Jackson
Stałem spokojnie przed jadalnią i obserwowałem schody, po których niedawno na wyższe piętro wbiegli Jimin i Yeri. Mam nadzieję, że szybko znajdą tego znajomego, który został Jiminowi. Telewizor z pewnością nie kłamie, bo nie miałoby to sensu. Jego drugi kolega jestem pewien, że już nie żyje...
Westchnąłem, po czym odwróciłem się w drugą stronę i spanikowany podskoczyłem. Obok mnie stał chłopak. Na jego twarzy znajdował się niepokojący uśmieszek, a oczy z uwagą wpatrywały się we mnie. Przełknąłem ślinę i zrobiłem krok w tył, wchodząc do jadalni.
- Spokojnie Jackson. Nic ci nie zrobię - powiedział głębokim głosem, przez który po moich plecach przeszły dreszcze, a następnie również zrobił krok w stronę pomieszczenia, na co od razu się cofnąłem jeszcze bardziej.
- Mimo wszystko wolę zachować bezpieczną odległość - powiedziałem, wydaje mi się, że zdecydowanym głosem. Miałem wyglądać odważnie, jednak szansa, że moje natychmiastowe wycofanie się do bezpiecznej strefy nie wydało mnie, jest znikoma.
- Rozumiem cię, w końcu wszyscy jesteśmy w wielkim niebezpieczeństwie - powiedział spokojnie i wszedł do sali głębiej.
Chłopak uważnie oglądał telewizor, wydawało mi się, że coś mamrotał pod nosem, ale było to tak ciche i niezrozumiałe, że nie mogę być pewien...
Zacząłem mu się przyglądać. Włosy miał rozczochrane, a ich błękitny odcień mnie irytował.
- Jaki facet farbuje włosy na tak nie męski kolor? - wyszeptałem sam do siebie, a chłopak przechylił głowę w moją stronę i obserwował bez jakichkolwiek emocji widocznych na twarzy.
- Jaki szanujący się facet lata w rozjaśnianych włosach? - spytał dość głośno, a ja słysząc te szorstkie słowa i czując na sobie jego pusty wzrok, przełknąłem ślinę.
- Też się właśnie zastanawiam - powiedziałem równie cicho co on i odwróciłem wzrok. Czuję, że nieźle się wpakowałem...
- Aha - powiedział tylko i wrócił głową do normalnej pozycji, ponownie zapoznając się z widocznym obrazem. Znów zacząłem mu się przyglądać i dopiero teraz zauważyłem plamy krwi na jego ciuchach. Boże czemu jestem taki ślepy?
- Trzy dziewczynki i siedmiu chłopaków... Jeszcze mamy się czym pobawić - powiedział do siebie, jednak nie na tyle cicho bym mógł się zastanowić czy czegoś nie dosłyszałem.
Nie ma czego ukrywać. Od razu zacząłem panikować. Napewno mam mniej czasu od niego na siedzenie w bezpiecznej strefie, ale też nie chce wychodzić na zewnątrz. Jest kilka osób, które chętnie wybiją towarzyszy, a do tego on może za mną wybiec. Biegam szybko, jednak nie mam pojęcia jak mu w tym idzie...
- Zatem do zobaczyska Ziomuś - powiedział i pomachał do mnie, po czym opuścił pomieszczenie, a mnie zamurowało. Nie potrafiłem się ruszyć, ani logicznie myśleć. Co tu się odjebało?
Mimo wszystko odetchnąłem z ulgą i zjechałem po ścianie. Uratowany. Nie muszę się już nim martwić. Pewnie zależy mu na jakiejś dziewczynie... Uśmiechnąłem się do siebie.
Hej. Stop. Nie powinieneś się cieszyć na myśl, że jakiś zbok nie wiadomo co chce zrobić dziewczynom. Nie można na to pozwolić. Chociaż... Może Irene się należy?
Pociągnąłem za swoje włosy i zwyzywałem się po cichu. Nie możesz myśleć w ten sposób. A co jeśli napatoczy się na Yeri, a Jimin będzie zajęty przyjaciółmi i nie zauważy tego. Zorientuje się dopiero jak zostanie sam albo gdy ten go dźgnie?
Przygryzłem wargę i wstałem. Nie mogę tu siedzieć. Czas zaraz może mi się skończyć, a oni mogą potrzebować mojej pomocy.
- Zaraz do was przyjdę - powiedziałem, obserwując telewizor, po czym skierowałem się do wyjścia z jadalni.
Ledwo przekroczyłem próg, a poczułem straszny ból brzucha. Był on nieporównywalny do niczego co miałem okazję przeżyć. Spojrzałem w dół. Widząc wielką plamę krwi, a następnie wyciągane z rany ostrze, zaniemówiłem i zacząłem się cofać. W drzwiach pojawił się uśmiechnięty niebieskowłosy.
- Już myślałem, że będziesz tam siedział do śmierci - powiedział, a ja upadłem na ziemię, w tym samym momencie co po sali rozeszło się jego dźwięczne - Bam.
- Ty... - zacząłem, a z moich ust oprócz dźwięku poleciała także krew. Nie wierzyłem w to co się dzieje, jednak śmiech chłopaka, który wszedł do jadalni i oparł się o ścianę, tak mnie irytował, że trudno było uznać to za sen.
- Pewnie mi nie uwierzysz, kiedy ci powiem, że twoja mina była tak memiczna, że gdyby ktoś zrobił ci w tamtym momencie zdjęcie to byś był sławniejszy od tego starego dziadka z memów - przechylił głowę z szerokim uśmiechem, a ja zaciskając dłonie na brzuchu, zastanawiałem się w jaki sposób mógłbym zabić tego dziada.
- Jesteś pojebany - wywarczałem mimo bólu, a z moich ust wypłynęło jeszcze więcej krwi, którą zacząłem się krztusić.
Cholera jasna. Nie tak to wszystko miało wyglądać. Miałem stąd wyjść, a jak nie to przynajmniej zginąć ratując komuś życie, a nie w tak beznadziejny sposób.
- Spokojnie Jackie bo jeszcze cię podniosę i stąd wyniosę, a na korytarzu dokończymy tą rozmowę w dużo przyjemniejszy sposób - przechylił głowę i uniósł jedną brew oraz zakrwawiony nóż, którym pomachał na boki.
Zacząłem kaszleć, na co odpowiedział głośnym śmiechem i uważnie mnie obserwował, cały czas do mnie mówiąc. Starałem się jednak go nie słuchać i nie zwracać na to uwagi.
- Ale chujnia. Jesteś nudny ziomuś - powiedział po dłuższym czasie, a ja skierowałem wzrok w jego stronę. Chłopak wstał i opuścił salę. Przy drzwiach jednak zatrzymał się i odwrócił do mnie - Miłej zabawy - powiedział głośno, a ja zaraz po tym poczułem przepływający przez moje ciało prąd.
Super, a więc nigdy nie było mi pisane obejrzeć piątej części Shreka...
CZYTASZ
Gra w życie || BTS, EXO, GOT7, BIG BANG, SEVENTEEN, BLACKPINK, RED VELVET
TerrorW końcu nastały wakacje. Wszyscy się ucieszyli wiedząc, że czeka ich teraz sielanka. Brak zadań. Brak myślenia. Zacisze domu czy może też jakaś ciekawa impreza i zabawa. Nikt jednak nie podejrzewał, że ktoś wpadł na cudowny pomysł by właśnie w te w...