Rozdział 63

195 11 2
                                    

Marek

Wszystko toczyło się według mojego planu. Bliskość jaka nas dzieliła już dawno powinna była nastąpić. Tak bardzo chciałem móc się co dziennie do niej przytulać, całować i planować coś, czego zawsze się bałem. Patrząc się w jej oczy mogłem dostrzec cały swój świat. Szczęście, którego tak szukałem w innych kobietach, lub zabijaniu znajdowało się na wyciągnięcie ust. Z dnia na dzień uświadamiałem sobie, że to jest coś prawdziwego i trwałego. Podobno oczy są odzwierciedleniem naszej dusz. W jej oczach widziałem miłość, której potrzebowałem, cierpliwość, której mogłem się nauczyć i wyrozumiałość, której doświadczałem każdego dnia obcując z nią. Co ona widziała w moich oczach, nie było tak dobre. Pokazywały nieczułość i cierpienie ludzi, jak i mojej duszy, która nie była bez skazy i potrzebowała zrozumienia.

Mógłbym tak trwać w nieskończoność, patrzyć się na nią i cieszyć się takim szczęściem, którym obdarzył mnie los. Nie mogłem pogodzić się z tym, że nie doceniłem jej wtedy kiedy miałem okazję. Raz ją straciłem na ponad pięć lat i był to błąd mający duży wpływ na moją osobę. Wtedy postanowiłem zmienić się na tyle, na ile pozwala mi charakter i stać się godny jej osoby.

Uczucie, którym ją darzyłem sprawiało, że mógłbym góry przenosić jeśli by o to poprosiła. Jej uśmiech jak i bunt dawały mi siłę, poprawiały dzień, który spisałem na straty. Jest moim słońcem, dla którego chce mi się wstać i działać.

Od kiedy jest przy mnie jakimś cudem wszystko się udaje i układa według planów. Firma zaczęła dobrze prosperować, ludzie zaczęli się uśmiechać, a i ja stałem się mniej czepialskim szefem. Taka mała osoba, a tyle wniosła w moje życie.

Najdziwniejszą, a zarazem najśmieszniejszą rzeczą był jaj komentarz co do mojej osoby. Nie mogłem uwierzyć w to wszystko. Z niepewnej osoby stała się cwana, mająca swoje zdanie, potrafiąca skrytykować, przy czym się śmiała rozwalając człowieka od środka.

- Twierdzisz, że jestem gruby, głuchy, a do tego stary ? - podniosłem jedną brew do góry udając zdziwionego usłyszanymi informacjami. Po twarzy przepłynęły mi różne emocje, a oczy zmieniły kolor na chłodniejszy

- Nie twierdzę, a widzę- zmierzyła mnie wzrokiem- ale na pocieszenie powiem, że są grubsi i akceptują siebie takimi jakimi są- puściła do mnie oczko z taką pewnością, której ja sam mógłbym się powstydzić. Zaczynała mi wchodzić na ambicję, ale w gustowny sposób, do którego nie czułem urazy, a raczej rozbawienie. Gdyby powiedział to ktoś inny, miałby gwarantowany cios w nos i podbite oko, ale to była Ona mająca mnie w garści.

Nie zastanawiając się, ani sekundy dłużej puściłem jej ręce, które skutecznie unieruchomiłem nad głową. Moje oczy prześwietlały ją, aż do szpiku kości, wywołując u niej widoczną gęsią skórkę co było takie urocze. Cholera, czy ja użyłem przed chwilą słowa <urocze>? Co się ze mną dzieje? Twarz momentalnie nabrała kamiennego wyrazu, a ciało mimowolnie napięło się. Słysząc to nie wiedziałem jak mam zareagować. Spojrzałem na nią i parsknąłem śmiechem widząc jej bladą i niepewną twarz.

- Nie wieżę- powiedziałem odwracając twarz w stronę okna. Musiałem się opanować. Ona bała się konsekwencji swoich słów. Myślała, że mnie urazi, lub zdenerwuje, a efekt był odwrotny. Grała twardą, ale szybko traciła pewność siebie, czym zdradzała swoje objawy. Główna zasada tworzenia pozorów, to samemu w to uwierzyć i iść w zaparte pomimo błędów- nigdy nikt mi tego nie powiedział prosto w twarz- wróciłem wzrokiem do niej, nie przestając się śmiać. Chciała być wredna i nawet jej to wyszło, ale mnie nie tak łatwo urazić. Wiem jak wyglądam i nikt mi nie powie, że jest inaczej. Wszystko siedzi w głowie, mądrość jak i głupota.

&quot; Układ &quot;Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz