VIII

226 31 39
                                    

Irene

Szłam szybko przed siebie, ciągnąc za sobą Yeri. Rozglądałam się za dobrym miejscem dla mnie i dziewczyny, bo musiałam z nią troszkę "Porozmawiać" i nikt nie mógł mi w tym przeszkodzić, a nie ukrywajmy, tamten chłopak z którym się zabawiała w najlepsze, zapewne chciał się zrewanżować za pozostałości po szczotce, która znalazła się na jego mordce, bądź za to, że zgarnęłam mu taką łatwą dziołchę sprzed nosa.

W pewnym momencie zauważyłam duże drzwi, które najzwyczajniej w świecie, aż zapraszały do wejścia do środka.

- Chodź Yeri. To chyba najlepsze miejsce, które możemy w jakiejkolwiek szkole znaleźć - powiedziałam, ciągnąc dziewczynę w kierunku wybranych drzwi.

- To mi nie wygląda na jadalnię ani kuchnię...- powiedziała Yeri, na co pokręciłam głową.

- W tej sytuacji kuchnia raczej nie byłaby najlepsza. Patrz na ten kurz. Tu pewnie nawet puszki są przeterminowane... - puściłam jej dłoń i otworzyłam na oścież drzwi - A na sali gimnastycznej są materace, więc możemy tu przeczekać tę dobę. Może nawet damy radę ją przespać.

Dziewczyna pokiwała głową i weszła za mną do pomieszczenia, a ja zamknęłam drzwi za nami, od razu wkładając w klamki, o ile te dziwne rączki mogę nimi nazwać, moją ukochaną szczotkę, po czym rozejrzałam się po pomieszczeniu.

- To cudo raczej nie wystarczy... Czym jeszcze ja mam te drzwi zablokować? - spytałam sama siebie, mamrocząc pod nosem - Przecież jak je tak zostawię to ktoś tu jak nic wejdzie i nici ze spokoju...

Skupiłam się na przedmiotach w zasięgu mojego wzroku. Materace, kosz z piłkami, skrzynia... Wrrr... Takimi rzeczami mogła bym zablokować normalne drzwi, a nie rozsuwane...

- A one się nadadzą? - usłyszałam głos Yeri i odwróciłam się do niej. Dziewczyna trzymała w rękach różne skakanki, a mój wzrok przyciągnęła w szczególności jedna. Była inna niż pozostałe. Nie miała w sobie nawet grama plastiku, (No tak... W końcu nie nazywa się Godlewska) a drewniane rączki połączone były najzwyklejszym sznurem.

- Nawet nie zauważyłam, kiedy zniknęłaś - zaśmiałam się cicho - Ale dziękuję. One mnie w zupełności zadowalają - podeszłam do dziewczyny i wzięłam od niej skakanki.

Zbliżyłam się do drzwi i położyłam wszystkie skakanki na ziemi, po czym upewniłam się, że zamknęłam porządnie drzwi i zaczęłam obwiązywać uchwyty skakankami.

- Nie zapomnij zrobić dwóch węzłów - powiedziała cicho Yeri zza moich pleców, a ja uśmiechnęłam się.

- Nie zapomnę, przecież miszczu mnie tego uczył - odpowiedziałam, a po sali rozniósł się śmiech mojej przyjaciółki.

- No tak. Zapomniałam, że jestem taka mocarna, że zostałam twym mistrzem.

- Miszczem! - poprawiłam dziewczynę.

- Tak. Tak. Miszczem. A teraz pozwól, że pójdę przygotować nam materac, bo wątpię aby bezpieczne było na nim usiąść nie sprawdzając ani nie otrzepując go wcześniej - powiedziała, a ja w odpowiedzi tylko pokiwałam głową, robiąc kolejny supełek na skakance.

Po jakiejś dłuższej chwili wstałam z podłogi i spojrzałam na swoje dzieło.

- Na sto procent już nikt nam się tu nie wpierniczy - uśmiechnęłam się do siebie i schyliłam po ostatnią skakankę. Podniosłam ją i obwinęłam  drewniane rączki sznurem, po czym odwróciłam się do Yeri i zmierzając w jej stronę, włożyłam zwiniętą skakankę do tylnej kieszeni moich jeansów.

- I jak Ci idzie? -spytałam z uśmiechem, zatrzymując się za przyjaciółką.

- Prawie skończyłam - powiedziała, poprawiając na materacu jakiś koc, który zapewne był rajem dla roztoczy, chociaż czy one nie potrzebują do życia człowieka albo chociaż ciepła? A w sumie walić to... Trza było słuchać na lekcjach, a nie teraz nad tym rozmyślać.

- Nawet nie wiesz jak bardzo niebezpieczne jest niuchanie tego koca... - pokręciłam głową, a Yeri spojrzała na mnie wzrokiem mordercy.

- Wyobraź sobie, że to ja przez pół godziny trzepałam ten materac, ten koc i to ja w kurzu szukałam czegoś co bym mogła położyć na to ochydztwo... - wywarczała w moją stronę, a ja podniosłam ręce do góry.

- Już nic nie mówię! - dziewczyna pokręciła głową i usiadła na materacu okrytym tym śmierdzielem. Nic nie mogąc na to poradzić, z obrzydzeniem poszłam w ślady dziewczyny.

Już od jakiegoś czasu rozmawiałyśmy sobie można nawet powiedzieć, że w połowie zapominając o naszej sytuacji, jednak w pewnym momencie usłyszałyśmy charakterystyczny odgłos pociągnięcia za drzwi i ciche przeklnięcie. Yeri podskoczyła wystraszona.

- To na sto procent jakiś psychol... - powiedziała cicho i zacisnęła dłonie na moim ramieniu, a ja przyciągnęłam ją do siebie przez co znalazła się między moimi nogami.

- Spokojnie. Oprzyj się o mnie i spokojnie oddychaj. Zbyt dobrze zabezpieczyłam drzwi. Nikt tu nie wejdzie. Obiecuję - powiedziałam, a Yeri usiadła tak żeby było jej wygodnie i oparła się o moją klatkę. Nie musiałam długo czekać, bo już po chwili unormowała swój oddech, czując moją dłoń, głaszczącą jej delikatne włosy.

Obejmowałam dziewczynę i cicho szeptałam uspokajające słówka, czując podenerwowanie dziewczyny, ponieważ ona nie potrafiła opanować drgania ciała. Jednak to nie jedyne co czułam... Czułam również drewienko wbijające mi się w pośladek. Skakanka dawała mi o sobie znać na co w sumie nie narzekałam. Przeniosłam rękę z ramienia dziewczyny na swoją kieszeń, po czym wyciągnęłam ze spodni skakankę i złapałam w drugą rękę jej rączkę, przez przypadek przejeżdżając sznurkiem po ramieniu Yeri. Dziewczyna najwyraźniej to poczuła, bo momentalnie się spięła. No cóż... I tak by kiedyś do tego doszło... Przełożyłam prawą ręką na drugą stronę, machając dziewczynie sznurkiem przed twarzą, na co ta zerwała się z piskiem z miejsca, a ja przyciągnęłam do siebie dłonie.

Yeri zaczęła się szarpać, a ja słysząc jej krzyk, zacisnęłam mocniej sznur na jej szyji czym ją uciszyłam. Po sali o dziwo dalej niosło się echo, mimo iż Yeri nie darła już mordy tylko latała po podłodze jak ryba wyciągnięta z wody. Zaczęłam się śmiać na co z oczu mojej przyjaciółki poleciały łzy.

- Nie rycz młoda bo twój idealny makijaż ci spłynie - posłałam jej najszerszy uśmiech na jaki mnie było stać, a dziewczyna widząc to zacisnęła oczy oraz usta w wąskie linie i mocniej zaczęła ciągnąć za sznur, chcąc zaczerpnąć oddechu.

- To nie ma sensu. Najlepiej będzie jak już po prostu zdechniesz - powiedziałam z powagą, a po pomieszczeniu rozległ się trzask. Odwróciłam głowę w kierunku źródła dźwięku. No tak. Chyba jednak jestem przegrywem skoro sprawdziłam tylko jedną parę drzwi.

Gra w życie || BTS, EXO, GOT7, BIG BANG, SEVENTEEN, BLACKPINK, RED VELVETOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz