Rozdział 20

208 11 1
                                    

- Jeszcze raz dziękuję za gościnę i wsparcie- powiedziała Meg żegnając się z Mietkiem i Czesławem – dzięki wam udało mi się przeżyć ten okres i wyjść z całej tej sytuacji obronną ręką i wzmocniona o nowe doświadczenia życiowe

- To my dziękujemy, że było nam dane przebywać z tak cudowną kobietą, a zarazem dziewczyną – uśmiechną się Mietek przytulając ją do siebie

- Mam nadzieję, że będziesz o nas pamiętać i wspominać miło – dodał Czesław również przytulając się i głaszcząc jej włosy – pamiętaj o takich dwóch dziadkach, którzy traktowali Ciebie jak córkę i wnuczkę

Na te słowa Meg uroniła parę łez. Wiedziała, że traktowali ją jak członka rodziny i rozstanie z nią jest dla nich tak samo bolesne jak i dla niej. Nie chciał się z nimi rozstawać, a zarazem chciała wrócić do siebie do domu, do rodziców, dawnego życia które prowadziła przed paroma laty.

- Oczywiście, że będę pamiętać – uśmiechnęła się przez łzy – oczywiście , zastąpiliście mi ojca i dziadka, którego nigdy nie miałam, pokazaliście jak się naprawdę żyje i jakie to wszystko jest skomplikowane, ale zarazem piękne

Ostatki raz przytulili się do siebie ze łzami w oczach, po czym Meg wyszła z domu kierując się do auta, w którym czekał na nią Marek na miejscu kierowcy. Wsiadła do niego zamykając delikatnie drzwi, gdyż wiedziała że nikt nie lubi jak się trzaska w aucie. Zapadła cisza, po czym auto ruszyło. Ostatni raz pomachała stojącym na progu mężczyzną. Łzy płynęły jej strumieniem po policzku, z radości a zarazem smutku. Od zawsze była uczuciowa i źle znosiła rozstania.

Droga ciągnęła się w nieskończoność. Naprzód las i drzewa otaczające drogę, później zabudowania z lampami, domami i blokami. Radio grało smutne i nużące piosenki dając do zrozumienia, że mają taki sam nastrój jak i ona. Oparła głowę o zagłówek i skierowała oczy w boczną szybę. Obraz rozmywał się pod wpływem prędkości. Od czasu do czasu widziała wyprzedzane przez Marka auta. Już niebawem miała powitać swoich rodziców.

Po dwóch godzinach jazdy mieli postój polegający na zatankowaniu auta, zjedzeniu fast – food i załatwieniu potrzeb fizjologicznych. Czekała ich dalsza zdecydowanie dłuższa droga.

- Jesteś głodna ? - zapytał wysiadający z samochodu mężczyzna

- Nie – odpowiedziała ochrypłym głosem. Nie zamienili ze sobą nawet słowa przez ten czas

- Oczywiście – powiedział zamykając drzwi. Szybkim i pewnym ruchem podszedł do dystrybutora, otworzył wlew benzyny i przyłożył pistolet. Maszyna wyzerowała się i zaczęła pompować bak do pełna. Trwało to może z pięć minut, po czym zamkną bak i poszedł zapłacić, oraz kupić coś do jedzenia i picia na dalszą drogę.

W tym czasie Meg siedząc sama w aucie zaczęła przeszukiwać schowek. Liczyła na to,że znajdzie tam telefon należący do niej lub Marka. Niestety nie znalazła tego co szukała, a w jej ręce wpadł mały rewolwer kaliber pięć. Wzięła go do ręki i przyjrzała mu się dokładnie. Nigdy nie trzymała w rekach broni i nigdy nie podejrzewała, że będzie miała ten zaszczyt. Zafascynowana odkryciem nie zauważyła zbliżającego się do pojazdu Marka.

- Widzę, że już poznałaś mojego kolegę – uśmiechną się wkładając jedzenie do środka – mama nie uczyła, że się nie grzebie w cudzych rzeczach ? - teraz już zaśmiał się widząc jej zmieszanie

- Ja...to znaczy – zaczęła się jąkać nie wiedząc co powiedzieć. Było jej głupio, że ją przyłapał, a zarazem uśmiech na jego twarzy powodował, że się uspakajała

- Odłóż to zanim zrobisz sobie, lub mi krzywdę – powiedział wkładając kluczyk do stacyjki – czego tam szukałaś ?

- Telefonu – odpowiedziała kładąc broń z powrotem do schowka – jest naładowany ?

Mężczyzna odwrócił się twarzą do niej z tym samym uśmiechem na twarzy. Patrzył się przez chwilę po czym nabrał głęboko powietrza.

- Telefonu nie mam, ale jeśli chcesz kupię nowy w zamian za tamten – potarł kark w celu okazania typowej skruchy – a broń nie jest naładowana. Nigdy nie ładuję jej bez potrzeby – powiedział podając jej kawę i hot- doga

- To dlaczego powiedziałeś, że mam uważać ? - zapytała się biorąc tylko kawę

Na te słowa czekał. Spodziewał się pytania o to dlaczego kazał jej odłożyć skoro nie była groźna.

- Nie lubię, gdy kobieta trzyma broń skierowaną w moją stronę – puścił jej oczko biorąc kęs parówki

Teraz to ona zaśmiała się słysząc tak banalną wymówkę. On Pan nieustraszony czegoś nie lubi ?Boi się broni w rękach kobiety ? Co to miało być ? Marny sposób rozluźnienia atmosfery, a może coś innego. Nie miała zamiaru rozczulać się nad jego podtekstami. Upiła łyk kawy i ledwo przełknęła. Gorąc nie miał z tym nic wspólnego, a raczej chodziło o smak. Zbyt dużo cukru, a wręcz jej obecność sprawiała trudności. Nie lubiła pić kawy z cukrem, mleczkiem lub innymi dodatkami. Dziękowała losowi, że nie wpadł na pomysł przyniesienia jej właśnie z czymś oprócz tego cholernego cukru.

- Nie wiedziałem jaką pijesz, więc zapytałem sprzedawcy jakie biorą zazwyczaj kobiety – uśmiechną się mając szanse dowiedzenia się czegoś więcej o niej – doradził mi kawę z dwoma saszetkami cukru- uśmiechną się widząc jej zdziwienie w oczach

- Że co proszę ? - pomyślała upijając kolejny łyk kawy, a raczej bomby cukru – dwie saszetki ? Aż dwie ? Co te kobiety mają w głowie faszerując się takimi słodzikami, a później że dupa rośnie

- Coś nie tak ? - zapytał widząc jej minę – za mało słodka ?

- Wręcz przeciwnie – odpowiedziała odwracając wzrok. Już nie miała ochoty na jedzenie. Smak kawy nasycił ją na tyle dobrze, że miała dość jedzenia do końca dnia

- Za słodka ? Przecież każdy lubi słodzoną kawę, czy herbatę- popatrzył się na nią zdziwiony jej odpowiedzią – to zjedz coś, aby zneutralizować smak po kawie – podał jej zawiniątko z jedzeniem po czym dopił swoją kawę, odpalił silnik i ruszył w dalszą drogę do odwiezienia niegdyś porwanej dziewczyny

" Układ "Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz