♡ 14 ♡

39 6 0
                                    

~Baekhyun~

Obudziłem się, czując na swojej twarzy poranne powietrze i jasne promienie słoneczne padające z pomiędzy chmur przez okno, wprost na moje oczy. Nie żeby mi przeszkadzało, ale jednak jak coś migocze przed oczami to trochę irytuje. Podniosłem się do siadu, zauważając, że jestem w jakiejś sypialni i to napewno nie moja sypialnia, ani Luhana, bo tak zdarzało mi się u niego sypiać. I nagle wszystkie wspomnienia z poprzedniego wieczora wróciły, jak za machnięciem magicznej różdżki. Szczerze pamiętam wszystko od początku do momentu, no właśnie do jakiego momentu. Pomachałem głową, próbując sobie coś przypomnieć, ale na próżno. Ostatnim co pamiętam było to, jak leżeliśmy na kanapie, oglądając film i pijąc, pijąc wino. O BOŻE. Jak mogłem upić się winem, jestem niemal pewien, że to zrobiłem. Pewnie tak bardzo się zbłaźniłem przed Chanyeolem. Różne rzeczy robię po pijaku, nie żebym sam o nich wiedział, po prostu zawsze Luhan mnie o nich informuje, lub ktoś ze znajomych, ale tu nie ma kogoś, kogo o to zapytam. Tu jestem tylko ja i Chan, a jego napewno o to nie będę pytał. Powoli wygrzebałem się z pościeli, spoglądając w lustro stojące w rogu pokoju. Nie wyglądam tak źle, chociaż tyle. Trochę poprawiłem swoje włosy ręką, które były w porannym nieładzie. Włożyłem jeszcze te ciepłe papucie, z wczoraj, są naprawdę fajne, a następnie ruszyłem w stronę kuchni, która jak zgaduje jest na dole, dlatego po chwili schodziłem po schodach na dół. Wchodząc do pomieszczenia, jakim była szukana kuchnia napotkałem Yeola, robiącego coś przy kuchence tyłem do mnie, przez co nie mógł zauważyć mojej obecności. Podeszłem trochę bliżej, siadając na kuchennej wyspie, zakładając nogę na nogę. Tak, tak, wiem, że to kobiece, ale co mam poradzić jak mi tak wygodnie.
- Co gotujesz? - zapytałem trochę głośniej, niż zamierzałem. Chanyeol odskoczył wystraszony od kuchenki, spoglądając na mnie.
- Wystraszyłeś mnie, nie rób tak, bo na zawał, kiedyś zejdę - oznajmił, na co tylko zaśmiałem się pod nosem.
- Boisz się mnie? - zaśmiałem się prosto w jego stronę. Chan przymrużył oczy trochę spoglądając na mnie ostrym wzrokiem. Odwrócił się na chwilę do kuchenki, chyba przykręcając trochę gaz, po czym powolnym krokiem ruszył w moją stronę. Stanął na tyle blisko, że mogłem poczuć jego zapach, ahh taki ładny. Jednym ruchem chwycił moje uda, rozłączając je i przyciągając moje ciało do swojego, samemu stając między moimi nogami. Spojrzał na mnie z zadziornym uśmieszkiem na ustach, przez który po mojej skórze przebiegł dreszcz.
- To ty powinieneś się mnie bać - w odpowiedzi prychnąłem, dając mu do zrozumienia, że tego nie zrobię. Uśmiechnął się pod nosem, ściskając w delikatny sposób skórę moich ud. Nachylił się w moją stronę, przelotnie całując moje usta, był to tak krótki pocałunek, na który nawet nie zdążyłem odpowiedzieć, cóż jego strata. Odsunął się, przyglądając się mi w dziwny sposób, na co posłałem mu pytające spojrzenie.
- Ładnie ci w za dużych koszulkach - wytłumaczył swoje zachowanie, wskazując na koszulkę na mnie. O kurde, przecież to nawet nie moja koszulka. Czemu wcześniej tego nie zauważyłem? - Wyglądasz w nich naprawdę seksownie - poczułem jak moje policzki robią się czerwone, spuściłem wzrok na swoje dłonie, jednak za długo na nie, nie po patrzyłem.
- Czemu się zawstydzasz, ja tylko mówię prawdę - taa, ale nie musisz, aż tak tłumaczyć jak ci się podobam, bo to zawstydzjące.
- A możesz mi wyjaśnić, jak to się stało, że mam na sobie twoją koszulkę?
- No jak to jak? Przebrałem cię jak usnąłeś pijany. Spokojnie krasnoludki tego nie zrobiły - musiał wspomnieć mój wczorajszy wybryk. Posłał mi tylko zabawny uśmiech.
- Ale jak? To ty mnie rozebrałeś? Dotykałeś mnie? - nie, że nie wiem jak to zrobił. Po prostu chce się z nim trochę podroczyć.
- Noo tak. Przykro mi, magicznych mocy nie posiadam - znowu się zaśmiał - A co, nie lubisz jak cie dotykam? - spojrzałem na niego w zaskoczeniu, kiedy też zaprzestał masowania moich ud. Takiego pytania się nie spodziewałem.
- Nie, to znaczy tak. Ahhhh, lubię twój dotyk, ale wiesz ja wtedy spałem- spojrzał na mnie pytająco. No co ja mam ci powiedzieć - No weź, nie patrz tak, wiesz o co chodzi - uderzyłem go figlarnie w pierś. Chanyeol tylko się zaśmiał, kolejny już raz podczas tej głupiej rozmowy. Odsunął się, odchodząc w stronę patelni.
- I widzisz, przez ciebie spalił się naleśnik- Że to moja wina? Tak wiem, nie zaczyna się zdania od że, ale tak mi się podoba. ok? - Lubisz?
- Naleśniki tak, ale nie spalone - pomachałem mu palcem, wskazując na spalony placek.
- A skąd, mam wiedzieć jakie lubisz? - spojrzałem na niego groźnie - Saplony, czy nie spalony, z dżemem, czy z bitą śmietaną.
- Jak już chcesz wiedzieć, to proszę bardzo. Lubię niespalone, a wręcz delikatnie podsmażone z owocami i bitą śmietaną - poinformowałem, machając nóżką w rytm muzyki z radia.
- Zrozumiano panie dyrektorze - Chanyeol odsalutował dłonią w moją stronę.
Usiedliśmy razem przy stole biorąc się za śniadanie. Ja jadłem swoje ulubione naleśniki, pijąc sok pomarańczowy, a Chan zwykłe z dżemem, popijając swoją kawę, e tam on się nie zna co dobre. Po posiłku zaczęliśmy się zbierać, bo Chan dostał telefon z pracy i musiał się pojawić w firmie w najbliższym czasie. Mieliśmy zostać chociaż do wieczora, ale no co mieliśmy poradzić, praca to praca. Chanyeol też nie chętnie chciał wracać. Gdy byliśmy gotowi, wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę powrotną. Postanowiłem, że skoro wracamy wcześniej to zajde jeszcze do kawiarni, dlatego poprosiłem, aby odwiózł mnie do pracy, jak poprosiłem, tak też zrobił. Zatrzymał się przed lokalem, żegnając się ze mną krótkim całusem i życząc mi miłego dnia, na co tym samym mu odpowiedziałem. Wchodząc do środka napotkałem ciekawski wzrok Luhana słany w moja stronę, wiedziałem, że nie obejdzie się bez rozmowy.



Do następnego!

Dressed In Happiness ||ChanBaek||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz