Rozdział 35

182 9 2
                                    

Meg

Obudziło mnie powiadomienie na telefonie. Przetarłam oczy ciekawa kto o takiej porze pisze. Wstałam do pozycji siedzącej biorąc telefon do ręki. Pomimo wyłączonego do minimum ekranu i tak przymknęłam oczy. Zegarek wskazywał 3:15.

- No świetnie – powiedziałam sama do siebie- co to za numer ? - spojrzałam na wiadomość. Bałam się czytać, a za razem chciałam dowiedzieć się co ona skrywa.

Odblokowałam telefon wchodząc w zakładkę WIADOMOŚCI. Nacisnęłam na nieodczytaną wiadomość, która ukazała moje zdjęcia. Pierwsze było jak idę do auta, drugie jak czytam karteczkę znalezioną za wycieraczką. Widząc to nastraszyłam się widząc, że ktoś mnie obserwuje. Wie gdzie pracuje, mieszka, a do tego ma mój numer telefonu. Przełknęłam głośno ślinę biorąc głęboki wdech. Co od ode mnie chce? Dlaczego nęka i zastrasza skoro Ja mu nic nie zrobiłam?

W tym momencie chciałam pierwszy raz, żeby Marek było koło mnie. Ochronił moją rodzinę i załatwił to co spieprzył.

Zablokowałam telefon kładąc się na wznak w łóżku. Żałowałam, że mam popołudniu do pracy, a nie na rano. Mogłabym wtedy zapomnieć o tym i rzucić się w wir pracy. Zamknęłam oczy myśląc jak z tego wybrnąć cała i nie narażać innych. Pierwszą myślą było aby do niego napisać i zapytać się dlaczego wciąga mnie w to wszystko, a nie załatwi spraw z głównym bohaterem tej historii, ale wtedy pokazała bym, że się przejmuję lub boję, a tego nie chciałam robić. Kolejna myśl pojawiła się taka, żeby po prosu spotkać się z nim, ale wtedy naraziłabym się na niebezpieczeństwo i kolejne obawy rodziny o moje życie.

Nie wiedziałam co mam robić. Pewnie Marek o wszystkim wiedział skoro chce się na nim zemścić, ale znając życie to pojawi się zbyt późno, albo...oleje sprawę skoro chciałam aby zapomniał o mnie i całej sprawie ze mną.

Łzy same napłynęły mi do oczu zdając sobie sprawę z tego, że dopada mnie bezradność. Pójście na policję nie wchodziło w grę z wiadomych powodów. I tak nie miałabym szans z tego wyjść cało. Oni mieli wtyki wszędzie.

Z tą myślą jak i wieloma innymi pomysłami i planami spróbowałam zasnąć nie licząc na to.

Marek

Byłem prawie na miejscu. Słońce wschodziło, a ja wjeżdżałem do ostatniej miejscowości dzielącej mnie od Meg, która była w niebezpieczeństwie z niewiadomych mi powodów. Modliłem się aby nie było za późno. Nigdy nie darowałbym sobie tego, gdyby coś jej się stało. Popełniłem błąd wypuszczając ją i zostawiając bez opieki wiedząc, że mój świat i ludzie w nim spróbują ją wykorzystać przeciwko mnie. W tym momencie była kartę przetargową między mną, a typkiem którego nie znosiłem i z pewnością wpierdolę mu za to wszystko na co naraził moje słonko.

Po drodze oglądając mijające budynki napotkałem na sklep. W tym momencie przyszedł mi do głowy pomysł, na który kiedyś prychną bym lub wyśmiał tą osobę. W tym momencie byłem inną osobą, która tak zrobi.

Zjechałem na parking podrzędnego sklepu. Zaparkowałem, po czym wyszedłem z auta zakładając okulary przeciwsłoneczne. Nie chciałem zbytnio być rozpoznany, a tym bardziej zapamiętany.

Szybkim krokiem wszedłem do sklepu biorąc koszyk jak normalny człowiek ? Zaśmiałem się pod nosem podchodząc do regałów. Sam nie wiedziałem czego szukam i jak zachować się kulturalnie w takiej sytuacji.

Szybko wyciągnąłem telefon wpisując pytanie, które mnie nurtowało i po dwóch sekundach dostałem setki propozycji. Zdziwiłem się tym, bo nigdy nie byłem romantyczny, a jak do kogoś wbijałem to nie z kwiatami, czy czekoladkami tylko z bronią i chusteczkom nasyconą eterem.

Chwilę później byłem już przy kasie z dwoma opakowaniami czekoladek, winem i whisky. Nie byłem pewny czy to wystarczy, ale przynajmniej nie byłem z pustymi rękami. Zwyczaj to zwyczaj. Zaśmiałem się porównując obie sytuacje. 

" Układ "Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz