- Johnny, proszę cię - jęknął błagalnie Chenle, składając przed sobą ręce i zrobił oczy szczeniaczka do swojego przyjaciela.
- Zgarnąłem wam przez ostatni tydzień już z dziesięć pudełek lodów - odparł chłopak, nachylając się nad młodszymi Obdarzonymi i założył ręce piersi. - Nie uważacie, że jecie ich za dużo?
- Nie ma czegoś takiego jak za dużo lodów - zaznaczył Jisung, po czym parsknął śmiechem, usłyszawszy myśl chłopaka. - W tym momencie poświęciłbym wszystko tylko po to, by się jakoś ochłodzić.
- A co takiego pomyślał? - zapytał zaciekawiony Donghyuck, a niebieskowłosy od razu mu powtórzył myśli starszego. - Naprawdę? Myślisz, że dla kogoś poza Jeno jedną z ważniejszych rzeczy są mięśnie? Po prostu przynieś nam lody.
- Skoro tak mówisz - zaśmiał się Johnny, który tak naprawdę nigdy naprawdę nie uważał, że jego przyjaciele muszą się przejmować tym, jak wyglądali, ponieważ każdy z nich był piękny na swój sposób.
- Dzięki, że tak myślisz - powiedział Jisung, puszczając żartobliwie oczko do chłopaka, który w odpowiedzi jedynie głośniej się zaśmiał, po czym z cichym pyknięciem zniknął, kiedy przeteleportował się, by zdobyć dla przyjaciół upragnione lody.
Cała trójka uśmiechnęła się do siebie, po czym udali się w poszukiwaniu miejsca, gdzie mogliby zaznać odrobiny cienia, które jeszcze nie zostało zajęte przez nikogo innego. Kątem oka widzieli Sichenga zajętego przywoływaniem coraz to większych i mocniejszych podmuchów wiatru dla swoich przyjaciół, by chociaż tak im pomóc, lecz ci mieli wrażenie, że zaraz roztopią się z gorąca, jak zwykle od tej porze roku, kiedy słońce świeciło w nich całą swoją mocą. I choć powiewy wiatru były dla nich kojące, to jednak wciąż niewystarczające.
- Czy tak będzie co roku? Czy może w końcu nastanie takie lato, w którym jednak będziemy mogli chodzić w bluzach? - spytał Chenle, spoglądając w niebo, zakrywając przy tym oczy przed rażącym słońcem.
- Wiesz, zawsze możesz mieć nadzieję - odparł Jisung i popatrzył z uśmiechem na przyjaciela, który pokiwał głową na zgodę.
- Może gdyby jednak Jeno z nami współpracował, byłoby nam łatwiej - mruknął pod nosem Donghyuck, po czym usiadł pod drzewem, do którego właśnie doszli.
Pomimo iż białowłosy był u nich już ponad rok, wciąż nie wykazywał większych chęci, by swoją mocą pomagać innym. Oczywiście jeśli ktoś go ubłagał i zaoferował coś w zamian, nie wahał się użyć swojego lodu, dlatego teraz ich lider oraz jego pomocnicy mogli się cieszyć lodem w swojej rezydencji oraz domkach, a Jeno był zwolniony na czas lata z treningów wraz ze swoim chłopakiem. Nikt z Obdarzonych nie dziwił się chłopakowi, iż przyjął on propozycję lidera, ponieważ oni sami musieli ćwiczyć w nawet największy skwar, byle tylko Taeyong nie był na nich zły. Jednak nawet mu nie udało się przekonać białowłosemu, by pomógł swoim przyjaciołom, którzy woleli przebywać na świeżym powietrzu, a Donghyuck wolał cierpliwie czekać na lody niż błagać na kolanach o coś Jeno.
- Właśnie, a gdzie w ogóle jest Nana i Jeno? - zapytał Chenle, wygodnie usiadłszy, po czym jednak zmienił zdanie i położył się na kolanach niebieskowłosego, który spojrzał na niego ze zdziwieniem, nie spodziewając się tego.
- Cóż, pewnie tam gdzie zawsze, gdzie na pewno mają chłodniej od nas - odparł po chwili Jisung z uśmiechem, zaczynając gładzić przyjaciela po włosach, lecz nim ktokolwiek zdołał coś dodać, wrócił do nich Johnny z kilkoma opakowaniami lodów.
- Macie, ale ma wam to starczyć co najmniej na tydzień - powiedział nowo przybyły chłopak, uśmiechając się, mimo iż doskonale wiedział, że i tak nie ma na co liczyć, gdyż za dwa dni trójka chłopców zwróci się do niego ponownie.
CZYTASZ
everyone can fall in love || nomin ||
Fanficsequel do maybe love is not for me || nomin || Minął rok, od kiedy Jeno i Jaemin wrócili do Wioski Obdarzonych, gdzie zostali przyjęci z szeroko otwartymi ramionami przez innych. Radość znów zapanowała w ich krainie i nic zapowiadało tego, że to się...