Sięgnęłam ręką po komórkę.
- O nie! Ósma trzydzieści.- Wstałam z łóżka. Szybko ubrałam się w czarną spódnicę i jasną bluzkę z dość dużym dekoltem.
Nałożyła szpilki, zamknęłam mieszkanie i wbiegłam do windy.
Stanęłam przed samochodem, spojrzałam na mój kok w nieładzie i wsiadłam.
Zaparkowałam samochód i miało co nie potknęłam się o własne nogi wbiegając do budynku.
Przywitałam się z blond włosą dziewczyną, prosząc by zrobiła kawę.
Po piętnastu minutach usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę. - Cicho się odezwałam, wyciągając z szuflady długopis i okulary.
-Twoja kawa. Pan Shlingenbut już czeka w sali konferencyjnej.- Uśmiechnięta dziewczyna postawiła kawę na biurku i wyszła.
Wzięłam żółtą teczkę , w której były najpotrzebniejsze informacje Firmy, rachunki oraz umowy. Wypiłam na szybko jeszcze mały łyk gorącej kawy i wyszłam na Spotkanie Firmowe.
Weszłam do Sali Konferencyjnej. Przywitałam się ze starszym mężczyzną i skierowaliśmy się na krzesła.
Spojrzałam na szklane drzwi ,za którymi stał Edmund. Nie zważając na to, wyjęłam z teczki papiery i zaczęłam opowiadać jakie działy znajdują się w Firmie. Pan Shlingenbut. Zamiast skupić wzrok na papierach, skupił go na moim dekolcie.
-Kontynuując, Panie Shlingenbut. Rozliczenia rachunkowe prowadzę ja i moja księgowa.- Mężczyzna przysunął się bliżej mnie.
- A może to spotkanie przełożymy w jakieś ustronne miejsce?- Gładził swoją ręką o moją, śliniąc się przy tym jak dziecko do lizaka.
Nieoczekiwanie weszła moja pomoc. W drzwiach stał Edmund. Z jego twarzy można było wyczytać , że jest zazdrosny.
-Wie Pan co. Nie skorzystamy z Pańskiej oferty , przyłączenia tej Firmy do drugiej.- Jego ton w głosie był stanowczy.
- Chyba się nierozumiemy..- Nie zdążył skończyć , kiedy Edmund złapał go za garnitur.
- Słuchaj pajacu. Grzecznie się z Tobą nie da. Wypieprzaj zanim zrobię Ci pod okiem piękną śliwę.- Po starszym mężczyzną widać ,że się przestraszył. Zabrał swoje rzeczy i wyszedł.
- Samanta..- Jego głos był milszy i łagodny.
- Prosiłem Cię ,abyś została w domu. Pojedziemy do Ciebie ,weźmiesz najpotrzebniejsze rzeczy i udamy się do mnie.- Teraz to jego głos był tak poważny, że z wrażenia kiwnęłam głową i skierowałam się do gabinetu.
Spakowałam piżame,bielizne, szczotke do zębów i kilka ubrań.
Weszłam do willi Edmunda. Boże. Pomyślałam. Nigdy nie widziałam tak dużej posiadłości.
Jasny salon, wyjście na taras, kominek przy ścianie. Na zewnątrz piękny duży ogród z kwiatami i drzewem z huśtawką na środku. Spojrzałam w stronę kuchni. Była tam Kobieta.
-Dzień dobry.- Przywitałam się, a zza wyspy kuchennej biegł do mnie duży Owczarek francuski.
-Dzień dobry, kruszynko. To jest Bakster a ja jestem Kitty, kobietą która wychowała Tego przystojniaka jak i jego gosposią.- Zatkało mnie. Wzięłam głęboki oddech i usiadłam przy wyspie
- Skoro Pani go wychowała, to gdzie jego rodzice?- Musiałam zapytać . Skoro powiedziało się A to musi i B.
- Ach to jeszcze Ci nie powiedział? Będzie chciał to powie.- Pani Kitty uśmiechnęła się i podała ralerz z posiłkiem.

CZYTASZ
Dziewczyna Z Facebook'a ✔
RomanceSamolot powoli zbliża się do Miami, najbardziej znanego miasta na Florydzie. Nowe Miasto,Nowi ludzie.. Może to dobrze, może to czas na zmiany.