Stał w korytarzu przed wysokim, zawieszonym na ścianie lustrze, próbując dobrać krawat do swojej odświętnej malinowej marynarki. Rzadko się stroił, ograniczając ubiór do koszul i bluz w odcieniach szarości, bieli albo czerni, ale kiedy chodziło o ważne spotkanie, wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik. Zwłaszcza, jeśli niebawem miał zobaczyć się twarzą w twarz ze swoim największym wrogiem — chłopakiem najlepszego przyjaciela.Żałował, że nie zaproponował im kolacji we własnej restauracji. Mógłby dodać wtedy trochę pikantności do wieczoru, serwując nieznajomemu nasionka papryczki chilli i równie ostrą niestrawność, bo na tej wojnie każde chwyty były dozwolone, a Yoongi nie zamierzał się poddawać. Będzie walczył tak długo, dopóki nie osiągnie celu.
Bo ktokolwiek ośmielił się tknąć jego delikatnego jak rozwijające się pączki młodych róż na wiosnę Taehyunga, nie miał wyboru jak tylko osobiście się z nim zmierzyć. Dlatego nie mógł pozwolić sobie na żaden błąd, wciskając się w swoją najlepszą marynarkę i spryskując ciało wodą kolońską, którą Taehyung zawsze chwalił. Musiał wyglądać jak pan i władca.
Wysiadł z samochodu kwadrans przed ustaloną godziną. Poprawił swój elegancki płaszcz, a tuż po wejściu do środka wymienił ukłon z właścicielem baru i skierował się do zarezerwowanego stolika na poziomie piwnicy. Pomieszczenie już było pełne gości, którzy w pozytywnych nastrojach celebrowali nadchodzący wieczór. I chociaż daleko było mu do szczęścia, musiał stwarzać pozory.
Los najwyraźniej mu nie sprzyjał, kiedy po dotarciu na miejsce okazało się, że te było już przez kogoś sponiewierane. Jak zawsze. Niektórzy ludzie nie potrafili obejść się kulturą, zajmując miejsca gdzie popadnie. Gdyby coś takiego miało miejsce w jego restauracji osobiście wyprowadziłby takiego gościa na zewnątrz bez możliwości powrotu.
On starał się jeszcze zachować resztki kultury, nachylając się do stolika i zwracając uwagę siedzącego przy nim mężczyzny.
— Obawiam się, że zaszła pomyłka. Ten stolik jest zajęty. — Uśmiechnął się niemrawo w stronę gościa. Jakież było jego zdziwienie, kiedy chłopak nie odrywając wzroku od telefonu, skinął głową.
— Owszem, jest. Właśnie dlatego przy nim siedzę — burknął pod nosem. Gdyby tylko zdawał sobie sprawę z tego jak cienko stąpał po lodzie, irytując starszego od siebie mężczyznę.
— Sprawdziłem rezerwację i wszystko się zgadza, więc może wypadałoby wyjaśnić tę sprawę z menadżerem? Zresztą, nie mam czasu na pogaduchy. Za kilka minut mam spotkanie, więc radzę ci zmiatać, póki jestem miły — odezwał się, zaciskając dłonie w pięści, natomiast w chłopaku coś zawrzało. Podniósł wzrok na Yoongiego, a jego podróbek mało nie zderzył się ze stołem, gdy zdał sobie sprawę, z kim ma do czynienia.
Wystawił palec wskazujący, z szeroko otwartymi ustami.
— To ty... Ty odebrałeś mi szansę na wygranie programu! Upokorzyłeś mnie publicznie w telewizji, a teraz co? Przychodzisz tutaj i robisz z siebie wielkiego szefa?! — Podniósł się z siedzenia, opierając dłonie na stole. Nie musiał bardzo się starać, żeby dorównać wysokości Yoongiemu, który patrzył na niego ze zmieszaniem. — Zapomniałbym się przedstawić, ruda małpa.
— Ah, to dlatego cię nie rozpoznałem, zmieniłeś kolor! — Brunet wybuchł śmiechem, zerkając na wpienionego szatyna. — Szkoda, w tamtym było ci do twarzy...
— Daruj sobie, dupku. — Skrzyżował ramiona na piersi. — A o tym miejscu zapomnij, za chwilę zjawią się tu moi przyjaciele.
— Tak? To szkoda, bo moi są już w drodze. O, patrz, właśnie tu idą. — Wyszczerzył się zwycięsko, gdy z daleka dostrzegł Taehyunga w towarzystwie drugiego chłopaka. Podążając za jego wzrokiem, szatyn zamarł.
CZYTASZ
Promise | yoonmin ✔️
FanficYoongi zrobi wszystko, aby nie dopuścić do ślubu swojego najlepszego przyjaciela, a Jimin boi się powiedzieć dwa słowa. Wydawałoby się, że Min Yoongi w swoim życiu osiągnął już każdy cel. Ma dobrze płatną pracę, własne mieszkanie, samochód, ale wci...