Prolog

10.4K 337 67
                                    


    Pomimo pogody jaka panuje na zewnątrz ulice są tak samo ruchliwe jak zawsze. Ludzie śpiesząc się do pracy lub na ważne spotkanie kompletnie nie zwracają uwagi na ledwo co pełnoletnią dziewczynę o kruczoczarnych włosach i szaro-niebieskich oczach. Siedzącej na zimnym chodniku opierając się o jeden z drapaczy chmur i zastanawiającej się czy dożyje następnego dnia. Skąd to wiem? Otóż to ja jestem tą dziewczyną. Nazywam się Katelyn Carver i jak już wspomniałam na początku niedawno ukończyłam 18 lat. Siedząc tak na chodniku owinięta kocem i przemoczona do suchej nitki przyglądałam się wszystkim z boku. To ciekawe, że ludzie nawet nie zdają sobie sprawy obok kogo przechodzą. Gdyby tylko wiedzieli... pewnie uciekli by w popłochu. 

   Moją uwagę przykuł wysoki mężczyzna ubrany w czarny garnitur z papierosem w ręce. On również nie przejmował się deszczem. Wyraźnie było widać, że czeka na kogoś. Aja nie wiem czemu, ale z góry zaczęłam współczuć człowiekowi, który miał się z nim spotkać. Coś w jego wyglądzie i postawie sprawiało, że miałam ochotę brać nogi za pas i uciekać jak najdalej się dało. Mężczyzna chyba wyczuł, że się mu przyglądam gdyż jego piwne tęczówki spoczęły prosto na mnie. Usłyszałam w głowie dziwny szum i poczułam przeszywający ból głowy. Doskonale wiedziałam co to znaczy, więc bez zastanowienia odwróciłam wzrok od mężczyzny i miałam nadzieję, że nie będzie dochodził do tego dlaczego nie mógł przeczytać moich myśli. Kiedy wyrzucił papierosa i już miał zrobić krok w moją stronę z budynku przed którym stał ktoś wyszedł, a ten błyskawicznie odwrócił głowę w jego stronę, zupełnie jakby wyczuł jego obecność pomimo dzielącej ich odległości. Widziałam jak sięga po coś za pasem i nim się obejrzałam strzelił z pistoletu w stronę niczego nieświadomego mężczyzny. Odruchowo wyciągnęłam rękę przed siebie i za pomocą wiatru zmieniłam trajektorie lotu pocisku tak, że ten uderzył w okno budynku roztrzaskując ja na drobne kawałki. Ludzie zaczęli uciekać nie wiedząc co się stało a w ich tłumie zniknął mężczyzna, który powinien być już martwy. Ten z pistoletem obrócił się w moją stronę i widząc moją rękę uniesioną lekko do góry uśmiechnął się kpiąco pozbywając się zdziwienia, które jeszcze przed chwilą było wymalowane na jego twarzy. Szybko wstałam chcąc uciec, jednak mężczyzna zdążył kilkukrotnie strzelić w moją stronę. Moja ręka wykonała automatyczny ruch w górę, a nadgarstek przekręcił się lekko w lewą stronę. Wiatr uderz w pociski z taką siłą i precyzją, że zanim zdążyły mnie dosięgnąć zostały zdmuchnięte w lewą stronę uderzając w okna znajdujące się za mną. Powstał jeszcze większy chaos co zgrabnie wykorzystałam i nim mężczyzna zdążył jakkolwiek zareagować zniknęłam pomiędzy budynkami.    




*Cóż, to chyba ten moment gdzie każdy początkujący powinien coś napisać. A więc... Jest to moje pierwsze opowiadanie więc proszę o wyrozumiałość. Wszelkie poprawianie błędów jest wskazane i z góry za to dziękuję. Pomysł na ff wpadł mi do głowy już dawno temu słuchając jednej z piosenek Twenty One Pilots, a jako iż jest środek nocy (a każdy wie że to najlepsza pora na złe decyzje) postanowiłam w końcu przelać to na ekran mojego zacnego komputera. Nie wiem co jeszcze mogę napisać więc po prostu urwę w tym momen...*

I'll be good //Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz