Drzwi windy otworzyły się a przede mną ukazała się cała grupa Avengers rozgrzewająca się przed treningiem. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę jak bardzo podekscytowana jestem. Tak naprawdę w akcji widziałam tylko Jamesa, Natashe, Stevena i Sama. Dnia w którym mnie wyciągnęli z Hydry nie pamiętam. Podbiegłam do Zimowego i razem zaczęliśmy naszą standardową rozgrzewkę z bazy. Przyłączył się do nas Kapitan i Wilson zaczynając jakąś luźną rozmowę. Mężczyźni wytłumaczyli mi jak normalnie wygląda ich trening, ale zanim przyszłam wszyscy uznali że najpierw przekonają się co potrafię, aby wiedzieć z czym walczą.
-No nie wiem chłopaki. Nie ciekawiej by było gdybyśmy zaczęli te wasze gry zespołowe i w trakcie wyszłoby to wszystko. Przecież nie pytasz swojego przeciwnika co umie i jakie ma słabości. – powiedziałam ciągle biegając z nimi wokół sali. – No i nie jest nas parzyście. Wy ćwiczcie, a ja pooglądam jak to wszystko wygląda. – powiedziała niby obojętnie.
Po kilku kółkach dyskusji i rozmowie ze wszystkimi podczas dokładnego rozciągania wszyscy przystali na moją propozycję. Usiadłam przy wyjściu chcąc mieć dobry widok na wszystko i zarazem im nie przeszkadzać. Podzielili się na dwie grupy: James, Steven, Wilson i Wanda, oraz druga grupa: Tony, Natasha, Clint i Vision. Wciąż nie mogłam pojąć tego że ten ostatni został stworzony przez Starka, Bannera i poniekąd Thora. Przez to że byłam przetrzymywana, nawet nie wiedziałam o robotach próbujących zniszczyć ludzkość.
Oglądałam jak ze sobą walczą, ich taktyki i różne umiejętności. Najbardziej chyba będę musiała uważać na Wandę, Visiona i Clinta, którzy działają na odległość. W bezpośrednim starciu z Iron Manem też może być ciężko, jego zbroja z pewnością jest ognioodporna. Na Natashę jedynie zerknęłam upewniając się że nie ma żadnych nowych gadżetów. Kobieta miała na sobie czarny strój podobny do mojego i póki co nie widziałam aby była tam ukryta jakaś specjalna broń. Mój wzrok co chwilę wędrował w stronę Jamesa, który aktualnie walczył z Tonym. To trochę nie fair patrząc na to że drugi z mężczyzn jest praktycznie nietykalny. Bucky niemal dostał w twarz metalową pięścią, ale jakimś sposobem ta nie trafiła w cel. Tony spojrzał w moją stronę z niemym pytaniem, ale ja udałam że patrzyłam na kogoś innego. Mężczyzna został powalony i odebrano mu tą dziwną kostkę, o którą rywalizowali.
-To nie fair, oni mieli dodatkowego zawodnika! – zawołał udając przesadne oburzenie.
Reszta nie wiedząc o co chodzi spojrzała w moim kierunku, a ja jedynie wzruszyłam ramionami. Reszta grupy zaczęła żartować z miliardera, a ten udając obrażonego powiedział że teraz moja kolej na wejście do gry. Energicznie przytaknęłam mówiąc, żebyśmy pomieszali składy. Tony już chciał usiąść, ale na salę wszedł umięśniony blondyn.
-Witajcie przyjaciele! Co mnie ominęło? – spytał uśmiechając się od ucha do ucha.
Widząc mnie od razu do mnie podszedł i podał rękę.
-Jestem Thor, władca Asgardu.
-Katelyn Carver, władczyni piekieł.
Mina Thora zrzedła i odsunął ode mnie swoją rękę podnosząc swój młot. Rozbawiony Clint podszedł do niego i chwycił go za ramie.
-Spokojnie stary, ona żartuje. Wyciągnęliśmy ją z Hydry ponad tydzień temu.
Asgardczyk spojrzał na mnie i niepewnie się uśmiechnął. Odpowiedziałam mu uśmiechem i oznajmiłam że jest w drużynie z Tonym, Natashą, Clintem i Visionem. Tym razem to nasza drużyna posiadała kostkę, którą druga drużyna miała odebrać w określonym czasie. Z tego co mi mówili to na ogół robią coś innego, ale Stark przeprowadza mały remont ich starych narzędzi do ćwiczeń i są zmuszeni improwizować. Moja drużyna bez mojej zgody zadecydowała że to ja mam mieć kostkę. Zaczęłam protestować nie chcąc być celem, ale James powiedział że na pewno sobie dam radę, a reszta po prostu chce zobaczyć co potrafię. Chciałam schować gdzieś przedmiot, ale wpadłam na lepszy i ciekawszy pomysł. Kiedy licznik został włączony ja po prostu rzuciłam kostkę na środek sali. Moja drużyna popatrzyła na mnie ze zdziwieniem i niezrozumieniem, na co ja jedynie wzruszyłam ramionami i ruszyłam przed siebie. Zdezorientowani przeciwnicy nie ruszyli się z miejsca myśląc, że coś źle zrozumiałam. Pierwszy ruszył Tony, który nie zakładając zbroi podszedł do przedmiotu i z pewnością siebie się po niego schylił. Niemal wylądował na ziemi kiedy przedmiot ani drgnął. Uśmiechnęłam się do niego złośliwie i kopnęłam tak że się przewrócił. Reszta drużyn zaczęła walkę, a ja podniosłam kostkę aby dać im jakiekolwiek szanse. Obok mnie przeleciała strzała a już po chwili stanął przede mną łucznik i próbował uderzyć mnie swoją bronią. Zrobiłam unik i chwyciłam górny koniec łuku i pociągnęłam go w dół. Mężczyzna zrobił coś w rodzaju obrotu pod moim ramieniem i wyrwał mi broń z ręki. Chciał wykonać kolejny ruch ale został zaatakowany przez Wilsona. Zanim zdążyłam się obrócić zobaczyłam Visiona i Starka lecących na mnie z różnych stron. Postanowiłam się nie ograniczać i stworzyłam wokół siebie mini tornado, które odepchnęło ich obu ode mnie. Wydaje mi się że reszta grupy przestała walczyć i z fascynacją wpatrywała się w to co zrobiłam. W pewnym momencie poczułam jak coś mnie uderza w ramie i ciągnie do tyłu. Wypadłam z mojego tornada i rozmyłam je aby nie stwarzało zagrożenia. Leżałam na ziemi i nie potrafiłam wstać z miejsca. Popatrzyłam na swoje lewe ramie i dostrzegłam młotek. No tak, tego nie ruszę.
-Nic ci nie jest? – spytał mnie Clint.
-Możesz to ze mnie zdjąć? – spytałam ze spokojem spoglądając na Thora.
-Spróbuj sama. – odpowiedział uśmiechając się do mnie głupio.
Uśmiechnęłam się do niego nazbyt słodko i zajrzałam do jego wewnętrznej warstwy. Jako iż Thor nie był człowiekiem jego umysł był chroniony złotą kopułą. Ale to żaden problem dla mnie, blondyn z pewnością nawet nie wie że ma coś takiego. Przejechałam delikatnie palcem po powierzchni jego mentalnej tarczy, a ta delikatnie zabłysła. Mój palec zaczął pokrywać się złotem i najzwyczajniej przeniknęłam do jego umysłu. Wysłałam mu do głowy myśl, aby zdjął ze mnie młot i dla własnej uciechy nakazałam mu potem przytulić Natashę. Cały zabieg trwał nie dłużej niż dziesięć sekund. Blondyn z lekko otępiałą miną zabrał swoją własność i podszedł do Romanoff. Ta spojrzała na niego z uniesioną brwią nie spodziewając się że mężczyzna weźmie ją w objęcia i podniesie nad ziemię. Wszyscy patrzyli Na to bez jakiegokolwiek zrozumienia, ale i tak mieli uśmiechy na ustach. Blondyn w pewnym momencie się otrząsnął i spojrzał na mnie.
-Mówiłeś że nie jest władczynią piekieł. – powiedział oskarżycielsko w stronę Clinta nie spuszczając ze mnie wzroku.
Wszyscy parsknęli śmiechem a James podszedł do mnie i położył mi rękę na plecach. Nie wiem dlaczego ale zrobiło mi się cieplej na ten gest, a moje ciało przeszedł dreszcz. Wyjaśniłam im jak to zrobiłam i obiecałam że kiedyś nauczę robić mentalne tarcze, jak i to że bez ich zgody nie będę zaglądać do ich głów. Pocieszyłam ich mówiąc, że jeśli to zrobię to i tak to poczują na co Thor przytaknął i opisał dziwne uczucie jakie doznał.
-No dobra to wyjaśnione. Ale dlaczego nie mogłem podnieść kostki z podłogi? – spytał Tony patrząc na mnie z zaciekawieniem.
-Widocznie nie byłeś godzien przyjacielu, - odpowiedział mu Thor i poklepał pocieszająco po ramieniu.
Wszyscy parsknęliśmy na jego słowa, ale zlitowałam się nad miliarderem i wyjaśniłam.
-Powietrze. Naparłam na przedmiot powietrzem tak silnie że nic nie byłoby w stanie tego ruszyć.
Po krótkiej rozmowie i zmianie grup zaczęliśmy zabawę na nowo. W odróżnieniu do mojego dzieciństwa każdy chciał być ze mną w drużynie, obawiając się że namieszam im w głowach. Ćwiczyliśmy przez kilka godzin zmieniając co jakiś czas drużyny i ćwiczenia. Na koniec znów się porozciągaliśmy i wróciliśmy do swoich pokoi. Co prawda mnie znów musiał odprowadzać James bo skręciłam w nie ten korytarz co trzeba.
*A więc tak jak pisałam, wrzucam kolejny rozdział. W sumie w tym też się niewiele dzieje i mało tu rozmów, ale postaram się to zmienić w kolejnych.
Dziękuję za przeczytanie i życzę dobrej nocy!*
CZYTASZ
I'll be good //Bucky Barnes
Fiksi PenggemarKatelyn Carver przez większość życia ukrywała się przed ludźmi, lecz jeden z pozoru zwyczajny dzień to zmienił. "Gdybym tylko nie podniosła ręki tamtego dnia nigdy bym się tu nie znalazła. Wciąż byłabym wolna. Lecz nie żałuję tego. Bo gdyby nie ten...