Rozdział dwudziesty pierwszy

1.7K 72 2
                                    

Alexander doskonale dogadywał się z moim ojcem. Nawet więcej, niż doskonale. Bardzo przypadli sobie do gustu. Byłam tym zdziwiona, ponieważ spodziewałam się nieco innej reakcji. Zjedliśmy obiad przy wymianie zdań na każdy temat. Było naprawdę przyjemnie. Pojawili się także rodzice Alexa, więc było nas całkiem sporo. Nikt nie poruszał żadnych nieprzyjemnych spraw i dzień upłynął nam rewelacyjnie. Zaoferowaliśmy naszym rodzicom, by z nami zostali, jednak oni chcieli wrócić do siebie.

Wieczorem zajęłam się czytaniem książki, jednak nie było mi to dane zbyt długo. Hannah męczyła mnie telefonami, by wyjść z nią na imprezę. Naprawdę nie miałam najmniejszej ochoty, ale jak mogłabym odmówić najlepszej przyjaciółce? Chyba już się trochę ustatkowałam w małżeństwie. Alex był gotowy do spania. Jak mam mu delikatnie zasugerować, że wychodzę? Wsunął się pod kołdrę i spojrzał na mnie. Ja również byłam zmuszona popatrzeć na jego piękną twarz.
- Od jutra naprawdę koniecznie wracam do pracy. - oznajmił, przeczesując palcami mokre włosy. - Wolałbym, żebyś została jutro w domu i nie szła do szkoły. Jeśli możesz, odpuść ją sobie.
- No okej. - skinęłam głową.
- Cóż, nie wiedziałem, że pójdzie tak łatwo. - westchnął i ucałował mnie w czoło. - Nie siedź za długo, dobrze?
- W zasadzie to dzwoniła do mnie Hannah i...
- I co wymyśliła tym razem? - poirytowanie malowało się na jego twarzy. Musiałam skłamać.
- Nic, potrzebuje ze mną pogadać. Mogę wziąć nawet kierowcę, żebyś spokojnie spał. - zaoferowałam. Alex nie był zadowolony. - Podobno zostawił ją facet.
- Czy to nie może zaczekać? Ona zmienia mężczyzn, jak rękawiczki. Przynajmniej raz w tygodniu ma innego.
- Hej, nie przesadzaj, to moja przyjaciółka i nie chcę, abyś ją obrażał. - mruknęłam. - Ty też do niedawna nie byłeś najgrzeczniejszy. Idę się przebrać i wychodzę.
- Powiem kierowcy, żeby na Ciebie czekał. Za godzinę bądź w domu.

Miałam na sobie biały kombinezon. Wiele odsłaniał, ale to nic. Lubiłam na imprezach wyglądać dziko. Kierowca odwiózł mnie pod dom Hannah i tam z niechęcią na mnie popatrzył, po czym odjechał. Mam nadzieję, że nie wykona telefonu do Alexandra. Hannah czekała w taksówce za rogiem, więc szybko, tzn. na tyle, na ile pozwalały mi obcasy, pobiegłam do niej.
- Yay! Udało mi się wydostać. - zaklaskałam, śmiejąc się. Oczywiście, że nie był to najlepszy pomysł, by okłamać Alexa. Ale on przecież nie wie i śpi spokojnie. To o to chodzi. Szybko chwyciłam whisky od Hannah i upiłam spory łyk.
- Cieszę się. Wiem, że już późno, ale pójdziemy do tego gejowskiego klubu, tam ma czekać na nas Tom. Nie mam ochoty na zaczepki normalnych facetów. Ohyda. - Hannah udała, że wymiotuje. Dopiero co rozstała się ze swoim mężczyzną. Dlatego cieszę się, że między mną, a Alexandrem wszystko gra.

Okazało się, że w klubie jest Tom, jeszcze jakiś inny gej, którego imienia nie pamiętam, ale był całkiem miły. I kilka przyjaciółek Hannah. Była to świetna ekipa, ja miałam doskonały nastrój. Super, że udało mi się wymknąć. Byłam już trochę podpita, więc wszystko podobało mi się dwa razy bardziej. Muzyka była świetna i ekipa była świetna i wypiłam też kilka świetnych drinków. Ta noc będzie najlepszą od dawna!

Przy barze zaczepił mnie dosyć przystojny mężczyzna. Uznałam, że jest gejem, skoro tu przyszedł. Raczej żaden normalny facet przecież nie wpadłby do klubu homo. Dlatego też bardzo chętnie wdałam się w dyskusję z nim.
- Jestem Adam. A Ty? - zapytał, zwalniając mi miejsce na krześle. Usiadłam i odrzuciłam włosy na plecy, po czym chętnie przyjęłam drinka, którego mi postawił. Przecież to gej i nie robię nic złego, prawda?
- Nazywam się Marie. Miło mi Cię poznać. - uśmiechnęłam się i upiłam łyk trunku. - Hej, to jest przepyszne!
- W takim razie zamówię Ci jeszcze jednego. - machnął ręką na kelnera, by wskazać mu, że ponownie zamawia to samo.
- Jesteś naprawdę miły, jak na geja. Zazwyczaj żaden nie...
- Ale ja nie jestem gejem. - zaśmiał się. - Jestem tu z kumplem. Potrzebował się wyszaleć, a był mocno pijany. Nie chciałem zostawiać go samego. Ty wpadłaś mi w oko i uznałem, że może razem będziemy się mniej nudzić.
- Mam męża.
- Widziałem Twoją obrączkę. To po prostu czysta, luźna rozmowa. Jeśli niczego nie chcesz.
- Nie chcę. Kocham swojego męża. - wyraźnie zaznaczyłam, bo przecież oczywiście tak było. To, że dziś nie wie, że tu jestem o niczym jeszcze nie świadczy. Dopiłam swoje drinki i pozwoliłam zaciągnąć się na parkiet.

Jakieś dwie godziny później byłam bardzo pijana, ale nie na tyle, by nie rozpoznać Alexa.
- Oho, chyba mam przechlapane. - szepnęłam do Hannah i Adama, choć nie miałam pewności, czy mnie słyszą w tym hałasie. Nie wiedziałam też, czy uciekać, czy dać się stąd wynieść. Twarz Alexandra nie wyrażała żadnych emocji, przez co miałam jeszcze większe ciary. Alex bez słowa przerzucił mnie sobie przez ramię i przepychając się wyniósł mnie z klubu. Zdążyłam tylko pomachać do przyjaciół. Wiedziałam, że się o mnie martwią. Alexander przed klubem postawił mnie na nogi i zaczął iść. Szedł tak szybko, że musiałam za nim biec. Byłam pijana i nie miałam na to siły.
- Alex, czemu się nie odzywasz? Wolałabym, żebyś na mnie pokrzyczał. - powiedziałam, zdejmując szpilki. Jednak on nadal nic nie mówił, co bardzo mnie stresowało. - Nie mów, że gniewasz się za to, że wyszłam do klubu dla homo.
- Gniewam się za to, że mi nie powiedziałaś. Poinformował mnie pracownik o tym, że moja żona szlaja się po nocach po klubach. - warknął. Był wściekły. Totalnie.
- Ale Alex, przecież gdybym powiedziała, nie wypuściłbyś mnie! Dobrze wiesz, jaki jesteś! Ja jestem młoda i chcę korzystać z życia. Nie mam 40 lat, jak Ty. - powiedziałam oskarżycielsko.
- Okej, więc może powinnaś poszukać sobie młodszego. Z tego, co wiem, flirtowałaś przy barze z tym gościem. Ochrona Cię widziała.
- Może i składał mi dziwne propozycje, ale przecież odmówiłam. - oznajmiłam, a on odwrócił się i cofnął się do klubu. Nie wiem, co chce zrobić i nie zamierzam nad tym myśleć. Usiadłam obok jego sportowego auta i oparłam się plecami o koło.

Obudziłam się rano. W domu. W łóżku. Alex siedział obok i pracował. Rzucił tylko na mnie spojrzeniem, po czym wrócił do laptopa.
- Dlaczego nie jesteś w pracy? - zapytałam.
- Jestem. - warknął, nic więcej nie dodając. Pewnie miał na myśli to, że musi mnie pilnować.
- Nie gniewaj się już na mnie.
- Jesteś skrajnie nieodpowiedzialna. Nie odbierałaś, gdy dzwoniłem. Dobrze wiesz, że odchodzę od zmysłów, gdy Cię nie ma i nie mam z Tobą kontaktu. Umrę szybciej, niż Ci się wydaje, bo sama mnie wykończysz. Powinienem Cię zacząć jakoś karać i to by było najlepsze rozwiązanie. - powiedział, przerywając na chwilę to, co robił. Zamknęłam jego laptopa i usiadłam obok.
- Dobrze, zrobiłam źle i przepraszam, ale Ty też nie postępujesz w porządku. Osaczasz mnie. Znowu. - mruknęłam, odgarniając włosy z twarzy. - Jestem bezpieczna i nic mi się nie dzieje, a Ty histeryzujesz, jak małe dziecko, któremu zabiera się zabawkę. Nikt Ci mnie nie odbierze. Jestem z Tobą i kocham Ciebie i jesteśmy rodziną. Tylko Ty i ja. Ale muszę mieć też swoje życie z przyjaciółmi. Nie możesz mi tego zabraniać.
- Wiem, po prostu boję się, że zawsze, jak wychodzisz to coś może Ci się przydarzyć, a ja bym tego nie przeżył. Przysięgam Ci, Marie, kocham Cię, jak opętany i gdy tylko wczoraj dostałem telefon, myślałem, że umrę. Czuję się tak za każdym razem, gdy znikasz. To nie jest normalne i owszem, ale taka jest moja miłość do Ciebie. Szaleńcza. - westchnął, wciągając mnie na swoje kolana. Po czym mocno mnie przytulił, dzięki czemu czułam się beztrosko. I nic się już dla mnie nie liczyło. Żadna złość Alexa.
- Musimy zdecydować się na jakieś mniejsze zło. Ja coś zaoferuję i Ty zaoferuj. Może się dogadamy. - powiedziałam, uśmiechając się.
- Jestem skłonny zgodzić się na dwie imprezy w tygodniu. Ale czeka na Ciebie zawsze ochroniarz, jeśli ja nie mogę pójść.
- Okej, super. Mogę się zgodzić. - pokiwałam głową, przytulając się do niego. - Kocham Cię, mój duży niepokojący się o wszystko misiu.
Alex zaśmiał się i skradł mi całusa.
- Niepokoję się tylko o Ciebie, skarbie. - zaznaczył. - A teraz kiedy nerwy opadły, zabieram Twój zgrabny tyłeczek na śniadanie, chodźmy.

Nowe życie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz