22

10 2 0
                                    

Pov. Uraraka

Czekam na kanapie już drugą godzinę. Miałam nadzieję, że Deku zaraz wróci do domu i przystanie na moje warunki. Jednak tak się nie stało, spełnił się najgorszy możliwy scenariusz: Bakugo przyjął Brokułka pod swój dach. Mijały kolejne minuty, a ja dalej siedziałam na kanapie patrząc się tępym wzrokiem na ścianę. Nie, dosyć tego. Gwałtownie wstałam z kanapy, omal nie przywracając stołu. Skoro Brokuł nie chce do mnie wrócić to zasabotuje jego pobyt u blondyna- nie wiele myśląc ubrałam sandały i postanowiłam pójść pod dom Bakugo w celu rozeznania sytuacji.

***

Cicho zakradłam się na tyły ogrodu, nie tylko ja wpadłam na pomysł szpiegowania ich- Rudy też tam był. Jednak sądząc po jego zachowaniu stało się coś strasznego. Cicho do niego podeszłam i zaciągnełam go w krzaczory. Próbował krzyknąć, jednak zatkałam mu usta dłonią.

-Cicho idioto, nie zrobię Ci krzywdy!- syknełam do niego, a kiedy upewniłam się, że się uspokoił puściłam go.

-Co Ty tu robisz Ochaco?- zapytał się z  niepewnością w głosie. To normalne, że mi nie ufa i czuję się zagrożony w moim towarzystwie- tym lepiej dla mnie.

-To samo co ty- odparłam poprawiając sobie włosy- tak jak Ty przyszłam tu by szpiegować Izuku i tego debila. Jednak... powiedz mi co widziałeś- mówiąc to starałam się przybrać jak najbardziej pacyfistyczną postawę.

-A z jakiej racji miałbym Ci mówić co?- jego głos brzmiał zupełnie inaczej, wzrok też miał inny, a ręce lekko mu drżały. Jednak nie wzbudziło to we mnie żadnych podejrzeń, pewnie debil się poryczał.

-Teraz mamy tego samego wroga. Jeśli nic nie zrobimy, to Katsuki ukradnie nam Izuku- starałam się brzmieć jak najbardziej przekonująco.

-No dobra, przed chwilą widziałem jak... się całowali- kiedy wypowiedział  ostatnie słowa, zadrżały mu usta i wyglądał jakby miał się znowu poryczeć.

Ogarneła mnie furia. Co ma ten blondyn, czego ja nie mam ?! W pierwszej chwili chciałam mu zarysować auto gwoździem, ale po chwili przypomniałam sobie, że nawet nie ma prawa jazdy, no i nie stać go na auto.

-Dobra rudy debilu, mam pewien pomysł co zrobię. Ty w tym czasie nasraj mu na wycieraczkę.

-Żartujesz sobie chyba?- spytał mnie wściekły- mogę mu najwyżej rozkopać ogródek i zrzucić winę na te dzikie koreańce.

-A jak niby ich w to wkręcisz?- zapytałam zaciekawiona, ignorując jego wcześniejsze słowa.

-Wykopię głębokie dziury, a po całym ogrodzie porozrzucam jakieś koreńskie słodycze i pastelowe ubranka. Może nawet puszczę gdzieś te ich pieśni ludowe- powiedział po chwili namysłu.

Nie mówiłam nic więcej, machnęłam włosami (uderzając w twarz rudzielca) i bardzo zadowolona z siebie wróciłam do domu.

Pov. Izuku

To działo się naprawdę szybko. Po chwili zdając sobie sprawę z tego co zrobiłem szybko odkleiłem się od Katsusia i bez jakiegokolwiek wyjaśnienia uciekłem do sypialni na górze. Nie powinienem tak robić, czuję się jakbym zrobił coś złego. A co z Tordem? Według oficjalnej wersji jestem z Ochaco. Mój syn jak się dowie pomyśli, że ją zdradziłem. Poza tym, przecież pomimo upływu czasu nadal kocham...

-Deku, wszystko w porządku?- zapytał blondyn, pukając do drzwi.

-T-tak... dzięki za troskę Katsuś!- pisnąłem cicho.

Już miałem wymyślić jakieś kłamstwo kiedy do naszych uszu dobiegł jakiś mrożący krew w żyłach dźwięk z ogrodu. Katsuki przeklnął pod nosem i szybko gdzieś pobiegł. Również postanowiłem wyjść na zewnątrz. To, co tam zastaliśmy, to była katastrofa, wszędzie walało się jakieś koreańskie żarcie i pastelowe wdzianka, natomiast z wielkiego głośnika leciały pieśni ludowe koreańców. Niestety to nie koniec, wszędzie były wykopane wielkie dziury i na domiar złego w środku tego bałaganu siedziały najprawdziwsze koreańce.

-Uła, uła uła uła ...- zawołał jeden z nich, a reszta pasożytów mu odpowiedziała.

Katsuki wyglądał jakby spełnił się jego największy koszmar. Złapał się za głowę i nie mógł wydusić ani jednego słowa. Nie musieliśmy długo czekać, aż usłyszeliśmy donośne pukanie w drzwi. Blondyn niepewnie poszedł otworzyć. W drzwiach stali ludzie, którzy wyglądali jak brygada anty-terrorystyczna.

-Dzień Dobry, dostaliśmy cynk, że posiada pan tu nielegalną plantacje koreańców, czy możemy się rozejrzeć? -zapytał najwyższy z nich.

Momentalnie pobladliśmy, staliśmy tak przez chwilę w ciszy, kiedy... coś nas zdradziło...

-Ooouuu, ooouuuu, oooułoł- zawył cicho jeden z gości ogrodowych i głośniej puścił muzykę...

Pov. Uraraka

Obserwowałam całe zajście z okna "mojego" domu. Nikt się nie spodziewał, że sabotaż Rudego zwabi prawdziwe boysbandy.  Jak zwykle rudy idiota nie przemyślał swojego ruchu. Chociaż... może to i lepiej? Jeśli Bakugo zniknie, Izuku będzie praktycznie mój... gorzej jeśli go też aresztują... Nie, nie pozwolę by to się stało! Szybko ubrałam buty i wybiegłam na ulice, gdzie  akurat byli o krok od aresztowania chłopaków.

-PANIE WŁADZO, ALE NAPRAWDĘ JAK PRZYSZEDŁEM TO ONI JUŻ TU BYLI! TAK BYŁO, NIE ZMYŚLAM!- darł się w niebogłosy Bakugo.

-Haha akurat, będziesz się tłumaczyć na komisariacie krzykaczu- śmiał się agent zapinając kajdanki.

-Momencik Panowie!- zawołałam- to nieporozumienie, widziałam te koreańce na wolności, musiały się tu przyszwędać by się osiedlić w tej okolicy.

-A skąd wiesz, że chodzi o koreańce, co panienko?- zadał mi nieufne pytanie jeden z agentów.

-Eee... wszędzie można rozpoznać te wasze... eee... piękne stroje do walki z tą plagą!... Poza tym słyszałam... to... ich wycie, więc się domyśliłam o co chodzi... hehe... Z kolei podobne koreańce widziałam... w okolicy domu... Pana Trynkiewicza!

Nagle na moje słowa agenci się zerwali, rozpięli Brokułka i Katsukiego po czym szybko wsiedli do aut.

-W końcu zamkniemy tego pokurwa!- zaczęli się drzeć ze szczęścia.

Nie zadawali więcej pytań, odjechali z piskiem opon rozwalając przy okazji dwie lampy i skrzynkę pocztową rudzielca. Zielonowłosy podszedł do mnie, a moje serce szybciej zabiło.

-Uraraka... nie sądziłem, że kiedyś to powiem do Ciebie... ale dziękuję ci. Dzisiaj uratowałaś nas przed aresztowaniem. Ja... nie wiem jak Ci dziękować... Ty chyba jednak masz serce.

-Deku, wróć proszę do nas do domu- zaczęłam powoli ujawniać swoje prawdziwe intencje- Tord... czeka na twój powrót, a ja... zrobiłam przyszne jedzenie! I obiecuję, że się zmienię, przepraszam za to co zrobiłam- powiedziałam wymuszając łzy w oczach.

-Dobrze... ze względu na Tord'a, wracam, ale nie gwarantuje, że będę dalej grać w twoim teatrzyku- odparł zasmucony, pożegnał się z Bakugo i spakował swoje walizki. Przez ten czas blondyn nic nie powiedział.

Natomiast ja sprytnie ukrywając swoje zamiary odeszłam z Brokułkiem ukazując środkowy palec Katsuki'emu (kiedy akurat Izuku nie patrzył). I odeszłam cała zadowolona ze swojej kolejnej wygranej. Mówiłam coś, że się zmienię? No właśnie, kłamałam.

Just Harem i inne LolitkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz