Właśnie wchodziłem do budynku mojej firmy. Zanim dotarłem do swojego biura, minąłem kilku pracowników, którzy chylali głowy na powitanie. Po drodze zaszałem jeszcze do działu sprzedaży, pytając jak im idzie. Dowiedziałem się, że wszystko jest w porządku, dlatego bez obaw ruszyłem w swoją stronę. Zanim weszłem do pomieszczenia przywitałem się z sekretarką, która wręczyła mi teczke z papierami do przejrzenia. Wziąłem ją i chciałem już naciskać klamkę, jednak uprzedził mnie głos kobiety.
- Panie Park, pańska żona tu była. - cicho westchnąłem na tą informację.
- Coś się wydarzyło? - zapytałem trochę znudzony, mogłem się tego spodziewać, no i byłem niemal pewien, że bez problemowo z tego nie wyszli.
- Zrobiła nie małą awanturę i chyba była pijana, gdy tu przyszła - przewróciłem oczami. Ona i alkohol, śmiać się, czy płakać. I jeszcze ta nie mała awantura. Co ona sobie myśli? Machnąłem ręką, aby się tym nie przejmowała.
- Zajmę się tym - poinformowałem wchodząc do środka, trochę zdenerwowany.
Nim zdążyłem wygodnie rozsiąść się w fotelu i wszystko przemyśleć, to do pokoju wpadł Sehun. Nie był jakiś zdenerwowany, ale zadowolony też nie był.
- Powiesz mi gdzie byłeś? Twoja, żonka wydzwaniała do mnie prawie pół nocy - mogłem się domyślić, że to jego będzie najbardziej męczyć - Mam nadzieję, że chociaż było warto ją tak zostawić, bo na twoją rzecz, okłamałem ją.
- Co jej powiedziałeś? - naprawdę byłem ciekawy, co mój kochany przyjaciel nazmyślał jej.
- Powiedziałem, że to ważny wyjazd firmowy, o podpisanie nowej umowy i dlatego nie mogłeś się z nią skontaktować - nie wiedziałem, czy śmiać się z tego żałosne go kłamstwa, czy z tego, że ona "wielka pani" to łyknęła.
- Dobry z ciebie przekręt - śmiałem się dalej. Sehun zmierzał już do wyjścia, ale na chwilę go przytrzymałem - A i dzięki za krycie mnie, kiedyś ci się odwdzięczę i uwierz było warto - w odpowiedzi otrzymałem śmiech, po czym wyszedł zostawiając mnie samego.
Reszta dnia zleciała jakoś dziwnie szybko. To pewnie przez natłok pracy w firmie, nowe umowy, jakieś kontrakty, co chwila jakieś rozmowy, spotkania. Właśnie wychodziłem z ostatniego spotkania gdy otrzymałem sms'a. Baekhyun? Nie pamiętam, abym zapisywał jego numer, ale to może i dobrze, że go mam.
Baekhyun: Co robisz? Już po pracy?
Ja: Tak, właśnie wyszłem z ostatniego spotkania i zaraz będę się zbierać.
Ja: A co u cb?Baekhyun: Aktualnie wchodzę do mieszkania.
Baekhyun: Pewnie już zauważyłeś, że masz mój numer.Ja: Tak, zauważyłem. A skąd go mam, jeśli mogę wiedzieć?
Baekhyun: Jak brałeś prysznic, to zapisałem sobie twój i swój wpisałem tobie.
Ja: Sprytnie.Baekhyun: Bo to ja.
Ja: Mogę do ciebie wpaść? Nie chcę jeszcze do domu.
Baekhyun: Wsumie, to i tak miałem cię zaprosić.
Ja: Pół godziny i będę u ciebie.
Baekhyun: W takim razie, czekam.
Wsiadając do samochodu, postanowiłem, że napiszę czarownicy, że późno wrócę do domu, z powodu natłoku pracy, co i tak było poniekąd prawdą, bo roboty w firmie nie braknie. Kolejne kłamstwo, a mimo to na mojej twarzy widniał uśmiech. Z tym dobrym chumorem ruszyłem w kierunku domu Baeka. Po drodze wpadłem jeszcze do sklepu, kupując jakieś jedzenie. No co? Nie jadłem nic, jak śniadanie. Auto zaparkowałem na parkingu przed blokiem chłopaka. Stojąc przed drzwiami, zapukałem, czekając na właściciela. W drzwiach stał Baek, ubrany jedynie w krótkie spodenki i przydługą czarną koszulkę, która delikatnie odsłaniała jego mleczno, białe obojczyki. Niby zwykłe ubranie i kawałek ciała, a ja i tak już wiedziałem, że nie skończy się na żarciu oraz oglądaniu filmów. Za to jak ostatnio mnie wykiwał, to dziś mu nie po puszczę.
Do następnego!
CZYTASZ
Dressed In Happiness ||ChanBaek||
FanfictionChanyeol, prezes firmy PC Corporation z niechcianą żoną na karku postanawia założyć sobie konto na specyficznym portalu dla randkowiczów, aby oderwać się od nudnej i przytłaczającej go rzeczywistości. Jednak nie wie, że niesie to za sobą pewne konse...