Rozdział 9

3.8K 203 35
                                    

   Nie powiem, że się zgubiliśmy bo to byłoby kłamstwo. Po prostu nie śpieszyło nam się do bazy. Po ucieczce z miejsca zdarzenia ruszyliśmy w stronę lasu, a tam poprowadziłam nas drogą, którą od dawna już nie chodziłam. Prawie w ogóle nie rozmawialiśmy. Mój towarzysz zapewne też zastanawiał się nad słowami Kapitana. Jaki Bucky? Czyżby Zimowy Żołnierz właśnie odzyskał przezwisko z przeszłości? Ale jeśli tak, to skąd nasz cel je znał? Pierwszą rzeczą jaką zrobię po powrocie będzie przeszukanie kilku miejsc...  Gdy po kilku godzinach marszu przed naszymi oczami pojawiła się mała drewniana chatka, poczułam się jakbym nigdy nie opuściła tego miejsca. Wspomnienia sprzed kilku lat wróciły do nas obojga, a ja czułam się odrobinę nieswojo. Znów w tym miejscu. Znów ranna. Znów z nim, ale tym razem stał po mojej stronie. No, tak właściwie to ja po jego. Drzwi wejściowe były całkowicie wyrwane, a na ścianach wciąż było wgniecenie po tym jak się przed nim broniłam. Dopiero teraz zauważyłam jak wiele krwi straciłam tamtego dnia. Wszystko pozostało na swoim miejscu, nawet kawałek jego metalowego nadgarstka wciąż leżał na ziemi. Oboje na niego spojrzeliśmy, a mój towarzysz postanowił wykopać go z pomieszczenia. Lekko uśmiechnęłam się na jego zachowanie. Kazałam mu usiąść na starym materacu, a sama chciałam się udać po apteczkę, ale ten wskazał mi ręką, żebym to ja usiadła. Dopiero teraz dostrzegłam, że ma on zaledwie kilka zadrapań na twarzy. Popatrzyłam na swoje krwawiące udo i rozciętą skórę w paru miejscach i aż zrobiło mi się głupio. Usiadłam tam gdzie wcześniej kazałam jemu i patrzyłam w podłogę do momentu, w którym nie poczułam, że przede mną kuca. Spojrzałam na niego, jednak on nie patrzył na mnie, a na paskudnie wyglądające udo. To nie zadanie tej rany sprawiło, że wyglądała jak wygląda, ale sposób w jaki wyszarpałam nóż ze środka. Nie można powiedzieć, że było to delikatne i ostrożne, ale wtedy o tym nie myślałam. Po prostu chciałam się pozbyć kawałku metalu z ciała. No i kilka godzin nieustannej wędrówki po lesie też zrobiło swoje. Byłam wykończona nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Mój wzrok automatycznie powędrował na jego ręce, gdy poczułam jak chwyta mnie pod kolano i prostuje mi nogę jadąc dłonią w dół łydki. Nawet przez mój strój czułam jego ciepły i delikatny dotyk. Po moim ciele przeszedł niekontrolowany dreszcz, gdy tylko chwycił moje udo i podniósł je. Boże, czemu ja daję mu to opatrzyć? Przecież sama to potrafię. Ale on nie dał mi wyboru. Przecież nie zapytał mnie czy ma to zrobić, nie dał mi nawet iść po apteczkę. Usłyszałam jak odkręca butelkę z alkoholem i wylewa na ranę. Syknęłam cicho i zacisnęłam szczękę, ale wciąż byłam wpatrzona w jego ruchy. Nie za wiele mógł zrobić bez nici i igły, więc jedynie wyjął bandaż i zaczął zawijać zranione miejsce. A ja jedyne o czym mogłam myśleć to jego ręce, które drażniły moją skórę.

   Kiedy skończył podniósł na mnie wzrok, a widząc mój wyraz twarzy lekko się zmieszał. Momentalnie zrobiłam się cała czerwona i odwróciłam twarz w drugą stronę.

-Chyba powinniśmy ruszać dalej – powiedział siadając obok mnie.

   A co gdybyśmy tu zostali?

-Tak... chyba tak.

   Błagam, powiedz że zmieniłeś zdanie. Że już się ściemnia i że powinniśmy odpocząć. Nie chcę tam jeszcze wracać, no i jestem już zmęczona marszem.

   Ale on jedynie wstał.

   Dobra. Skoro nie jestem w stanie powiedzieć nic na głos to zostaje mi jeszcze jedna, ostateczna, desperacka opcja. Pokazanie słabości.

   Zaczęłam wstawać, a gdy ciężar ciała spoczął na zranionej nodze zachwiałam się i syknęłam głośno. Mój towarzysz odwrócił się a ja nieporadnie próbowałam wstać. To nie tak, że udawałam zmęczenie i ból. Wręcz na odwrót. Przestałam udawać, że mnie nie boli.

I'll be good //Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz