ROZDZIAŁ V ~ Inka

1.4K 126 86
                                    

- Jutro odbędzie się krótki wyjazd do miasta! - ogłosił Erwin na porannym apelu - Pojedzie niewielki patrol pod dowództwem kapitana i zakupi rzeczy potrzebne do zbliżającej się wyprawy!

Od razu została wyczytana lista osób. W grupie znalazł się Nick oraz Mia. Dziewczyna wiedziała, że wypady do miasta rzadko się zdarzają, co najmniej raz w miesiącu, ponieważ większość zapotrzebowania znajdowała się w kwaterze. Dopiero gdy zaczynało brakować znacznej części zasobów niewielka część Zwiadowców wyruszała do otoczonego murem dystryktu.

- Zbiórka o ósmej. Lepiej się nie spóźnić i pójść spać wcześniej, aby nie dostać kary od Levi'a - pomyślała Mia - Yato jeden wie jaką karę mógłby wymyślić.

***

Następnego dnia przygotowania ruszyły już od szóstej rano. Z tego powodu, że Mia miała płytki sen obudziła się dość wcześnie. Nie próżnując, wskoczyła w mundur i poszła pomagać.

- Ranny ptaszek z Ciebie - ktoś podszedł do niej od tyłu i poczochrał jej włosy, gdy w najlepsze konsumowała miseczkę ryżu.

- A Ty co? Nocny marek? - zapytała ze śmiechem.

- Co? - zapytał chłopak, siadając obok.

- Nic.

Przez chwilę siedzieli w milczeniu.

- Posłuchaj mnie, Mia. Muszę Cię ostrzec.

- Przed czym? Źle coś zrobiłam?

- Nie, nie w tym rzecz. Wiesz, że Zwiadowcy to "ostatnia nadzieja ludzkości" i tak dalej, ale... Niech chęć niesienia pomocy innym nie przyćmi Ci umysłu.

- Ale...

- Bez "ale". Nawet w mieście bywa niebezpiecznie. I to bardzo. Jeśli skład podzieli się na mniejsze patrole i mnie z Tobą rozdzielą to obiecaj mi, tu i teraz, że nie będziesz oddalać się od grupy, chyba że będzie to konieczne.

- Nick, rozumiem, że w oczach innych wydaję się nieporadna, ale tak nie jest. Potrafię o siebie zadbać.

- Obiecaj, że będziesz uważać - powtórzył chłopak z naciskiem i złapał ją za ramiona - Po prostu mi to obiecaj.

- Dobrze, już dobrze! - dziewczyna lekko wyswobodziła się z jego uścisku - Obiecuję, że będę ostrożna.

Nick jeszcze chwilę patrzył jej głęboko w oczy.

- Dobra, kończ i chodź. Mówili, że wszystko jest gotowe do drogi. Trzeba tylko oporządzić i wyprowadzić konie.

***

Wyznaczony patrol ruszył do stajni. Zwiadowcy podchodzili do boksów i wyprowadzali wierzchowce.

Mia poczuła, że coś szturcha ją w ramię. Odwróciła głowę i zobaczyła pięknego konia o kasztanowym umaszczeniu. Miał białe znamię w kształcie czteroramiennej gwiazdy na czole.

- To Venux - pochwalił się z dumą w głosie Brave - Nie miałem czasu, by przedstawić Ci go w chwili, gdy Cię znaleźliśmy.

- Jest piękny... - Sirri delikatnie pogłaskała zwierzę po pysku. Te przyjaźnie parsknięło.

- Wybierz sobie któregoś. Skoro już nosisz mundur, powinnaś mieć własnego wierzchowca.

Mia ruszyła wzdłuż boksów. Zatrzymała się dłużej przy ostatnim. Jej oczom ukazał się koń w kolorze kawy z mlekiem oraz brunatną grzywą i ogonem.

- Lepiej szukaj dalej - polecił jej Nick - Ta klacz nikogo do siebie nie dopuszcza. Nawet kadra próbowała ją dosiąść, ale bezskutecznie. Jedynie kapitan z dowódcą i pułkownikiem zdołali na nowo zamknąć ją w boksie. Aż dziw, że jeszcze tu jest, skoro nie daje się osiodłać.

【 POZOSTAWIONE Z SENTYMENTU 】❝Second chance for love.❞ | 𝗦𝗡𝗞 (✓)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz