Erwin Smith x Reader XVII

682 45 35
                                    

Erwin przyglądał się tobie z wymalowanym zmieszaniem na twarzy. Nie odezwał się od razu. Buntowniczo mierzyłaś go wzrokiem. Czułaś jak toczysz walkę z ukochanym, a twoje serce marznie, ale tym razem było inaczej. Coś odzywało się w tobie, aby go posłuchać. Strach mieszał się z nakazem narzuconym przez mężczyznę. Opuściłaś wzrok i przekręciłaś głowę na skórkę od materaca. Dziwnie się czułaś zaś twoje zmysły wyostrzyły się. Usłyszałaś ruch od drugiej strony. Blondyn chciał coś powiedzieć. Z gulą w gardle wykrztusiłaś trzy słowa.

-Nie zostawię Cię.

Nie patrząc mu w oczy wzięłaś głęboki wdech, tak głęboki, że musiałaś przymknąć oczy. Powstrzymywałaś siebie od wybuchu emocji jednak zastanawiając się nad tym co czujesz.... byłaś bezradna. Czyżbyś się poddała? Zostałaś zapędzona w kozi róg. Sama teraz w tej chwili nie wiedziałaś co zrobić.

-Nie... – jęknęłaś, gdy ta dłoń skierowała twoją twarz w jego stronę.

Rozszerzyłaś powieki patrząc się na niego, którego objął cień.

-Zostań ze mną... – aż zawyłaś czując lodowaty kolec w twoim ciele, który sparaliżował ciebie całą. Ze strachu, z trudem przełknęłaś ślinę. Smith ze smutnym wzrokiem patrzył w twoje oczy. Położył drugą dłoń na twoim policzku. Oglądając go w przerażeniu....W przerażeniu, bo wiedziałaś co mu grozi. Twój organizm zaczął dziwnie reagować na ten rodzaj zagrożenia. Skręcało ciebie w żołądku i mdliło. Nawet nie mrugnęłaś. Erwin poruszył się.

-Li...Likia...? – wymamrotał cichutko z zawahaniem.

Schylił się i wysunął swoją głowę w twoją stronę.

-Likia? Słyszysz mnie? – dopytywał delikatnie z załamanym głosem, przyciskając dłonie do twojej głowy.

Czułaś, że straciłaś świadomość. Słyszałaś go, ale poczucie strachu oślepiało ciebie. Erwin zmarszczył brwi ze zmartwieniem. Schylił głowę jeszcze niżej, tak że wydawał się od ciebie niższy.

-Kochanie... czemu nic nie mówisz?

Odezwał się z załamanym tonem głosu. Otworzyłaś usta czując ucisk w twojej piersi, jakby coś ciebie gniotło. Kolejny skurcz przebiegł w okolicach twojej klatki piersiowej. W końcu zaszlochałaś i chwyciłaś...szybko za koszulę na barku Erwina. Chwyciłaś mocno. Jasnowłosy podniósł swoją głowę. Spojrzał się najpierw na miejsce na swoim barku, a potem na ciebie. Obdarzyłaś go desperackim.... błagalnym spojrzeniem. Swoją drugą, kobiecą dłoń położyłaś na jego drugim barku również zaciskając mocno.

-Nie pójdziesz nigdzie ! – załkałaś, jedyne co mogłaś to zawodzić i błagać.

- Nie możesz-A- pisknęłaś i opuściłaś bezwładnie głowę przed klatką piersiową Erwina. Strach zmusił ciebie do wydania zduszonego płaczu. Szlochałaś jak mała, skrzywdzona dziewczynka. Tyle bólu już przeszłaś. On nadal w tobie siedzi. Nie odszedł.

Opierając się na Erwinie, płacząc poczułaś jak on ciebie podnosi, kładąc swoje dłonie na twoich barkach.

-Cichutko.. Już. – Próbował nawiązać z tobą kontakt swoim spokojem, ale to nie pomogło. Wpadłaś w histerię, trzęsłaś się i płakałaś... prawdziwym płaczem. Miałaś ciągle opuszczoną głowę.

-PROSZĘ CIĘ ! – zawodziłaś mocniej.

Wtedy....Erwin podniósł cię i położył ciebie na swojej piersi. To zakryło na chwilę twój płacz. Nie zostawił ciebie. Pocałował twoją głowę oplatając przy tym silnymi ramionami twoje plecy. Miał ciebie blisko. Słyszałaś jego silne bicie serca. Z szeroko otwartymi oczami w końcu znowu się rozpadłaś. Zacisnęłaś zęby i wdrapałaś się wyżej na ciało Smitha. Objęłaś go za szyję a głowę położyłaś na jego barku. Ponownie zaczęłaś płakać...tym razem ciszej...pozostałości po poprzednim. Mężczyzna nie opuścił ciebie. Trzymał mocno z rękami położonymi wzdłuż twych pleców.

-Kochanie. -wyszeptał.

Na tyle swojej głowy poczułaś ciepłą, męską dłoń i coś jeszcze....

-Cichutko, no już cichutko. – w połowie zdania, Erwin delikatnie zaszlochał.

Usłyszałaś to, przez co przestałaś płakać i twoją uwagę przykuło zachowanie ukochanego. Podniosłaś się i spojrzałaś z zapłakanymi powiekami na twarz, przez którą często się uśmiechałaś.

Twój słuch ciebie nie zawiódł. Dostrzegłaś mokre rzęsy u Erwina, który spokojnie wpatrywał się na twoje barki. Spojrzałaś na niego, czując jak chęć ochrony go wzrastała na wyższy poziom. On w końcu spojrzał w twoje oczy.

-Likia. – uniósł głowę i z kącika jednego z jego oczu uciekła mała łza.

Pod napięciem, chwyciłaś go smukłą dłonią jego policzka i pocałowałaś go. Usłyszałaś sapnięcie blondyna. Złożyłaś kilka pocałunków na jego ciepłej skórze i zjechałaś ustami na jego żuchwę. Poczułaś jak mężczyzna łapie ciebie wzdłuż talii. Oderwałaś usta od skóry Erwina po czym dotknęłaś jego czoło  swoim trzymając go ciągle. Jedyne co usłyszałaś od jego strony było sapnięcie. 








Erwin Smith x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz