17 + Wielkanoc cz.1

22 2 3
                                    

Niestety nie mogłem znaleźć przeklętej zmiotki i szufelki. Wyglądało na to, że rozpłyneły się w powietrzu. Zrezygnowany postanowiłem wrócić do salonu, gdzie siedziała mama.

-Mamo?... Wiesz może gdzie mamy szufelkę i zmiotkę, albo chociaż miotłę?- zapytałem od progu.

-To my w ogóle mamy jakąś miotłę?- zdziwiła się gospodyni domu.

Nie wiedziałem co powiedzieć, postanowiłem przemilczeć tą kwestię i poszukać czegokolwiek do posprzątania tego bałaganu na własną rękę.

***

W końcu po jakiś 3 godzinach szukania w końcu znalazłem miotłę. W LODÓWCE. Co za debil dał miotłę do lodówki i czemu nikt tego nie zauważył. Wróciłem do salonu, gdzie zostałem jeszcze większy syf. Siedział tam tata-Deku, który zrobił przepiękny wieniec tylko jeszcze nie ozdobiony.

-Wow- powiedziała moja rodzicielka kiedy weszła do pomieszczenia- No widzisz Dekuś? Jak chcesz to potrafisz!- mówiąc to rzuciła się mu na szyje, przez co stracił równowagę i poleciał do tyłu.

-To może teraz pozwolisz mi to ustroić?- zapytał tata widocznie zły na mamę.

-Ja też chce pomóc!- krzyknąłem.

Praca szła nam całkiem dobrze, był taki moment, że Deku chciał wydłubać oczy brunetce kiedy znowu zaczęła się na niego drzeć, ale pomijając ten fakt pracowało nam się nawet trochę przyjemnie.

-DEBILU ZOSTAW TĄ WSTĄŻKĘ!!!- po chwili mama zaczęła się drzeć.

-MAM JUŻ TEGO DOSYĆ- powiedział zielonowłosy, po czym wziął mamę na ręce, otworzył okno (na parterze) i wywalił ją przez nie- Jak tak wszystko Ci przeszkadza to sama upleć sobie wieniec!- krzyknął do niej po czym zamknął okno.

Dalej pracowało nam się wspaniale. Tata słuchał wszystkiego co mówiłem, a ja słuchałem taty. Po długiej i solidnej pracy stworzyliśmy piękny i dorodny wieniec, który wyglądał tak majestatycznie, że bił od niego delikatny blask.

-Jestem z Ciebie dumny synu- powiedział mój tatuś ze łzami wzruszenia w oczach. Kto by pomyślał, że zrobimy taki piękny wieniec. Teraz na bank pokonamy te szmaciury z innych szkół.

***

Pov. Deku

Przeklęty wieniec nie dość, że wczoraj pół dnia się z nim użerałem to dzisiaj muszę wlec go do szkoły. Jednak mimo wszystko jestem bardzo zadowolony, dopiero dzisiaj rano wpuściłem Ochako do domu. Dawno się tak nie wyspałem.

-Tato... czemu mama dopiero dzisiaj rano przyszła do domu?- zapytał mnie mój syn po chwili milczenia.

-Bo widzisz Tord... mama... chciała sama zrobić wieniec dlatego siedziała całą noc na mrozie..- odpowiedziałem szybko żeby nie wzbudzać podejrzeń.

-Aaa okej- odparł szarooki.

Weszliśmy do szkoły i poszliśmy do gabinetu dyrektorki by odnieść tam mistyczny wieniec. Te spojrzenia całej szkoły... wszyscy chcieli być na naszym miejscu. Poczułem wielką dumne, że to właśnie mojemu synowi powierzono tak ważne zadanie. Tord zapukał do drzwi, które otworzyła nam dyrka.

-Widzę, że wieniec już jest skończony- powiedziała zadowolona, prawie wyrywając nam dzieło naszego życia.- przekażcie reszcie, żeby po drugiej lekcji wszyscy zebrali się pod salą gimnastyczną, stamtąd wyruszymy na miejsce Dożynek.


Wielkanoc cz. 1 ,, Czyli trochę o święconce i domowych porządkach"

Pov. Brokuł

Powoli otworzyłem moje zaspane oczy, przez chwilę świat wydawał się rozmazany, widziany jakby przez mgłę. Szybko je przetarłem, było dopiero po ósmej. Zadowolony z siebie odwróciłem się na drugi bok, przykrywając się kołdrą.

-Dekuś! Wstawaj!- obudził mnie przerażający pisk należący do Ochako.

Ale kiedy nie odpowiadałem, ów nieprzyjemny dźwięk rozległ się ponownie:

-WSTAWAJ, TRZEBA POSPRZĄTAĆ TEN BURDEL. DZISIAJ JEST ŚWIĘCONKA, A JUTRO WIELKANOC, A TY SOBIE LEŻYSZ!- kiedy zaczęła tak się drzeć, moje przerażenie było tak wielkie, że spadłem z łóżka nabijając sobie guza.

-Uraraka to jest Wielkanoc, a nie święto Sanepid'u. Poza tym rozejrzyj się mamy w domu czysto!- krzyknąłem lekko zdenerwowany.

Popatrzyła się na mnie jakbym był jakimś kosmitą, nieznającym znaczenia przymiotnika ,,czysto". Posłałem jej spojrzenie mówiące ,,Wkrótce pozbędę się ciebie z tego domu" i poszedłem obudzić Tord'a.


***

Sprawa wygląda dosyć słabo. Ja szoruje właśnie okap kuchenny, który wygląda na czysty (ale oczywiście Uraraka ma o tym inne zdanie), Tord maluje pisanki, które brunetka zabarwiła barwnikiem z biedronki za złotówkę, a sama delikwentka piecze jakieś ciasto wielkanocne. Zacząłem zastanawiać się czy jest jakiś sens w tym co robię, nie mówię tu o myciu czystego okapu kuchennego, ale o tej sprawie z Uraraką. Nie rozumiem po co ja to właściwie robię, kocham Tord'a, ale czuję że dłużej tego nie zniosę.

-BROKUŁ! Słuchasz ty mnie ?! Idę z Tordzikiem na święconkę, a ty w między czasie ogarnij resztę domu. Nie zapomnij wykąpać Purcilli- dodała po czym chwyciła koszyczki i wyszła z Tord'em.

Było mi trochę przykro, co roku to ja brałem mojego synka na święconkę. To była taka nasza tradycja, a Ochako nawet nie zapytała się mnie o zdanie. Przez nią tracę kontakty z własnym dzieckiem. Nagle moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Rzuciłem gąbkę do zlewu i wytarłem ręce o szmatkę kuchenną. Podszedłem do drzwi i je powoli otworzyłem, a za nimi stał nie kto inny jak...

-Katsuś!- krzyknąłem prze szczęśliwy widząc mojego przyjaciela, który stał po drugiej stronie z małym czekoladowym zajączkiem.

Just Harem i inne LolitkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz