Jak co dzień szłam długim korytarzem prowadzona przez kilku żołnierzy. Z czasem było ich coraz mniej. Nie tylko dlatego, że dopiero po kilkunastu treningach doszli do wniosku, że ja i Zimowy powinniśmy mieć salę dla siebie, ale również dlatego że z każdym spędzonym tutaj tygodniem nabierali do mnie większego zaufania. Cóż, to źle powiedziane. Po prostu reguły panujące tutaj zaczęły coraz bardziej dawać o sobie znać. Coraz częściej mnie karali, nawet jeśli nie mieli ku temu powodu, oraz wysyłali na misje. Przywykłam już do towarzystwa Zimowego, a nawet mogę stwierdzić, że je polubiłam. Choć on poznaje mnie z każdym dniem na nowo. Co tu dużo mówić, po każdej wspólnej misji czyszczą mu pamięć. Nie raz pytałam o to Brocka, ale odpuściłam sobie po coraz paskudniejszych truciznach, które mi podawał za każdym razem gdy o to pytałam.
Moi „osobiści ochroniarze" otworzyli mi drzwi na salę treningową, a gdy tylko weszłam do środka usłyszałam zamykanie zamków na klucze, oraz szyfry. Zupełnie tak jakby to miało powstrzymać któregoś z nas przed wyjściem stąd. Zimowy spojrzał na mnie podejrzliwie zapewne oceniając w ile sekund i na ile różnych sposobów jest w stanie mnie zabić. Nie dziwię mu się. Zapewne powiedzieli mu tylko, że ma trening z nową, która wcale już nie jest nowa, po to żeby oszczędzić sobie tłumaczenia mu dokładniej kim jestem. Dla niego to nasze pierwsze spotkanie, a ja od pewnego czasu robię sobie na nim mały eksperyment. Mianowicie badam jego zachowania w poszczególnych sytuacjach. Kiedyś postanowiłam przez cały trening nie odezwać się do niego słowem, to był najnudniejszy dzień w moim życiu. Innym razem postanowiłam bezmyślnie rzucić się na niego, gdy tylko przekroczyłam próg sali. To z kolei był mój najkrótszy dzień, gdyż bez zastanowienia powalił mnie metalowym ramieniem a ja, cóż... więcej nie pamiętam. Dzisiaj postanowiłam się z nim trochę zabawić. A że łaskawy i wspaniałomyślny Brock pozwolił mi korzystać z moich zdolności, pierwsze co zrobiłam gdy usiadłam po drugiej stronie sali, było pacnięcie Zimowego powietrzem w plecy, zupełnie jakby ktoś go właśnie dźgnął palcem. Co prawda nie patrzyłam na niego, ale czułam że przez chwilę wpatrywał się we mnie.
- Broń palna? –spytałam odwracając się a ten jedynie przytaknął.
Powoli wstałam i ruszyłam w stronę małej strzelnicy. Zadecydowaliśmy, że urządzimy sobie mini konkurs. Ten kto wygra może przywalić temu drugiemu w twarz. Przyznaję, to był mój pomysł. Na poprzedniej misji przestrzelił mnie żeby trafić w agenta za mną. Twierdził, że nie miał wyboru choć widziałam na jego twarzy lekki uśmiech. Miałam ochotę przywalić mu już wtedy, ale nie było na to czasu. To taki mały rewanż, o którym będę wiedzieć tylko ja.
Podeszłam na wyznaczone miejsce jako pierwsza i prawie wszystkie pociski trafiły w głowę manekinów. Zimowy rozluźniony, pewny swojej wygranej i z wielką ochotą walnięcia „nowicjuszki" w twarz, podszedł tam gdzie ja stałam przed chwilą. Kiedy tylko oddał pierwszy strzał, udając że drapię się po nosie, uderzyłam prądem powietrza w lecący już pocisk. Ten trafił w ścianę tuż obok głowy manekina. Zimowy nie zraził się tym, choć widziałam, że powstrzymywał się przed spojrzeniem w moją stronę. Następne dwa strzały były celne, lecz kolejne w „niewyjaśniony" sposób przeleciały tuż obok celu. Widziałam, że jest sfrustrowany wiec postanowiłam pokazać mu co tak naprawdę jest przyczyną jego chybień. Kiedy wystrzelił ostatni pocisk, zatrzymałam go tuż przed celem i zmieniłam jego kierunek o sto osiemdziesiąt stopni tak, aby leciał wprost na Zimowego, który szybko uchylił się przed nim. Od razu potem odwrócił się w moją stronę, a ja dłużej nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać.
- To za ostatnią misję. – powiedziałam bez zastanowienia.
Ten popatrzył na mnie zdziwiony nie wiedząc o czym mówię. I już się nie śmiałam. Bo chyba jeszcze na żadnym z moich małych eksperymentów nie próbowałam przywrócić mu pamięci. Czyli dzisiaj zanosi się na więcej rozmowy niż treningu.
-Co ci powiedzieli zanim tu przyszedłeś?
-Że mam mieć trening z nową agentką i że mam na ciebie uważać. – po chwili dodał - Teraz już wiem o czym mówili.
-Nie jestem nowa. Może nie mam takiego stażu jak ty, ale siedzę już to od dłuższego czasu. Co tydzień wysyłają nas razem na misje. Wiesz, jako partnerów. Przez cały tydzień trenujemy razem tylko po to żeby wysłać nas na kolejną misję po której i tak czyszczą ci pamięć. Dwa dni temu byliśmy na misji, przestrzeliłeś mi ramię żeby zabić kogoś za mną. Ale oboje dobrze wiedzieliśmy, że to nie było konieczne.
-Przepraszam? - powiedział z lekkim rozbawieniem
-Nie masz za co, to normalne. Nie zrobiłeś tego ze złości, czy coś. Po prostu to taka nasza zabawa i nie mam ci tego za złe. Ale i tak przyjemnie byłoby ci oddać – powiedziałam uśmiechając się do niego - Jeśli mi nie wierzysz, przekonasz się za kilka dni.
-Po co miałabyś kłamać. – stwierdził.
Czyli mi wierzy. Emm... ok. Co teraz? Mam mówić dalej, czy jakby nigdy nic wrócić do treningu? Po co ja mu to mówiłam... Spojrzałam na niego i widziałam, że coś nie daje mu spokoju.
-Pytaj.
-Po co ciągle usuwają mi pamięć? Nie tak, że wcześniej tego nie robili. Ale skoro chcą żebyśmy pracowali razem lepiej by było gdybym cię pamiętał.
-Też się nad tym zastanawiałam. Wydaje mi się że cię demoralizuję. – odpowiedziałam żartobliwie, jednak on nadal patrzył na mnie w skupieniu. – No wiesz, po tygodniu ze mną zaczynasz zachowywać się jak człowiek.
Nie zamierzam udawać, że jego codzienne zachowanie jest normalne, nie będę też ukrywać tego co robi mu Hydra. W końcu to mój partner, a te skurwiele nas tu więżą i bawią się nami.
Widziałam, że nie do końca wie o czym mówię i usilnie próbuje sobie coś przypomnieć. Dlatego zabrałam od niego broń i podałam nóż. Spojrzał na nóż, a następnie natychmiast na mnie z szeroko otwartymi oczami.
-Pamiętam jak „odrzucaliśmy" go sobie.
Uśmiechnęłam się lekko na tamto wspomnienie.
-Tak, to było nasze pierwsze spotkanie. Miałeś mnie obezwładnić i przyprowadzić Hydrze. I oto jestem. A teraz walczmy, obserwują nas. – powiedziałam i wskazałam na drzwi przez które wychylało się dwóch strażników. Najwyraźniej zainteresowała ich nagła cisza.
Wyciągnęłam rękę w stronę drzwi i zamknęłam je z trzaskiem za pomocą mojej mocy. Zimowy nie pytał już o nic tylko stanął naprzeciw mnie i zaczęliśmy trening. Czułam, że się nie skupia tylko wciąż myśli o tym co mu powiedziałam i o nowo przywróconym wspomnieniu. Wykorzystałam sytuację i przecięłam mu przedramię, a następnie kopnęłam w twarz i powaliłam na ziemie. Upuściłam nóż tuż przy jego głowie i odchodząc powiedziałam:
-Jeszcze nigdy nie powaliłam cię tak szybko. Przemyśl sobie wszystko i do zobaczenia jutro. Tylko nie daj im po sobie poznać, że coś pamiętasz.
Wyszłam z sali i razem z moją eskortą wróciłam do pokoju. Wzięłam szybki prysznic i jak co dzień bawiłam się nożem. Po około miesiącu tutaj przydzielili mi w miarę normalny pokój. Mam łóżko, szafkę z ubraniami i bronią, którą ich zdaniem nie mogę nikogo zabić, oraz najważniejsze... własną łazienkę.
*Witam, dzisiaj trochę krótszy rozdział. Choć nadal utrzymuje się przy 1000 słów. Możecie pisać co uważacie o takich spokojniejszych rozdziałach.
Jak zawsze poprawianie błędów mile widziane.
W mediach znajduje się nóż wojskowy N-291. Przynajmniej tak powiedział mi internet :P
Dziękuję za przeczytanie kolejnego rozdziału i wszystkim przymierzającym się do snu życzę dobrej nocy i może tym razem jakiegoś spokojnego snu z waszym crushem ;)*
CZYTASZ
I'll be good //Bucky Barnes
FanfictionKatelyn Carver przez większość życia ukrywała się przed ludźmi, lecz jeden z pozoru zwyczajny dzień to zmienił. "Gdybym tylko nie podniosła ręki tamtego dnia nigdy bym się tu nie znalazła. Wciąż byłabym wolna. Lecz nie żałuję tego. Bo gdyby nie ten...