Rozdział piętnasty

2.4K 88 0
                                    

Zdecydowałam się na jeansową spódnicę, t-shirt i długie liliowe kozaki. No i rozpuszczone włosy. Byłam pewna. Dziś miałam umówione spotkanie z Jeremym. Powiem mu, że chcę, by wysłał papiery do Alexa. Choćby się waliło i paliło, nigdy do niego nie wrócę. Wsiadłam do taksówki, która akurat kogoś wysadzała w okolicy, w której mieszkam.
- Dokąd? - zapytał kierowca, a ja podałam mu dokładny adres biura. Byłam dziś dziwnie poddenerwowana. Powinnam kupić swoje auto, by nie być zależną od taksówek i autobusów. To będzie moje kolejne zadanie, kiedy wezmę już rozwód. Zapłaciłam kierowcy, gdy byliśmy już na miejscu. Poprawiłam spódnicę i chcąc ruszyć przed siebie, trafiłam prosto w czyjeś silne ramiona.
- Boże. - zachłysnęłam się powietrzem.
- To tylko ja. - usłyszałam tak dobrze znany mi głos, który poruszał każdą moją komórkę.
- Co Ty tu robisz? - powiedziałam ze złością.
- Znajdę Cię wszędzie, Marie. Wszędzie. Jestem oszlały na Twoim punkcie i nie dam Ci odejść. - mruknął, nachylając się i całując mnie mocno i szybko w usta. Smakował alkoholem i papierosami. Choć próbowałam go odepchnąć, nie pozwolił mi na to.
- Chcę rozwodu, Alex! - pisnęłam, gdy tylko mnie puścił.
- Nawet nie ma takiej opcji, dziewczynko. - powiedział, patrząc mi w oczy. - Nie kochasz mnie?
- To nie chodzi o to. Mam już dość tej relacji. Ciągle ze sobą walczymy. Jestem zmęczona. - mruknęłam, patrząc na niego. Miałam łzy w oczach. - Tak będzie lepiej. Dla nas obojga. Proszę, pozwól mi odejść.
Potarłam dłonią jego twarz.
- Kocham Cię, kocham Cię do szaleństwa i nie zostawię Cię nigdy, przenigdy. Błagam, wróć ze mną do domu. Do naszego domu. - głos mu się łamał. - Ty należysz do mnie, a ja do Ciebie i nie możemy tego przerwać. Ty i ja, razem, na zawsze.
- Nie mogę, Alex. Nie mam już siły. To mnie wykańcza. - odpowiedziałam zrezygnowana. - Nie spodziewałam się, że to wszystko będzie, aż tak trudne.
- Ale... ale kocham Cię, Marie. Kocham najbardziej na świecie. - wydukał, przeczesując nerwowo włosy.
- Czasem to nie wystarcza. Ściągamy się na dno, nie widzisz tego? - zapytałam, poprawiając dłońmi klapy jego marynarki. Po prostu nie wiedziałam, co z sobą zrobić. - Ciągle wracasz do Grace. To boli! Cholernie boli, gdy wiem, że jesteś z inną.
Alexander przełknął głośno ślinę. Nic nie odpowiedział. Czyli to jest już wszystko? To jest jego miłość, jego staranie się o żonę? Mam ciarki, gdy o tym myślę. Gdy myślę w co się wpakowałam.
- Chcę rozwodu. - powiedziałam poważnie, prostując się.
- D-dobrze, Marie. Jeśli tego potrzebujesz. J-ja nie będę sprawiał problemu. Dam Ci go, kochanie. - powiedział tak cicho, że ledwo mogłam go usłyszeć. Moje serce pękło na milion kawałków. Trącając go swoim wątłym ramieniem, pobiegłam przed siebie, by nie widział, że płaczę.

Opuściłam kancelarię Jeremy'ego w tym samym, równie złym nastroju. Pierwsza sprawa rozwodowa, może i jedyna, jeśli dojdziemy do porozumienia, ma odbyć się za tydzień. To dobrze. Im szybciej, tym lepiej. Chcę to zakończyć. Jeremy przyleci do Nowego Jorku, więc śmiało mogę wrócić do swojego mieszkania w Stanach. Jadąc taksówką do apartamentu zadzwonił do mnie Mark.
- Hej, Marie. Jak się czujesz? - zapytał. - Dzwonię w sprawie badań, które miałaś wykonać. To już tydzień, a ja wciąż nie mam wyników.
- Przepraszam, Mark. Na śmierć o tym zapomniałam.
- W porządku. Wiem, że rozstaliście się z Alexandrem. - westchnął cicho. Zacisnęłam usta w wąską linijkę, bo po prostu nie wiedziałam, co dalej.
- Tak, to koniec. Wniosłam o rozwód. Sprawa ma odbyć się za tydzień. - mruknęłam. - Nie wiedziałam, że tak szybko to nastąpi.
- Marie, on Cię kocha. Bardzo Cię kocha. Może na swój własny nieudolny sposób. Znam go już tak długo i jesteś pierwszą kobietą, która go poruszyła. Alex w końcu wyszedł z mroku. Cudownie widzieć swojego przyjaciela, kiedy się otworzył. Proszę, porozmawiaj z nim raz jeszcze. - zasugerował. Podziękowałam Markowi za rozmowę i natychmiast wybrałam numer męża.
- Tak, Marie? - odebrał po jednym sygnale.
- Gdzie jesteś? - wydyszałam. Moje serce biło, jak oszalałe. Dlaczego mam go zostawić? Decydując się na zostanie jego żoną wiedziałam, że nie będzie łatwo. Ale takiego go kocham. Takie skrzywdzonego, skomplikowanego.
- Na lotnisku. Wracam do domu. - odparł spokojnie.
- Zaczekaj na mnie, proszę. Wracam z Tobą. - zleciłam kierowcy, by obrał nieco inny kierunek, niż planowałam.

Alexander był wielkim i postawnym mężczyzną. Znalazłabym go wszędzie. Podbiegłam do niego tak szybko, jak tylko pozwalały mi moje wysokie obcasy. Uwiesiłam się na jego szyi, a on mocno przytrzymał moje ciało.
- Przepraszam, że pomyślałam o tym, by Cię zostawić, Alex. Kocham Cię, jak nikogo w całym swoim życiu. Od dawna wiedziałam, że jesteś taki poraniony i przecież to zaakceptowałam. Widziałam, że nie będzie łatwo. - powiedziałam szybko, patrząc mu w oczy. Jego piękne, czarne oczy były tak smutne. Jak nigdy wcześniej. Zsunął dłonie na moje uda i podciągnął mnie do góry, mocno przytrzymując. - Wybacz mi, proszę.
- Maleńka, to ja przepraszam. To ja powinienem błagać Cię o wybaczenie. To ja spieprzyłem, kurwa. Ale jeśli rzeczywiście chcesz zacząć ze mną od nowa, po raz setny, to nic nie uczyni mnie bardziej szczęśliwym. Bo Ty jedna na całym cholernym świecie jesteś dla mnie stworzona. Ty jesteś drugą połową mojego serca i duszy i przysięgam, Marie, przysięgam, nigdy więcej do niej nie pójdę i będę wzorowym mężem.
- Chcę, byś był sobą. Po prostu. Takiego Cię kocham. - ucałowałam mocno jego usta, kładąc dłonie na jego policzkach. Moje serce waliło, jak oszalałe. Jak mogłam wpaść na pomysł, by go zostawić? Nigdy, nigdy, nigdy. - Muszę zabrać swoje rzeczy z hotelu. Potem możemy wrócić do naszego domu.
- Pięknie to brzmi, prawda, skarbie? - po raz pierwszy od dawna Alex obdarował mnie szczerym uśmiechem. Wierzę, że jeszcze wszystko może wrócić do normy, że będzie dobrze. Tylko musimy zacząć od nowa. Tak...?

Nowe życie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz