Wyszłaś z budynku. Po kilku godzinach spędzonych na uroczystości, zapragnęłaś odetchnąć chłodnym powietrzem.
Niedaleko, przy ozdobnym murku stał opierający się mężczyzna w eleganckim stroju.
Z ufnością skierowałaś się do przyjaciela. Twoją uwagę zwróciło zaciekawienie jasnowłosego, który był zapatrzony w gwiaździstą noc.
Sama spojrzałaś do góry, a obraz tego co zobaczyłaś skradł twoją duszę.Piękne granatowe plamy ozdobione w świecące kropki.
Przymrużyłaś oczy rozkoszując się widokiem.
Z rozbawieniem w duszy podeszłaś do Erwina, który choć świadom twojej obecności, nie zdradził swojego zdziwienia.
Kładąc ręce na murku, oparłaś się kilkanaście centymetrów od wyższego towarzysza.
- To ciemne niebo, takie piękne. - zaczęłaś półszeptem - Ten nasycony granat, gwiazdy... wszystko jakby grało ze sobą w doskonałej harmonii. - z uniesioną głową przymknęłaś oczy i uniosłaś klatkę piersiową, by wypuścić powietrze.
- Gdyby .... - przymknęłaś powieki - Gdyby tylko ludzie zachowywali tę harmonię - dodałaś, przy czym pochyliłaś z żalem głowę.
Wyczułaś jak Erwin przygląda się tobie.
Odwróciłaś głowę w jego stronę, aby pochwycić kolor tych błękitnych oczu.
Po chwili, mina Smith'a posmutniała. Mężczyzna spoglądał w dół, wyglądał jakby zaraz miał powiedzieć coś, co mogłoby cię skrzywdzić.
- O czym myślisz? - odważyłaś się pierwsza odezwać.
- Widzę jak wyglądasz, to... jakie masz spojrzenie. - dodałaś z zawahaniem.
Erwin z delikatnym świstem powietrza uniósł klatkę piersiową i spojrzał przed siebie gdzieś w oddalony punkt.- Ja...- zaczął.
Twoją uwagę przykuło drgnięcie prawej dłoni blondyna.
- Choć niebo wyrwało mnie z moich myśli, nie jestem, w stanie przestać rozważać nad tym co kilka nocy temu mi powiedziałaś. - wyrzucił z siebie ciężar, który niósł w sobie pewnie przez dłuższy czas.
- „ Dlaczego nie zrobisz czegokolwiek aby było nam łatwiej".
-przypomniał twoje słowa, abyś szybciej mogła sięgnąć do pamięci.- Szczerze to... - z zawachaniem wziął większy wdech.
- Nie przejąłem się tymi słowami zbytnio, mogę powiedzieć że spłynęły po mnie jak po kaczce, a jednak...
Cierpliwie czekałaś aż Erwin nabierze sił, aby dokończyć swoją wypowiedź. Nie dziwiłaś mu się. Jego obowiązki przewyższają członków korpusu zwiadowczego, nie miałaś mu nic za złe.
- Likia - po chwili dodał, na co ty nastawiłaś uszy - Ja... chociaż bardzo bym chciał, nie mogę wstrzymać się z kolejną wyprawą. - dokończył tak jakby pozbył się z siebie wielkiego ciężaru.
Rozumiałaś go. Po to korpus zwiadowczy został założony.
Poprzez chłodną noc, lepiej ci się myślało.
- Erwin. Mamy jeszcze sporo czasu. W tym korpusie nie jesteś sam. Masz przyjaciół, którzy pomogą ci dobrze zdecydować. - próbowałaś go pocieszyć.
- Tamtej nocy gdy ci to powiedziałam - odwróciłaś głowę od błękitnookiego, aby spojrzeć na swoją kobiecą dłoń. - Straciłam kontrolę, może to przez troskę dla członków mojej drużyny albo dla Michela.
Między wami zapanowała niezręczna cisza.
Tak bardzo nie chciałaś, aby za kilka tygodni, ziemia zasmakowała krwi twoich towarzyszy.- Likio - do twoich uszu dobiegł głęboki męski głos.
- Niestety, nie mogę przełożyć wyprawy. Przykro mi.Zszokowana tonem głosu twojego przywódcy, wolno odwróciłaś się w stronę jasnowłosego. Tym razem na jego twarzy zdominowała determinacja, ale jego zamknięte oczy sygnalizowały o poddaniu się czemuś.
Zamrugałaś i odchyliłaś się lekko do tyłu gdy Erwin odsunął się od murku.
- Chodź Likio - odezwał się,
gdy podszedł do schodków.- Jest późno, a jutro czeka na nas praca. - dodał i zatrzymał się.
Smith odwrócił głowę w twoją stronę. Dzieliło was kilka metrów.
Pochyliwszy lekko głowę, zadecydowałaś pójść do twojego komandora.Przez ciasną atmosferę, w spojrzeniu wysokiego przywódcy dostrzegłaś wielką uległość, jednak w jego oczach gościły ciemne chmury, które zapowiadały straszną burzę.
Najkrótszy rozdział ;')
AAAAAAAAAAAAAAAAA
CZYTASZ
Erwin Smith x Reader
Fiksi PenggemarZmiana w fabule, poprawki! Historia twoja i twojego dowódcy Erwina Smitha. Jak każda kobieta chciałabyś być dla kogoś ważna i potrzebna. W korpusie zwiadowczym jest bardzo trudno znaleźć miłość, kiedy co jakiś czas, żołnierze wyruszają na wyprawę i...