości, byłem nieco skonsternowany. Mają dla mnie modelkę? Trochę nie rozumiem. Nie wyobrażam sobie pozować z kobietą inną, niż moja własna. Wybrałem numer do samego szefa magazynu i postanowiłem z nim to omówić.
- Alex, cześć, kopę lat! - zaśmiał się Aron. Nie miałem pojęcia, że tam szefuje. Właściwie nie wiem o niczym, od kiedy poznałem Marie. Żyję w innym świecie. - Zapewne dzwonisz odnośnie mojej propozycji. Jesteś teraz hot tematem dla Pań, nie ukrywam, że chcielibyśmy to wykorzystać w jakiejś gorącej sesji.
- Mam też swoje warunki. - zaznaczyłem wyraźnie. Biznes jest, jak gra. Albo wygrywasz, albo przegrywasz. To proste.
- Nie jestem pewien, czy mogę zgodzić się na jakiekolwiek negocjacje. - odparł z niezadowoleniem.
- Nie chcę pozować z byle kim. Moja żona była modelką, wolałbym to robić z nią. Będziesz miał prawdziwą chemię i te inne pierdoły.
- Nie, w żadnym wypadku. Żadnej rodziny, żony, dziewczyny. Nikogo takiego. Ma to być obca dziewczyna. Chcemy pokazać, jak są na Ciebie napalone. - odparł szybko, bardzo z siebie zadowolony. - Zobaczysz, będziesz zachwycony tą, którą dla Ciebie wybraliśmy. To praca. Nie telenowela z żonką.
- Nie zobaczę, bo prawdopodobnie się na to nie zgodzę. Nie wyobrażam sobie pozować z nakręconą lalą. To żałosne, Aron.
- Pozowałeś z żoną dla GQ, chłopie. Nie mogę pozwolić sobie na oskarżenia o plagiat. Nie bądź pantoflem. - powiedział rozbawionym tonem. Nie pomyślałem o tym. Rzeczywiście dawno temu pozowałem z Marie. Minęło już tyle czasu, że mogą oskarżać go o mocną inspirację.
- Zapomniałem o tym, może jest w tym trochę racji. - rozmasowałem zmęczone powieki. Nie spałem prawie całą noc. - Kiedy chcesz zacząć?
- Jeśli możesz, to wpadnij dziś na przymiarki. Między 13, a 14. Będzie Ci pasowało? - zapytał szybko. Chyba dlatego, żebym się nie rozmyślił. - Od jutra zaczęlibyśmy sesję. Dziś poznasz się trochę z Lauren.
- Okej, będę. - westchnąłem, jednocześnie się rozłączając.

Wybrałem numer żony, chcąc uspokoić swoje nerwy i dowiedzieć się, co robi.
- Halo? - odebrała po pierwszym sygnale.
- Co robisz, aniele? - zapytałem. Powinienem w końcu skoncentrować się na pracy. Ale ona odciąga mnie od wszystkiego. Jest moim sensem istnienia.
- Jadę na zakupy z Hannah i Lolą. - odparła wesoło. - Jest z nami Loe. Nie martw się.
- To świetnie. - byłem bardzo zadowolony, że stosuje się do moich poleceń. Nigdy niewiadomo, kiedy Grace i Chanel mogą chcieć jej coś zrobić. - Zjemy razem lunch?
- Hm, pomyślę. Jeśli nie, to zobaczymy się wieczorem w domu i zjemy wspólnie kolację. Co Ty na to?
- Wolałbym, jak najszybciej. Już za Tobą tęsknię. - usłyszałem tylko pisk Marie w tle i jej śmiech.
- Alex, jesteś słodki. - odparła Hannah. - I naprawdę mi też się podobasz i żałuję, że ma Cię moja kumpela, ale daj jej już teraz żyć. Papa, misiu.
Pokręciłem z niezadowoleniem głową i odłożyłem smartfona na blat stołu. I tak zje ze mną ten lunch.

Byłem wściekły, kiedy okazało się, że Marie mnie olała. Rzeczywiście zjemy razem kolację w domu. Mnie to nie wystarcza. Chcę ją mieć, jak najczęściej. Chwilę po 13 byłem w redakcji Vogue.
- Alex, jak zwykle na czas. - Aron powiedział sarkastycznie. Miałem i tak zły humor, byłem wkurwiony.
- Nie pogrywaj sobie ze mną, bo po prostu stąd wyjdę. Sorry, ale nie jestem w nastroju. - odburknąłem.
- Spoko, więc nie będziemy przedłużać. Chodźmy. - pokierował nas do windy. - Lauren jest zajebista i zobaczysz, że Ci się spodoba.
Kiedy dotarliśmy do studia, pracował tam cały sztab ludzi. Dziewczyna rzeczywiście była ładna, ale jak to modelka. Marie była dla mnie niesamowita. I to jedyna kobieta, która mi się podoba.
- Cześć, jestem Lauren. Cieszę się, że będziemy razem pracować. Uwielbiam Twój dom mody. - powiedziała na jednym wdechu.
- Jestem Alex. - odparłem krótko. Nie zamierzałem wdawać się w dyskusje. Bo po co? To tylko wspólne foty.
- Chciałbym, żebyście się lepiej poznali, dlatego zjecie dziś razem obiad. Musi być chemia, musi.
- Jak ma być między nami chemia, skoro mam żonę?
- Przecież Ty się nie trzymasz jednej kobiety. - Aron się zaśmiał.
- Tej jednej trzymam. - warknąłem, pozwalając stylistce wybrać dla siebie garnitur. Jakie było moje zdziwienie, widząc na planie Marie.
- Hej. - powiedziała słodko, stając przede mną. Od razu poczułem się lepiej i przestałem być dupkiem. - Andrea powiedziała mi, że tu jesteś. Nie odbierałeś telefonu.
- Został w aucie. Przepraszam. - cmoknąłem ją w czoło.
- Wracam do domu. Wyjdziemy gdzieś wieczorem?
- Jeśli tylko masz na to ochotę, maleńka. - odparłem, przyciągając ją do siebie.
- Chyba nie masz humoru. - zachichotała. - O, Lauren, cześć. Dawno się nie widziałyśmy. Co u Jen?
- Jest w porządku. Ma więcej modelek pod opieką. Otwiera swoją agencję. Jestem z niej taka dumna! Powinnaś do nas wrócić. - zawołała śpiewnie.
- Nie, dzięki, super, że jej się udało. - Marie odpowiedziała odczepnie i wróciła ze swoją uwagą do mnie. Tak, tak jest dobrze. Kiedy skupia się tylko na mnie. - Będę już leciała.
- Nie chcesz zostać? - zaoferowałem, ale pokręciła głową.
- Nie, będziesz się rozpraszał. - westchnęła i przyłożyła usta do moich. - Do zobaczenia w domku.
Na odchodne klepnąłem ją w tyłek, a ona pokazała mi język. Zdecydowanie ją kocham.
- Jest... dobra, bardzo dobra. - Aron ślinił się na jej widok.
- Jest doskonała. Chyba teraz nie dziwisz się, czemu jej się trzymam. - wsunąłem dłonie do kieszeni i spojrzałem na stylistkę. - Kontynuujmy.

- Moja menadżer kazała mi z Tobą wyjść. Mówi, że to dobrze dla nas. - Lauren westchnęła, kiedy jechaliśmy moim autem. - Media rozkręcą jakiś romans i będzie głośno. Czasem jestem już zmęczona tym wszystkim. I chciałabym normalności.
- Może kieruje się tym, że ja i Marie się w sobie zakochaliśmy. - wzruszyłem ramionami, zerkając na telefon. Żadnej wiadomości od niej.
- Chyba bardzo ją kochasz.
- Myślę, że to zbyt słabe określenie, ale nie chcę o tym gadać.
- Dobrze. Chcę tylko, żebyś wiedział, że mimo jej spiny z Jen, ja bardzo lubię Marie. - uśmiechnęła się do mnie. Wysiedliśmy pod małym barem w centrum miasta. Wolałbym zjeść z Marie, ale chyba nie mam wielkiego wyboru. Jak dżentelmen, pozwoliłem wejść jej pierwszej, odsunąłem jej krzesło. Lauren wydawała się być zawstydzona. - Fajnie, że możemy razem pracować. Zawsze chciałam Cię poznać. Byłam ciekawa, czy prywatnie też jesteś takim bucem, jakiego pokazują Cię w mediach. Ale jesteś całkiem miły.
- To chyba nieźle, nie? - uśmiechnąłem się lekko. Trochę nudziło mnie to spotkanie i chciałem to, jak najszybciej zakończyć. Zamówiliśmy z Lauren steki i frytki z surówką. - Fajnie zjeść z kimś mięso. Dla Marie muszę zawsze gotować wege.
- Nie wyobrażam sobie zrezygnować z mięsa! A tym bardziej ze steków. Jasne, to złe, co dzieje się ze zwierzakami, ale pomyśl, że od dziś miałbyś jeść tylko trawę. - zachichotała. Tym właśnie różniła się od mojej żony. Marie robiła to z dobrego serca, a Lauren żartowała.
- Nie wyobrażam sobie, choć na pewno bym chciał. Obiecałem Marie, że kiedyś z nią spróbuję. - odparłem. Lauren trochę spokorniała. Obiad zjedliśmy w ciszy i spokoju. Kiedy staliśmy przed moim autem, ona położyła dłoń na mojej dłoni i zbliżyła się do mnie.
- Dziękuję za obiad. Było wspaniale. - po czym lekko mnie przytuliła. Jasne, było to trochę złamanie przestrzeni osobistej, ale na odczepnego odwzajemniłem gest. W końcu była koleżanką Marie. Wtedy niespodziewanie stanęła na palcach i mnie pocałowała. Zamarłem.

Nowe życie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz