Erwin Smith x Reader XI

541 42 42
                                    


Zmotywowana smakiem nieopisanej rozpaczy, kierowałaś się prosto do gabinetu Erwina.

Trzy godziny po wyprawie wystarczy mu, aby się przygotować na kolejny huragan.

W twojej głowie szalała ogromna fala płomieni, której nie mogło nic ugasić. Ogień chciał sam wydostać się na zewnątrz, aby ukazać się w swojej najlepszej postaci. W twojej klatce piersiowej szalała potężna burza, która niszczyła wszystkie twoje najmilsze wspomnienia i uczucia. Nawałnica zmywała najpiękniejsze chwile twojego życia. Nie ruszała jednak tych, najbardziej przykrych doznań, ponieważ... to one teraz tobą kierowały. Czułaś taki ból, który podsycał ciebie z każdym bliskim krokiem do gabinetu Smith'a. Nie obchodziła cię kara, jaką mogłabyś dostać za zranienie głowy korpusu zwiadowczego. Ten człowiek, chociaż mądry, mógł ciebie posłuchać. Nic z poświęcenia tych młodych ludzi nie zdobyliście. Żadnych nowych informacji. Ta wyprawa, mogła poczekać, ale teraz... nie możesz więcej ryzykować.

Zacisnęłaś mocniej zęby. Odpychałaś od siebie łzy, bo one nie były potrzebne. Twoja pewność siebie, pewność przy twojej racji, zasłaniała twój smutek.

Stałaś na przeciw drzwi gabinetu.

Podniosłaś zaciśniętą pięść i się zawahałaś.

Lepiej zapukać, czy walnąć?

Uderzyłaś mocno pięć razy w dębowe drzwi, aż te się zatrzęsły.

Poczekałaś moment, jednak osobnik w wewnątrz nie raczył otworzyć.

Zacisnęłaś zęby. Bez namysłu porządnie walnęłaś dwa razy w gładkie drewno i szarpnęłaś za klamkę.

Wpadłaś do pomieszczenia zamykając za siebie drzwi i ujrzałaś zdezorientowanego mężczyznę. Patrzył się na ciebie, jakby nie wiedział, co się stało. Zmarszczyłaś brwi i wyzywająco spojrzałaś w błękitne oczy.

Po krótkiej ciszy Erwin odezwał się jako pierwszy.

- Co się stało? - zapytał z przejęciem.

Po szybszym wydechu, opuściłaś czoło, po czym wgapiłaś się w twarz przywódcy.

- Co stało, ha? - rzuciłaś oschle.

-Nie widzisz do czego doprowadziły twoje ambicje? Może następnym razem powinniśmy wziąć ze sobą jakieś truchła, aby odwrócić uwagę od nas żywych? - buntowniczo, bez zmiany mimiki twarzy rzucałaś wyzwanie, aby Erwin coś powiedział. On jednak milczał przez chwile. Spoglądając w dół. Widziałaś w nim poczucie winy, ale nie usprawiedliwiało go to na co się zdecydował, mimo protestów zrobił to co chciał.

- Ygh! - przeklęłaś, nie słysząc odpowiedzi. Ujrzałaś, jak Erwin spojrzał na ciebie, ze wzrokiem jakby się czegoś obawiał.

-No dobra. Co teraz zrobisz, co? Będziesz tak stał i milczał, aż skończę się nad tobą pastwić? Dlaczego mi od razu nie odpowiesz? Zastanawia mnie co odpowiesz tym, którzy się od ciebie odwrócą.

Zauważyłaś, że Smith'a to dotknęło, ale jego uległa postawa doprowadzała ciebie do szaleństwa.

- To zrobisz? Odpuścisz? Oni już ciebie nienawidzą, nie chcą aby przewodził im ktoś, kogo nie obchodzi ludzkie zdrowie-

- Likia- przerwał ci jego czysty ton głosu, nie po to by z tobą walczyć, raczej by to załagodzić.

Zamknęłaś się na chwilę.

-Mów. - rzuciłaś.

- Wiem co czujesz ty i inni z korpusu, nie myśl, że nie wiem. Nie chciałem, aby tak to wyszło...- dokończył ze zmęczeniem. Teraz mogłaś dostrzec w nim przemęczenie po walce.

Erwin Smith x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz