Rozdział 28

204 11 1
                                    

Meg

Pierwszy dzień w pracy zleciał szybko. Poznałam nowych ludzi i ogólnie zmieniłam swój teren ograniczony do chodzenia po domu, do sklepu i na podwórko. Taka odmiana sprawiła mi dużo satysfakcji. Wreszcie przełamałam się i otworzyłam się na nowe doświadczenia.

- I jak było? - zapytała mama stojąc w progu

Przesłuchanie czas zacząć.

- Dobrze – odpowiedziałam rozbierając się – na początku każdy dostał szafkę i potrzebne rzeczy na danym stanowisku – zaczęłam wiedząc, że to nie wystarczy mojej mamie – później BHP bo wiadomo bezpieczeństwo przede wszystkim, no i na końcu rozmieszczenie ludzi do danego przydziału na hali.

- Cieszę się, że dobrze było – uśmiechnęła się – jesteś głodna ? Zjesz coś ?

Cała mama. Nie ważne, że jest późno i po pierwszym dniu w pracy człowiek myśli tylko o łóżku. Wiadomo nadopiekuńczość wychodzi na jedynaczce.

- Nie jestem głodna – powiedziałam czekając na rutynowe pytanie

- A co jadłaś ?

No i właśnie o to ono.

- Batonika i woda – odpowiedziałam wiedząc, że będzie narzekanie – teraz tylko się napiję i pójdę się umyć

- Jak tak można żyć ? - powiedziała kręcąc głową – woda i batonik to nie jest jedzenie

Zaśmiałam się wychodząc z pokoju. Zawsze tak jest, ja mało jem, a rodzice narzekają. Standard mojego życia.

Marek

Nie czekając ani sekundy dłużej ubrałem się w międzyczasie dzwoniąc do moich ludzi. Musiałem namierzyć tą osobę i dowiedzieć się o co chodzi. Skąd ma zdjęcia i wie, że coś nasz łączy. Oby nie wiedział gdzie mieszka, bo wtedy czas się skróci, a jej będzie grozić niebezpieczeństwo.

Wsiadłem do auta nie przejmując się tym, że głos mówił mi zapnij pas, zapnij pas.

- W dupę sobie wsadź te pasy !!– krzyknąłem hamując się przed wulgaryzmami. Co ?? Ja się hamowałem ? Jakim cudem. Przetarłem oczy i ruszyłem z miejsca. Nie liczyło się teraz moje bezpieczeństwo, a tylko i wyłącznie jej.

Kwadrans później byłem już na miejscu wśród moich kumpli, a zarazem ludzi. Wszyscy wiedzieli już mniej więcej o tym co się stało. Każdy patrzył się na mnie jak na kogoś kto wie co trzeba robić. Czekali na rozkazy i plan działania, którego nie miałem.

- Witam Panów – zacząłem, aby rozgonić tą ciszę – wiecie mniej więcej po co się tu zebraliśmy i czego dotyczy sprawa -każdy patrzył się z zaciekawieniem i czystą kartką w głowie z myślą, aby zapamiętać każde moje słowo – nie wiem, czego ta osoba chce ode mnie, a tym bardziej od niej. Pewnie chodzi o jakieś porachunki, lub zemstę na mnie. Każdy wie jakim jestem człowiekiem i lepiej mieć mnie za przyjaciela a nie wroga, a jeśli chodzi o Meg...- urwałem słysząc jej imię w moich ustach – jeśli chodzi o nią to lepiej, aby włos z głowy jej nie spadł.

- Wiemy, a raczej każdy wie – popatrzył się na wszystkich stojących za i koło niego – że Ty ją kochasz i jest ona Twoim słabym punktem

Te słowa lekko mnie oszołomiły. Każdy wiedział co do niej czuję, ale nikt nie sprzeciwił się mojej decyzji co do odejścia tej miłej dziewczyny.

- O czym ty kurwa mówisz ? - zapytałem udając dawnego Ja – dziewczyna jak każda inna, a ja nie chce aby cierpiał przeze mnie – przeszłem się od ściany do ściany uspakajając się – mniejsza z tym co do niej czuje, musimy dorwać tego skurwiela i pokazać, że z nami się nie zadziera – popatrzyłem się na wszystkich. Stali w osłupieniu czekając w dalszym ciągu na rozkazy – a więc ta – zacząłem z rękami w kieszeni – podzielicie się na grupy. Jedna zajmie się odnalezieniem tego typa poprzez namierzenie jego telefonu i pozycji, druga pojedzie do miejscowości dziewczyny – specjalnie nie użyłem jej imienia – aby mieć ją na oku w razie czego, a trzecia będzie tu na miejscu kontrolując wszystko – zakończyłem przemowę przeczesując nerwowo włosy. Nie chciałem pokazywać im mojej obawy o nią i lęku, że coś może jej się stać.

- Wiem, że jest Tobie ciężko, ale będzie dobrze – poklepał mnie po ramieniu – każdy się nią przejmuje i każdy z nas kocha ją jak przywódczynię u Twego boku – wyszedł zostawiając mnie samego.

Nigdy nie pozwalałem sobie na dotyk, czy miłe słowa. Od zawsze twardo stąpałem po ziemi, do momentu jak poznałem JĄ. To wszystko przez nią. Stałem się miły, troskliwy na swój własny sposób i opanowany. Nie mówię, że mi się to nie podoba, ale w tej branży nie można pozwolić sobie na łzy i brak logicznego myślenia, oraz akcji bez planu działania.

Bezradnie oparłem się o ścianę, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Z jednej strony chciałem jechać do niej i sam ją pilnować, ale miałem tutaj firmę i obowiązki wobec niej. Musiałem ułożyć jakiś plan działania i poukładać to sobie.

Kolejnym problemem było to, że każdy widział moją zmianę i podejście do niej. Próbowałem się okłamywać i wypierać uczucia wobec tej dziewczyny, ale słysząc słowa Jacka ? Bo tak chyba miał na imię zrozumiałem, że oni chcą tego samego co ja. Szybkiego powrotu osoby, która rozświetliła ich życie, a szefowi czyli mi chęć do życia i walki nie tylko o zemstę i sprawiedliwość, lecz o samego siebie i przyszłość.

- Czas wracać do domu i spakować się w razie nagłego wyjazdu. Meg nie dam Tobie zrobić krzywdy – powiedziałem wychodząc z budynku i wsiadając do auta – włos nie spadnie Tobie z głowy  

" Układ "Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz