Wybiegliśmy z pokoju zabierając broń leżącym na ziemi żołnierzom. Na korytarzu aż roiło się od kolejnych agentów, ale ignorując zawroty głowy wysłałam w ich stronę podmuch wiatru, który sprawił że walnęli o ściany korytarza. Przebiegliśmy obok nich co chwilę kopiąc tego, który próbował się podnieść. Skręciliśmy w lewo napotykając grad kul lecących w naszą stronę. Szybko wróciliśmy za ścianę aby się przed nimi schować i poczekaliśmy aż ostrzał ustanie. Zimowy wyszedł jako pierwszy odbijając część pocisków swoim metalowym ramieniem. Obróciłam się do tyłu i posłałam pociski w stronę agentów, którzy nadbiegali z przebytego już korytarza.
-Czysto – zawołał do mnie James i skręcił w kolejny korytarz.
Biegliśmy i strzelaliśmy na zmianę, a kiedy skończyła nam się amunicja byliśmy zmuszeni walczyć wręcz. Jeszcze nigdy nie walczyłam z tyloma przeciwnikami naraz. Ciężko było mi się skupić na precyzyjnych ciosach, unikach oraz obserwowaniu otoczenia jednocześnie. Od czasu do czasu używałam swoich mocy, jednak wiedziałam że jeśli będę używać ich zbyt długo znów stracę przytomność. Wiem że mój partner by mnie tu nie zostawił, a u cieczka ze mną na rękach byłaby niemożliwa. Przyśpieszyliśmy nasz bieg widząc drzwi prowadzące do wyjścia, jednak z jednego z korytarzy wyszły dwie dziewczyny ubrane w całości na biało. Jakie to niepraktyczne. Jedna z nich była niską blondynką o niebieskich oczach, była wyraźnie młodsza od stojącej obok niej brunetki z mocno zielonymi oczami. Młodsza dziewczyna wyciągnęła w naszą stronę rękę i całkowicie nas rozbroiła. Zabrała mi nawet nóż z buta, o którym kompletnie zapomniałam. Jak mogłam o nim zapomnieć?! Podbiegliśmy do nich i zaczęliśmy walczyć wręcz. Podbiegłam do blondynki, która chyba była w tym samym wieku co ja gdy tu trafiłam i uderzyłam ją w prawym sierpowym w twarz. Chciałam zadać kolejne ciosy, ale dziewczyna każdy blokowała, czasem nawet nie dotykając mnie. Moje ręce dosłownie odbijały się od niewidzialnej tarczy. Po krótkiej wymianie ciosów poczułam jak jej tarcza faluje i słabnie, więc podmuchem wiatru popchnęłam w swoją stronę nóż, który leżał kilka metrów za nią. Jeszcze kilka razy uderzyłam ją w tarczę a gdy poczułam, że ta jest już naprawdę słaba zrobiłam ślizg po podłodze i sięgnęłam po nóż. Nim dziewczyna zdążyła się obrócić wbiłam jej nóż w kark i przekręciłam go w środku. Jej krew prysnęła mi na twarz i usłyszałam krzyk starszej dziewczyny. Zimowy to wykorzystał i uderzył ją prawą ręką w głowę przez co ta padła na ziemię. Popatrzyłam na młodą dziewczynę, która cała we krwi leżała przede mną i wypuściłam z rąk nóż. Była taka młoda... Z pewnością stałabym i wpatrywałabym się w nią tak długo aż ktoś by mnie nie zastrzelił lub złapał, jednak zostałam pociągnięta przez swojego partnera w stronę wyjścia. Spojrzałam na jego bezwładnie wiszącą lewą rękę i popatrzyłam na niego pytająco.
-Jej moc miała coś wspólnego z elektrycznością. Posłała jakiś impuls i przestała reagować.
To by wyjaśniało dlaczego tak długo z nią walczył. Wyważyłam drzwi siłą powietrza i od razu pobiegliśmy w stronę jednego z samolotów. Już prawie otwierałam drzwi gdy nagle przeszła przez niego jakaś dziwna fala, przez którą przestały świecić jakiekolwiek lampki w środku. Popatrzyłam za siebie i dostrzegłam brunetkę z rozciętym łukiem brwiowym. Po sposobie w jaki oddychała i poruszała się widziałam, że ten ruch kosztował ją wielki wysiłek, więc posłałam w jej stronę kulkę ognia, która przewróciła ją i podpaliła ubrania. Spojrzałam w stronę Zimowego który stał już przy innym samolocie, ale pokiwał przecząco głową.
-Zniszczyła wszystkie. Musimy biec! – zawołał do mnie i ruszył biegiem w stronę lasu.
Odwróciłam się jeszcze żeby zobaczyć grupę agentów wybiegających z bazy. Zerwałam się do biegu zostawiając za sobą ślady w śniegu. Dobiegliśmy na skraj lasu słysząc za sobą strzały i nawoływania żołnierzy. Wiedziałam, że razem nie damy rady uciec, dlatego chwyciłam Zimowego za rękę i zatrzymałam go.
CZYTASZ
I'll be good //Bucky Barnes
FanfictionKatelyn Carver przez większość życia ukrywała się przed ludźmi, lecz jeden z pozoru zwyczajny dzień to zmienił. "Gdybym tylko nie podniosła ręki tamtego dnia nigdy bym się tu nie znalazła. Wciąż byłabym wolna. Lecz nie żałuję tego. Bo gdyby nie ten...