Minął ponad tydzień odkąd umożliwiłam Jamesowi ucieczkę. Od tamtego czasu wysyłają mnie cały czas na mordercze, niemal niemożliwe misje. Towarzyszy mi oczywiście cała eskorta, ale nie aby mi pomóc. Są ze mną dla ochrony, pewności że nie spróbuje nawiać. Z początku planowałam to zrobić, ale choć minęło niewiele... zmieniłam się. Nie zdawałam sobie sprawy jak obecność Zimowego wpływała na moje samopoczucie, przebieg misji, zwykłe treningi. Misje na które mnie wysyłają są inne od poprzednich, bardziej brutalne. Każą mi zabijać każdego świadka zdarzenia, niewinnych, torturować dla informacji. Jednak najbardziej podłamała mnie świadomość, że dziewczyna którą zabiłam tamtego dnia miała zaledwie trzynaście lat. Zabijałam już wcześniej i to wiele razy, ale nigdy dzieci. Dowiedziałam się że jej siostra przeżyła i jest aktualnie na jakimś leczeniu ze względu na to co jej zrobiłam. Tą nie przejęłam się tak bardzo i nie umiem powiedzieć dlaczego... czyżbym stała się potworem?
Z pustym wyrazem twarzy wyszłam z pokoju gotowa na kolejną misję. Gotowa na kolejną dawkę bólu i nowe koszmary senne. Czasem żałuję że nie mogą mi wyczyścić pamięci. Może wtedy zapomniałabym o swoich zbrodniach. Nie tylko tych, ale i tych z przeszłości.
*PIĘTNAŚCIE LAT TEMU*
Obudziło mnie równomierne pikanie jakiejś maszyny. Z trudem otworzyłam oczy, czując się jakbym spała rok. Rozejrzałam się po ciemnym pokoju i zauważyłam lekko różowy odcień ścian, oraz kolorowe naklejki na nich. W mojej ręce tkwił wenflon, a na palcu miałam jakąś dziwną plastikową klamrę. Jestem w szpitalu. Usłyszałam otwieranie drzwi i do pomieszczenia weszła pielęgniarka.
-Widzę że się obudziłaś.
-Co się stało? – spytałam bez zastanowienia.
-Cóż, to ciężkie do wyjaśnienia. W twojej okolicy nastąpiło trzęsienie ziemi...
Wiedziałam że kobieta mówi dalej, jednak w mojej głowie rozbłysły obrazy, które z pewnością nastąpiły nie tak dawno temu. Widziałam siebie jak płaczę i krzyczę na swoich rodziców, widziałam jak tata mi odkrzykuje, a mama stoi za nim lekko płacząc. Nie pamiętam o co się kłóciliśmy, ale pamiętam dokładnie wszystkie uczucia które mi towarzyszyły. Pamiętam jak z każdym słowem, oddechem czułam w sobie coś dziwnego. To dziwne uczucie, jakby swędzenie pod skórą narastało, ale ja nie zwracałam na to uwagi. Czułam jak ziemia drży pod moimi stopami, a światła w pokoju zaczęły migać. Oboje rodzice umilkli, ale ja byłam zbyt zdenerwowana żeby w ogóle to zauważyć. Widzę jak mama otwiera usta żeby coś powiedzieć, ale nie udaje jej się to. Ściany zaczynają pękać, a drgania podłoża są jeszcze mocniejsze. Trzęsienie ziemi? To ja je...? Coś spadło mi na głowę i straciłam przytomność. Ostatnie co pamiętam to krzyk mojej mamy, a potem kawałek sufitu spadający na nią.
-Wszystko w porządku? – spytała głupio pielęgniarka, czym od razu mnie zdenerwowała.
-W porządku? Jak ma być... co z nimi? Z moimi rodzicami? – starałam się uspokoić, aby powstrzymać znów narastające dziwne uczucie.
Twarz kobiety widocznie pobladła i posmutniała.
-Przykro mi skarbie, ale... to jest ta część trudna do wyjaśnienia. Z całej wioski przeżyłaś tylko ty. Dostałaś w głowę jakąś cegłą, ale prócz tego wszystko było z tobą dobrze. Nie miałaś żadnych innych zadrapań, a ruiny budowli były wokół ciebie. Widocznie ktoś na górze ma co do ciebie duże plany. – powiedziała starając się mnie jakoś pocieszyć... ale jak pocieszyć osierocone dziecko?
Słysząc jej słowa rozpłakałam się i nie potrafiłam logicznie myśleć. Słyszałam jak maszyny wokół mnie szaleją, a światło znów zaczyna migać. Ona nie wie. Ona nie wie że to ja.
CZYTASZ
I'll be good //Bucky Barnes
FanfictionKatelyn Carver przez większość życia ukrywała się przed ludźmi, lecz jeden z pozoru zwyczajny dzień to zmienił. "Gdybym tylko nie podniosła ręki tamtego dnia nigdy bym się tu nie znalazła. Wciąż byłabym wolna. Lecz nie żałuję tego. Bo gdyby nie ten...