Dedykuję ten rozdział dla @MangieMalik
Przybliżyłaś głowę do czoła swojego czarnego ogiera. Odkryłaś ręką czarną grzywę zwierzęcia, aby lepiej przyjrzeć się ciemnym oczom wierzchowca. Ten nastawił uszy i z zaciekawieniem skupił się na twojej osobie. Wzięłaś za skórzany sznur tuż za nosem futrzaka. Jedną dłonią trzymałaś za brązową skórę przedmiotu, a drugą głaskałaś po delikatnej skórze pyska. Koń schylił głowę w dół równocześnie przybliżającą się do twojego ciała. Dwiema dłońmi chwyciłaś ogromną głowę za twarde policzki i położyłaś swoje czoło do jego. Palcami lewej ręki pieściłaś czarną, krótką sierść. Ogier szturchnął cię nosem w okolicy twojego torsu. Tylko się uśmiechnęłaś, pozwalając mu na tą czynność.
- Karbo. - zaczęłaś półszeptem.
- Dzisiaj znowu za mury.- zacisnęłaś mocniej powieki i ułożyłaś obie dłonie w delikatne pięści na policzkach twojego wiernego towarzysza.
- Musimy strzec siebie nawzajem, tak jak zawsze. - rozluźniłaś i wyprostowałaś dłonie na ciepłej skórze konia. Odsunęłaś się lekko od istoty. Spojrzałaś na Karbo, którego sierść błyszczała od porannego słońca. Obecność tego wspaniałego stworzenia oraz jego wygląd uspokajał ciebie. Uwielbiałaś naturę i jej mieszkańców. Często, aby się zrelaksować udawałaś się do lasów albo łąk, by w spokoju słuchać odgłosów i czuć zapach prawdziwego życia.
Spojrzałaś w oczy swojego wierzchowca. Czułaś za niego taką samą odpowiedzialność jak za ludzi z twojego składu. Koń przybliżył swoją ogromną głowę i położył ją o twoje prawe ramię. Czułaś przyjemne ciepło od ciała czarnego konia. Na chwilę się zapomniałaś i objęłaś dłońmi długą szyję. Podniosłaś powoli wzrok i wpatrzyłaś się ślepo w punkt za tylną nogą konia.
- Nie tylko ludzie giną na wojnie. Wy jako nasi wierni towarzysze również, ale ta groza was nie dotyczy. My obchodzimy te przeklęte bestie, przez co wiele koni zostaje rannych albo zmiażdżonych pod siłą ogromnego cielska tych potworów.- powoli odsunęłaś się od konia i stanęłaś znowu przed nim. Przez chwilę przyglądałaś się czarnemu ogierowi, tak samo jak on tobie. Jeszcze raz dotknęłaś palcami jego nosa .
- Nie powinniśmy was wykorzystywać. - pokręciłaś sztywno głową nie mrugając oczami. - Nie w takim celu.
Prawe ucho konia obróciło się, a samo zwierzę drgnęło i skierowało swoją głowę w kierunku, gdzie coś go zainteresowało. Szybko spojrzałaś w punkt gdzie przypatrywał się koń.
Na plac przez szerokie i wysokie wejście weszły trzy konie. Dwa brązowe i czarny na przodzie. Zwierzęta dosiadywali pułkownik Hanji, Mike i kapitan Levi, ubrani tak jak ty w standardowy ubiór zwiadowczy z zielonymi pelerynami.
Już czas... - pomyślałaś i opuściłaś na moment głowę. Nie bałaś się, nie było czego. Przeszłaś już najgorsze i teraz, kolejny raz... życie przygotowało dla ciebie następny test. Czy będzie to twoja ostatnia próba przeżycia? Czy długo będziesz musiała przytrzymać ogromny ból w okolicach brzucha, nogi, ręki... to nie miało znaczenia... wszystko wydawało się dla ciebie nudne, cała ta walka, która zostawia za sobą ścięte plony w postaci ludzi i zwierząt... to w taki sposób mamy walczyć o wolność?
Kiedy trójka twoich przyjaciół opuściła plac, chwyciłaś za uprząż umiejscowioną na pysku twojego ogiera i udałaś się do wyjścia.
Ustawiłaś się z koniem w miejscu, które było tobie przydzielone. Spojrzałaś za siebie.
- Micheal.
Chłopak zwrócił na ciebie swoją uwagę. Wyglądał na takiego młodego.
Przecież to tylko dziecko.
Przybliżyłaś się do niego, a on do ciebie.
Co za uroczy dzieciak.
- Pamiętaj tego czego się nauczyłeś. Nie rób wielkich wyczynów. Trzymaj się cały czas formacji.
- Tak jest. - młodzieniec pokiwał tobie głową.
Jego determinacja chwilowo zatrzymały twoje obawy o jego życie.
- Michel ciężko pracował. Jest ambitny. - odezwała się Maya, która siedziała na swoim białym koniu obok brązowego wierzchowca Micheala.
Chłopak nieśmiało przyjął pochlebstwo od Mayi.
Spojrzałaś na swój skład.
- Wszyscy ciężko pracowaliście, nikt temu nie zaprzeczy. - powiedziałaś prawdę, licząc się z ceną jaką za kilka godzin mogą poświęcić tuziny żołnierzy.
Każdy zwiadowca chwycił za uprząż, gdy Erwin zabrał głos.
Brama się otworzyła.
Dzielni żołnierze podążyli za przywódcą, który jechał z przodu.
Czas mijał. Znajdowałaś się w środku formacji, za tobą był Michel i reszta twojego składu.
Jeszcze raz spojrzałaś się za siebie.
Proszę, aby nie było dużo śmierci.
Twoje serce oblała fala strachu, gdy kątem oka z prawej strony dostrzegłaś pierwszego,
pięciometrowego tytana.
- Szybko się pokazał, pewnie ci z przodu również musieli spotkać przeszkodę.
Do twoich uszu dobiegł głośny głos Mayi.
- Trzymać się formacji, pamiętajcie, atakujemy w tedy, gdy będzie trzeba. - głośno wydałaś rozkaz, na który wszyscy się zgodzili.
Jeśli tak szybko się pokazali, ci z przodu, tak jak powiedziała Maya, musieli się z nimi spotkać.
- Cholera. - mruknęłaś przed nosem.
Kolejne cztery bestie biegły w waszą stronę.
- Uwaga! Musimy je wyminąć! - dałaś rozkaz.
- Ale za nami są pozostali, tam są moi przyjaciele, mam ich zostawić?
Usłyszałaś głos Micheala. Wiedziałaś co czuł.
- Rozejrzyj się, z prawej strony zbliża się jeden, a przed nami są kolejne. Spróbujemy je wyminąć. Twoi przyjaciele są pod dowództwem weteranów, zaufaj im i mnie.
- D-Dobrze. - chłopak odpowiedział z zająknięciem.
Gdy grupa tytanów zbliżyła się do was, mogłaś w końcu oszacować wasze szanse na wyminięcie przeszkód.
Tytani średniej wielkości ok. 10 - 12 metrów.
-Dobra. Omijamy najpierw te dwa z przodu, na krótko za nimi są kolejne dwa, więc uważajcie.
Po ich odpowiedzi, nakazałaś szybko skręcić w prawo w stronę tego piątego, aby wyminąć pozostałą czwórkę.
Byliście już bardzo blisko wyminięcia. Twoja grupa znajdowała się około stu metrów od pierwszej dwójki.
Czujnie obserwowałaś ruchy tytanów, które odwróciły się w waszą stronę.
- JAZDA ! - krzyknęłaś, by zaraz przyśpieszyć.
Udało wam się. Wyminęliście całą piątkę, która teraz znajdowała się coraz dalej od was.
- Wow, to było ryzykowne, ale się udało - odezwał się jeden z twoich ludzi.
Ryzykowne.
W twojej głowie przedstawił się obraz znanego tobie mężczyzny, który często ryzykował, za często.
Pierwsze przeszkody z głowy, ale to jeszcze nie koniec.
- Widać je jeszcze? - zwróciłaś sie do Mayi.
- Eh.. Nie , zaraz , nie widzę.
Kolejny z twoich ludzi który jechał z samego tyłu dał tobie i reszcie do wiadomości, że wroga nie ma.

CZYTASZ
Erwin Smith x Reader
Fiksi PenggemarZmiana w fabule, poprawki! Historia twoja i twojego dowódcy Erwina Smitha. Jak każda kobieta chciałabyś być dla kogoś ważna i potrzebna. W korpusie zwiadowczym jest bardzo trudno znaleźć miłość, kiedy co jakiś czas, żołnierze wyruszają na wyprawę i...