-A-ale Kacchan, jestem nie ubrany na wyjście i w ogóle... - powiedziałem, spoglądając na moje domowe, powyciągane dresy.
-No i? Chodź, idziemy z tąd.
Wziął mnie razem z kocem na ręce (na pannę młodą xD) i wyskoczył przez okno, przy czym krzyknąłem przerażony.
-Nie drzyj się, zaraz cię usłyszą! - szepnął, a ja zakryłem usta rękami.
Wciąż nie wiem, co tak właściwie się dzieje.
Pov. Delikwentka
-No i co narobiłeś?!?! - krzyknęłam na Rudego, gdy Deku poszedł na górę.
-Ja?!?!? Spójrz lepiej na siebie! - powiedział z wyrzutem - Ty się na niego rzuciłaś!!! Ty go zamęczasz psychicznie! Potem w szkole chodzi smutny i żalił się do mnie, że już nie wytrzymuje!
Nic więcej nie powiedziałam, a bardzo chciałam... kotłowało się we mnie tyle emocji... Jak on śmiał mi powiedzieć takie rzeczy!!! Mimowolnie łzy spłynęły mi po policzku. Nie ze smutku, bardziej ze złości i nadmiaru emocji.
Spojrzałam w bok, a moim oczom ukazał się...
-TORD?!?!-krzyknęłam zszokowana.
Rudy równierz spojrzał w jego stronę. Mały był cały zalany łzami i patrzył się na nas smutnymi oczami. Nic nie powiedział, tylko odwrócił się i znowu wybiegł na dwór...
-Tord! - zawołałam z nim - I CO ŻEŚ NAROBIŁ?!?!? - zwróciłam się w stronę rudowłosego.
On spuścił wzrok, a kilka łez popłynęło mu po policzku.
-Przepraszam... - wyszeptał i już miał się udać w stronę wyjścia, kiedy na górze usłyszeliśmy krzyk.
DEKU!!!
Pov.Deku
Kacchan niczym ninja wskoczył do swojego własengo domu przez okno. Jesteśmy sąsiadami, więc praktycznie wyskoczył z mojego okna na dach jakiegoś domu, a potem nagle już byliśmy u niego.
-Co twoja mama na takie wskakiwanie przez okno? - zdziwiłem się, bo przecierz nie chciałem robić zamieszania.
-Nie mieszka już ze mną- z lekka jakby posmutniał - moi rodzice wyprowadzili się miesiąc temu. Mieli mnie dość.
-Oj... - zrobiło mi się przykro. Biedny Kacchan musi czuć się samotny, w końcu dla wszystkich jest wredny i prawie nikt nie chce się z nim bliżej zadawać.
A potem przypomniało mi się, że w sumie powinienem się go bać! Przecież on próbuje mnie zabić przy każdej możliwej okazji... Nie "ratowałby" mnie tak. Musi mieć jakiś interes... Cały aż zadrżałem na myśl o tym, że może chce mnie pobić, albo coś. Chociarz w sumie na wigilii nic mi nie zrobił...
Pov.Kacchan
-Czego ode mnie chcesz Kacchan? - Deku starał się ukryć strach, ale ja go doskonale widziałem. On się zaraz rozpłacze... wygląda trochę żałośnie. Cholernie żałuję, że się mnie boi, tak cholernie żałuję, co robiłem mu przez te lata. A teraz...
Znów wziąłem go na ręce (zawiniętego w koc oczywiście) i zniosłem na dół. Posadziłem go na kanapie przed telewizorem.
-Nie ruszaj się z tąd- powiedziałem do niego, a później zdałem sobie sprawę, że ciut strasznie to zabrzmiało- no chyba że chcesz siku czy coś...
-Nie, nie! - odpowiedział mi zakłopotany - poczekam tu...
Poszedłem więc do kuchni po jakieś przekąski. Przeszukując moje szafki, zauważyłem, że mam tylko do połowy pełną paczkę czipsów. Wziąłem więc je i nasypałem do miski, po czym zaniosłem zielonowłosemu.
Postawiłem miksę na ławie przy kanapie. Brokułek na szczęście nigdzie mi nie uciekł.
Pov.Dekuś
-Naleśnik- powiedział do mnie.
Nadal nie wiem, co Katsuki wyprawia. Boję się, mimo to staram się mu zaufać, choć może robię błąd.
-Jaki naleśnik? - dopytałem się.
W tym momencie zdjął ze mnie koc i poczułem przeszywające zimno. Chyba nie ogrzewa domu...
Położył koc obok na ziemi, potem wyrównał. Kazał położyć mi się na brzegu.
-Kacchan, o co ci tak właściwie chodzi?!? - zacząłem się coraz bardziej bać i zastanawiałem się nad ucieczką.
-No naleśnik robimy, nie? - powiedział jakby to co mówił powinno być czymś oczywistym, a ja jestem jakimś idiotą, że nie rozumiem o co mu chodzi. Jednak nie chcąc dłużej wychodzić na głupka posłusznie się położyłem modląc się, bym dożył jutrzejszego poranka.
Kucnął obok mnie i wziął końcówkę koca na której leżałem, i... no tak, zawijał mnie w naleśnik. Gdy byłem już prawilnym naleśnikiem wziął mnie na ręce, posadził na kanapie, a sam usiadł BARDZO blisko mnie, oraz... objął mnie jednym ramieniem. Było mi tak strasznie głupio, że chyba strzeliłem największego buraka w moim życiu. Patrząc ukradkiem na twarz Kacchana, zauważyłem, że też jest czerwony. Pod jego ramieniem i w kocu było tak wygodnie i ciepło... ale co to ma wszystko znaczyć?
Pov.Kacchanek
O cho-le-ra. To się naprawdę dzieje... Chłopie ogarnij się, bądź mężczyzną!
Przytuliłem go przyciskając jego głowę do mojej klatki piersiowej. Nie protestował. Siedzieliśmy tak przez chwilkę, ale poczułem, że cały się trzęsie.
-Zimno ci? - zapytałem go.
-N-nie...
Zrozumiałem, że trzęsie się ze strachu. Nie powinienem chyba robić takich rzeczy tak od razu...
-Mam się odsunąć?
-N-nie... Tak jest... przyjemnie... ale... czemu to robisz?
Bardzo się ucieszyłem, że nie skrzywdziłem go tym zachowaniem.
-Chcę cię przeprosić - powiedziałem zgodnie z prawdą
-Za co?
-No jak to za co! Za to wszystko co ci robiłem... od zawsze... dręczyłem cie, dokuczałem... sam wiesz...
Nie odezwał się, tylko spojrzał na mnie pytająco tymi swoimi wielkimi, zielonymi oczami. Spojrzałem prosto w nie i powiedziałem:
-Nie bój się mnie już, proszę. Przysięgam, że już więcej cię nie skrzywdze jełopie!
Łzy same popłynęły. Gdy tylko sobie przypomnę, że właśnie tej osobie, tej wtulonej we mnie teraz, robiłem coś takiego... Dlaczego? Ja, największy twardziel, w przyszłosci największy bohater płacze... Jeszcze mocniej go przytuliłem.
Pov.Dekusiek
Kacchan wtulił się we mnie prawie tak, jak robi to Uraraka, tyle że jak ona to robi, wcale mi nie jest przyjemnie. Robi to nachalnie i jest nie delikatna. A on? Był delikatny, a ten przytulas tak był przepełniony tym całym żalem, a widać żałuje bardzo. Płakał, a nawet nie pomyślałbym, że może to zrobić! Jakiś czas siedziałem tak bez ruchu, niedowierzając. Potem odwzajemniłem jego uścisk.
-Wybaczam ci, Kacchan - powiedziałem spokojnie - już dobrze, nie dołuj się tym - mówiac to głaskałem jego włosy, które zawsze wydawały mi się, że są twarde i kłujące, a naprawdę są milutkie... Tylko sterczące.
Gdy po jakimś czasie odkleiliśmy się od siebie, Kacchan otrał łzy i już wyglądał tak jak przed tem, tylko łagodnie, nie emitowała z niego stu-procentowa złość.
-Chcesz? - wskazał na miskę z czipsami stojącą na ławie.
-Chcę.
Podał ją mi, a ja zacząłem jeść.
-Chcesz coś obejżeć? Jakieś anime?
-Boku no pico ( ͡° ͜ʖ ͡°)
I siedzieliśmy, oglądaliśmy...( ͡° ͜ʖ ͡°) ja opierałem się o chłopaka, on obejmował mnie ramieniem. Czy powinienem się na to zgadzać? Jest przyjemnie, więc czemu nie?
CZYTASZ
Just Harem i inne Lolitki
FanfictionO to piękna historia o miłości i... A tak serio to witamy na naszym patologiczny skrawku świata. Ta mistyczna księga, to jeden wielki fanfik, jednak nie byle jaki. Najbardziej porąbany i zepsuty do szpiku kości fanfik. Znajdziecie tu postacie z: -Bo...