Rozdział 46

189 10 5
                                    

Marek

Siedząc tak przy jej łóżku wspominałem nasze wspólne chwile. Jak się poznaliśmy, nasze przepychanki słowne, pierwszą ucieczkę, której nie spodziewałem się, słowa Mietka lub Czesława, jej desperację, aby coś mi udowodnić, silną wolę którą pokazywała nie raz, nie dwa, brak strachu o swoje życie w chwilach grozy, reakcja na to kim jestem i jaki miałem cel wedle niej, pierwszy policzek, który w tej chwili wywołuje u mnie uśmiech na twarzy. Podziwiam Ją za to, że przyjęła wyzwanie i wygrała je przy okazji okazując empatię wobec obcej osoby, jej konkurentki. Każdą decyzję podejmowała z przemyśleniem i rozwagą. Pomimo tego, że czasami działała mi na nerwy polubiłem ją tak na serio. Zmieniłem się, bo uświadomiła mi, że świat nie zawsze jest zły. Wszystko zależy od tego jak MY podejdziemy do życia, oraz jakimi ludźmi się otoczymy tak, aby być spełnionym i nie grać kogoś kim nie jesteśmy. Nauczyła, że nie warto odstraszać od siebie ludzi, a dążyć do tego, aby nas polubili i bliżej poznali. Wszystko na naszych zasadach i z dozą dystansu.

Najśmieszniejsza była podróż do domu kiedy zaczęła śpiewać, a raczej udawać co wywołało uśmiech na mojej twarzy. To wtedy zrozumiałem, że nie chcę innej tylko Ją. Jako koleżanki, przyjaciółki, osoby do której mogę podejść i powiedzieć „ Kurwa jaki ten świat jest chory", a ona pocieszy i przytuli dając nadzieję na lepsze jutro. Tak w ogóle to skąd ona bierze tyle optymizmu w takich czasach jak te ? Nie wiem, ale lubię to, a raczej kocham. Kłótnia w aucie wiele zmieniła i uświadomiła mi, że źle traktowałem Ją tak samo jak Mietka, czy Czesława. Traktowałem wszystkich jak zabawki. Kiedy było mi źle, lub potrzebowałem pomocy wiedziałem gdzie się zgłosić, a jak wszystko układało się po mojej myśli odstawiałem jak niepotrzebną rzecz zapominając o tym, że mają uczucia. Zawdzięczam im tyle, a nigdy nie powiedziałem głupiego słowa „dziękuję". Zostawiając ją pod domem, z którego przeszło siedem lat temu porwałem, aby zmarnować jej życie, a sobie zapewnić świetną zabawę. Jedyny błąd był taki, że nie przewidziałem wtedy paru spraw. Skąd mogłem wiedzieć, że się zakocham ? Że to ona będzie miała mnie w garści, a nie ja ją ? Że zapragnę, aby nie odchodziła pomimo umowy ? Takie oczywiste sprawy, a zarazem nie.

Miesiące bez brunetki leciały jak męczarnie w piekle. Wszystko przypominało mi o niej. Przyłapałem się nawet na tym, że mówię tak samo jak ona, myślę co by w tej chwili powiedziała, lub jak dogryzła mi sprawiając, że się wkurzę a zaraz po tym zaczynam się z tego śmiać uświadamiając sobie, że wkręciła mnie osiągając to co chciała. Wiele razy chciałem wsiąść w auto i przyjechać, ale męska godność mi na to nie pozwalała. Ja Marek szef mafii lata za dziewczyną, która zawróciła mu w głowie ? Co by na to powiedzieli moi ludzie? Mogłem wymyślić jakąś akcję, ale wydałoby się to podejrzane, że tak blisko niej i coś mnie tam ciągnie. Nigdy nie spodziewałbym się, że moi pracownicy wiedzą o wszystkim i sami namawiali ją do tego, aby przejęła inicjatywę zdając sobie sprawę z mojego charakteru.

Z biegiem czasu zrozumiałem wszystko co mówiła o relacjach z ludźmi. Nie zawsze trzeba mieszać i utrudniać sobie życie tylko dla tego, że boimy się opinii ludzi wokół nas. Nikt nie przeżyje za nas, ani sekundy naszego życia. To my decydujemy, czy będziemy sobą, czy może podporządkujemy się opinii społeczeństwa.

Widząc jak leży nieprzytomna na szpitalnym łóżku, żałowałem że nie przyjechałem szybciej z bukietem róż i klęcząc na kolanach przepraszać Ją jak i jej rodziców za krzywdę wyrządzoną przez moją głupotę i bezmyślność. Podziękować za wszystko co udało jej się osiągnąć i zmienić we mnie. Gratulować rodzicom za wychowanie takiej wspaniałej i dzielnej dziewczyny. Pewnie zlinczowali by mnie wszyscy, ale spodziewałem się tego. Zasłużyłem na wszystko co złe. Teraz wiem, że dawny Marek umarł wraz z pojawieniem się Meg w moim życiu. Pomimo udawania twardego i bez serca człowieka, ona widziała we mnie człowieka z problemami i balastem życia. Nigdy nie oceniała i rozumiała moje podejście. Mietek z Czesławem pewnie jej pomagali za co do końca życia będę wdzięczny i nie wypłacę się z tego.

- Musisz walczyć – powiedziałem nachylając się do jej ucha- jak nie dla mnie to chociaż, dla rodziców. Zasłużyli na to.

Wyprostowałem się dotykając jej drobnej i chłodnej ręki. Była taka krucha i bezbronna. Widząc to łzy napłynęły mi do oczu. Wszystkie problemy w jej życiu zaczęły się ode mnie. Gdybym mógł cofnąć czas uczyniłbym to w tej chwili. Nigdy bym jej nie porwał, a spróbował zbliżyć się w inny sposób. Zaprosić na kawę, poprosić o pomoc, zdobyć jej zaufanie, pozwolić zdecydować czy dam się lubić, czy nie. Ale wtedy byłem inny, inaczej myślałem i czas mnie gonił więc i metody były inne. Marne pocieszenie i usprawiedliwienie, ale coś muszę mieć na swoją obronę.

- Gdybym mógł cofnąć czas zrobiłbym to dla ciebie – usiadłem na kant łóżka nie wypuszczając jej dłoni z rąk – nie zasłużyłaś na to przez co przechodzisz. To wszystko moja wina – opuściłem głowę nie potrafiąc spojrzeć w jej zamknięte oczy. Czułem się winny tego wszystkiego co dzieje się teraz – nie zostawiaj mnie, daj się wytłumaczyć, poznać mój punkt widzenia. Jeśli stwierdzisz, że nie chcesz mnie znać lub doniesiesz na mnie, zrozumiem to i przyjmę na klatę – podniosłem wzrok czekając na jaką kol-wiek reakcję. Nic takiego nie nastąpiło sprawiając mi jeszcze większy ból

%%%%%%%%%

Widzisz błędy pisz. Wszyscy się czegoś uczymy. 

Miłego czytania :*

" Układ "Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz