Rozdział 5

351 11 1
                                    

- Dlaczego...- zaczęła Meg, ale została wyprzedzona przez Marka

- Taki miałem pomysł na podziękowanie Tobie za to co dla mnie robisz – odpowiedział jakby wiedząc o co zapyta – dlaczego nie założyłaś sukienki ? Specjalnie po nią jechałem parę kilometrów.

- Ale Ja nic takiego nie robię – popatrzyła się prosto w jego oczy – zakładów i umów się dotrzymuje, a nie zostawia na pastwę losu -powiedziała nie przerywając kontaktu wzrokowego

- Rozumiem, takie zasady – uśmiechną się lekko zadowolony z jej słów

- A co do sukienki to...nie noszę ich, nie lubię się zmuszać do czegoś co nie jest moim stylem, a dla oka ludzkiego nie warto się męczyć bo i tak krytyka się pojawi- uśmiechnęła się – niech mają przynajmniej powód do obgadywania. Przepraszam za rozczarowanie, ale zawsze można oddać i pieniądze zwrócą

Uśmiech mężczyzny się pogłębił. Nie sądził, że aż tak jest mądra i doświadczona co do ludzkich słów. Odruchowo złapał się za brodę i pokręcił głową z aprobatą. Z każdym jej słowem nie mógł uwierzyć w to, że tacy ludzie jeszcze istnieją. Miał cholerne szczęście, że ją poznał i porwał. Było warto jak cholera, i gdyby miał powtórzyć swoje zachowanie to samo by zrobił, ale na innych warunkach i znacznie lepiej by ją traktował.

- Nie chodzi o pieniądze – powiedział kładąc ręce na stoliku – chciałem, abyś poczuła się jak kobieta, chciałem sprawić tym Tobie przyjemność, ale może innym razem się przyda i założysz ją – uśmiechną się widząc jej zawstydzenie

- Mam pytanie – powiedziała odwracając wzrok od niego

- Słucham – powiedział ciekawy jej pytań

- Po pierwsze, ile kosztowała ta sukienka i te rzeczy – zaczęła – po drugie od kiedy zaczynamy treningi, bo czas ucieka a przygotować się trzeba i ostatnia rzecz to taka dlaczego jesteśmy tu sami

Mężczyzna ze spokojem poczekał na listę pytań, które zadawała mu dziewczyna. Nabrał głęboko powietrze w płuca i wypuścił je przez nos. Oparł łokcie na stole, a dłonie złączył nie przestając patrzyć się na osobę po drugiej stronie stolika. Nie wiedział jak to powiedzieć, a kłamać już nie chciał przynajmniej na razie.

- Sukienka kosztowała około 2 tysiące, więc nie próbuj mi ich oddawać – uśmiechną się wiedząc, że pewnie już myśli jak je odda- reszta mniej, ale nie pamiętam i nie ma to zbytnio znaczenia, bo pieniądze nie są dla mnie, aż tak ważne. Co do tego, dlaczego jesteśmy sami to jak by to ująć...wynająłem salę tylko dla nas, bo lubię jeść w ciszy i bez patrzenia na moje czyny i to co jem – uśmiechną się – ludzie znają mnie i próbują naśladować, więc jak Ja coś jem, lub kupuję a ktoś mnie zobaczy to po niedługim czasie połowa ludzi na ulicy ma taki sam styl co Ja – mówiąc to zaczął się śmiać z ludzi i ich głupoty, no ale ludzie to ludzie i zawsze chcą być kimś kim nie są.

- Rozumiem – odpowiedziała przyswajając słowa – a druga odpowiedz brzmi...- popatrzyła się na niego jasno dając do zrozumienia, że nie na wszystkie pytania odpowiedział

- Na wszystkie pytania odpowiedziałem – uśmiechną się chytrze – nie wiem o co Tobie chodzi

Popatrzyła się na niego jeszcze bardziej wnikając w jego oczy. Serio ? A może próbujesz zrobić ze mnie debila ? Zadałam trzy pytania, a tylko dwie odpowiedzi usłyszałam.

- Kiedy zaczynamy trening – powiedziała lekko poirytowana – czas leci, a Ty...- zatrzymała się gryząc się w ostatniej chwili w język. Nie chciała go denerwować, a tym bardziej poznać jego złej strony w stosunku co do niej – to znaczy, a Pan dalej nie podejmuje decyzji – spuściła głowę patrząc się na talerz, który nie wiadomo kiedy staną przed nią z wykwintnym daniem.

- Jak podejmę decyzję to zaczniemy – odpowiedział wkładając część jedzenia do ust

- Ale czas ucieka ! – podniosła nieświadomie głos – jeśli nie zaczniemy to marne szanse na to, że uda nam się ich pokonać. Rozumiem, że pieniądze nie są ważne, ale tutaj chodzi o honor i fair grę, a nie poddanie się wan-kowerem. Myliłam się co to Pana, ale trudno człowiek uczy się na błędach - powiedziała wstając od stołu. Miała dość takiej zabawy i ciągłego unikania tematu. Chciała pomóc osobie, której nie znała tak z dobrego serca, a wyszło jak zawsze, czyli ona ponosiła straty i upokorzenie.

- Co Ty powiedziałaś ? - wstał odkładając sztućce na talerz – Ja nie mam honoru ? Nie gram fair ? Zbywam temat ? - z każdym słowem podchodził co raz bliżej niej – poddaję się wan-kowerem ? Za kogo Ty mnie masz ? Wiesz kim Ja jestem ? - włożył prawą rękę do kieszeni spodni i spojrzał dziewczynie w oczy. W ten sposób chciał nastraszyć ją i wzbudzić respekt.

- Nie wiem – odpowiedziała – ale wiem, że Pan kombinuje i to wszystko moim kosztem. Ja mam uczucia i nie zamierzam latać jak małolata i poniżać się, aby Ciebie zadowolić. Nie mówiąc otwarcie dajesz do zrozumienia, że już podjąłeś decyzję – już nie mogła zapanować nad sobą. Miała gdzieś kim jest i co może jej zrobić. Powiedziała to co myślała i wcale tego nie żałowała.

- To ja Tobie powiem – nachylił się nad jej uchem i szepną tak, że nikt oprócz nich by tego nie usłyszał pomimo tego, że byli sami – jestem szefem mafii i mogę wiele zrobić, jak nie Tobie to może hmm Twojej rodzinie ? Co Ty na to ? - odsuną się na tyle, aby widzieć jej twarz w całej okazałości. Nie zmieniła wyrazu twarzy, dalej była wkurzona i prawie parowała złością, którą ledwo trzymała na wodzy. Zero strachu i lęku. Sama złość i żal ?

- Coś jeszcze ? - zapytała ledwo mówiąc przez zaciśnięte zęby

- Dalej chcesz chojrakować ? - zapytał z lekkim zdziwieniem w oczach – usiądź i dokończ kolację. Nie niszczmy wieczoru

Meg popatrzyła się na niego ze wstrętem po czym odwróciła wzrok i spróbowała go ominąć, na co jej nie pozwolił chwytając za lewy nadgarstek przytrzymując w miejscu.

- Straciłam apatyt – odpowiedziała nie odwracając się w jego stronę- a teraz mnie puść i zostaw w spokoju. Raz na zawsze – wyrwała się z jego uścisku i szybkim krokiem wyszła z lokalu. Chciała jak najszybciej stamtąd uciec, z dala od niego i tego wszystkiego.

" Układ "Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz